W całym filmie podobała mi się chyba jedynie scena spotkania Charlotte z Sarą i sesja fotograficzna. I z walorów erotycznych to chyba byłoby na tyle.
Cała reszta jest zupełnie nijaka, pozbawiona jakiegokolwiek napięcia, prowadzona w powolnym, nużącym tempie. Niby jest tutaj ta atmosfera tajemniczości i "wampirzej namiętności", ale brakuje sedna - akcji.
Fani vampire movies raczej się na tej produkcji zawiodą. Temu filmowi najbliżej chyba do Zmierzchu, a i tak jest jeszcze lżejszy od niego dlatego jako horror kompletnie się nie sprawdza.
I choć nie ma tu jakichś poważnych wpadek, to wszystko jest jednak tak odtwórcze, a historia jest tak schematyczna i przewidywalna, że jedynie wspomniana przeze mnie wcześniej scena z uroczą Alyssą Milano wyróżnia się tutaj w tej swojej nijakości. I wcale nie mówię, że kino wampiryczne musi być pełne akcji - bynajmniej, ale można to zrobić po stokroć lepiej i z większą inwencją (patrz choćby: "Addiction" Abela Ferrary).
Moja ocena: 3/10.