Podobieństw sporo. Zamiast grupy terrorystów w gorach,mamy jednego psychopatę. Zamiast charyzmatycznego Stallone'a,mamy jakiegoś,takiego mocno przygaszonego Berengera (moze "Pluton" ,ktory krecił rok wczesniej,dał mu się mocno we znaki)a Poza tym jest w dosc ciekawie,choc umiarkowanie emocjonująco. Góry (chyba Skaliste-te same co w "Rambo 1") piękne i ładnie obfotografowane. Jak na standardy the 80's,to taki średniaczek-na pewno do obejrzenia i uśmiechnięcia sie pod nosem.
Zdecydowanie do usmiechniecia sie i to pod nosem:-))
Berenger jakis wlasnie dziwny w swej roli, moze taki mial byc, ale kojarzy sie zwykle z rolami twardych facetow, a tu jakis taki mialki i te sceny z Sydneyem w namiocie jak go rozgrzewa po przemarznieciu, no ja sie usmialam do rozpuku...
Jedynie zdjecia Gor Skalistych przepiekne:-)
Film bardzo sredniaczek:-(