"Nie potrafię pogodzić się z tym, że człowiek rodzi się, by tracić swoje życie na pracy, która najczęściej polega na bezsensownym i monotonnym wykonywaniu tego samego" - te słowa reżysera doskonale opisują intencje twórców filmu. Rzeczywiście chyba taka jest perspektywa dla wielu z nas: pracujemy żeby żyć, często nie lubimy swojej pracy. Praca, dom, sen, praca, dom, ... ogólnie monotonia. Dlatego czasem trzeba zrobic sobie przerwę i zrobić coś fajnego (np. wyjechać w jakieś ciekawe miejsce) - tak odczytuję przesłanie tego filmu ;) Swoją drogą Wenecja pokazana w filmie jest raczej mało sympatycznym miejscem (brud, kieszonkowcy, tandetni malarze wciskający gówno swoim klientom, fałszywi arystokraci), w rzeczywistości wygląda znaczenie przyjemniej (przynajmniej "z wierzchu" - ja nie miałem okazji zwiedzać takich zakamarków jak Vincent, nie poznałem też "ducha" Wenecji siedząc gdzieś na dachu i zapijając winko). Nie wiem tylko czy po takich nagłych i niezapowiedzianych "wakacjach", byłoby do czego wracać. Sam film całkiem dobrze się ogląda, choć bez jakiegoś specjalnego zachwytu. Ciekawie, satyrycznie pokazane jest życie na wsi i praca w fabryce.