Po rezygnacji Moore'a potrzebne były zmiany w konwencji i "odświeżenie" serii. Dalton jest Bondem bardziej serio - choć nie wcale nie pozbawionym dowcipu - i chyba najbardziej "ludzkim" z wszystkich Bondów (choć jeszcze lepiej to widać w jego kolejnym filmie), powróciła też trochę atmosfera filmów z Connerym. Warto także odnotować, że to ostatni Bond z muzyką legendarnego Johna Barry'ego i bodaj jedyny film z serii, w którym 007 jest monogamistą. :) Spokojnie 9/10.
Myślałem o tym filmie, ale jest tam bodajże scena jak Bond flirtuje z jakąś kobietą z kliniki Blofelda. ;)
Oj dobra, dobra, poddaję się. :P W zasadzie zapomniałem o tej pani na jachcie, chociaż ten epizodzik z nią w sumie i tak ma małe znaczenie. ;) Jakiegoś wielkiego romansu między nimi raczej nie było. :P
Oj dobra, dobra, poddaję się. :P W zasadzie zapomniałem o tej pani na jachcie, chociaż ten epizodzik z nią w sumie i tak ma małe znaczenie. ;) Jakiegoś wielkiego romansu między nimi raczej nie było. :P
Haha. Ciekawa rozmowa o monogamii Bonda. Jedynie najnowsza odsłona Bonda w wykonaniu Daniela Craiga ugania się za jedną kobieciną przez cały film (o ironio! iskro Bogów - Bond i monogamia?). Masz rację, że poczułem się jak oglądając stare i najlepsze Bondy z najlepszym Bondem w historii. Chociaż Daltonowi trochę brakuje do Sean'a.
Oglądałem kiedyś "Licencja na zabijanie" i wydawał mi się niespecjalną częścią Bonda, natomiast "w obliczu śmierci" jak najbardziej.
8/10
POZDRAWIAM !!!
W zasadzie w Quantum Bond nie ugania się za żadną kobietą. ;) Z Olgą żadnego romansu nie było, a wątek Gemmy ograniczył się jedynie do sceny łóżkowej, na której się ich "relacje" skończyły. ;) Raczej służyła ona tylko do zaspokojenia potrzeb Bonda, 007 bynajmniej się za nią nie uganiał. ;)
W ogóle ten umięśniony Craig, bez poszycia na klatce piersiowej, typowego dla Bonda jest jakiś dziwny nie uważasz?
Chyba, że na nowe czasy wybrano jakiegoś umięśnionego koksa z siłownii za rogiem (nie mam nic przeciwko ćwiczeniom siłowym - wręcz przeciwnie - mam do tych wszystkich ludzi szacunek, że im się chce. hahaha!). Bond zawsze był smukły, wysoki. Bardziej łapał kobiety na swój szarmancki styl bycia i inne rzeczy a nie posturę.
No cóż.
POZDRAWIAM !!!
W tym właśnie sęk, że Bond nie był nigdy jakimś napakowanym twardzielem tylko zwykłym człowiekiem o zwyczajnej posturze. ;) Nawet w książkach jest tak opisany. Zresztą na tym polega praca szpiega - ma niczym się nie wyróżniać i umieć wtopić się w otoczenie. Z tego właśnie powodu Craig zupełnie nie pasuje na Bonda, bo taki ktoś od razu wzbudzi podejrzenia. ;)
dobry, ale za to chyba najgorsza dziewczyna Bonda, tak tępego stworzenia dawno nie widziałem, strasznie mnie irytowała
Dalton jest moim ulubionym odtwórcą roli Bonda, według mnie jest najbardziej wiarygodny spośród wszystkich. Nie wiem kto zauważa tutaj brak humoru, przecież i w ' Living Daylights' i ' License to kill' sa zabawne momenty, a sam Bond- bardziej ludzki. Nie wpominam tu już o wyciętej scenie z dywanem xD
Living Daylights zachęcił mnie do zapoznania się z innymi częściami Bonda, w tym filmie jest czas na zwolnienie akcji, jak i na sporą dawkę adrenaliny( "śnieżny" pościg ;)). Myślę, że jest to o wiele lepsze niż ciągła akcja, narzucanie tempa. Jednocześnie czujemy że cały czas się coś dzieje.
A Dalton- jest w tej roli świetny. Tak właśnie można by sobie wyobrażać tajnego agenta.
Pozdrowienia dla wszystkich, którzy potrafią docenić mała zmianę wizerunku Bonda i jego "uczłowieczenie" :)