Łysy MacGyver wysłany w kosmos. Naprawia przez większość czasu urządzenie, które ma działać po dotarciu do Marsa.
Dawno nie widziałem tak beznadziejnego filmu.
Dałem 2, żeby nie okrzyknięto mnie antysemitą. Ale jaja! To jest okropna tandeta, nie wiem czy bardziej w formie, czy w treści.
Można i o "trójkę" się pokusić, wykazując, że choć dotarł do Marsa, to realizatorzy udźwignęli ciężar artyzmu i nie lokowali tu widomo jakiego produktu.
Każdy co innego lubi i czego innego oczekuje. Ten film nie jest idealny, ale ma swoją głębię. Większość obecnych filmów z akcją non stop, nie zostawia po sobie żadnych wrażeń. Ten obejrzany w samotności, w nocy na projektorze zrobił na mnie dobre wrażenie. Kawałek solidnego kina. Nieścisłości odnośnie realiów nie są istotne. Liczy się nastrój i poczucie dobrze spędzonego czasu. Polecam dla wielbicieli prawdziwego SF.
Jaką niby głębię? Te przemyślenia astronauty, te wszystkie pytania i odpowiedzi, brzmią trochę jak jakieś Coelhizmy. Jak dla mnie to film niby próbuje zahaczyć o głębsze tematy, ale nie ma przy tym czegoś ciekawego do powiedzenia. Nie mówię że jest kiepski, ale na pewno wiele mu brakuje do miana dobrego SF.
Nastrój w połączeniu z nieco głębszą treścią i zejściem akcji na drugi plan, to był w "Drugiej Ziemii", "Ex machina", "Początku", "Moon". Na pewno nie tutaj.