Lynchowski klimat i skondensowana atmosfera stanowią atrakcyjną otoczkę filmu. Zaczyna się bardzo mrocznie, tajemniczo i onirycznie. Szkoda, że w pewnym momencie obraz ten gubi swą hipnotyczną drapieżność i przypomina mało przemyślaną gmatwaninę, która straciła całą swą senną magię i stała się zwyczajnie papkowata.
Plus za natarczywego Steve'a Buscemi, JJ Leigh balansującą na granicy obłędu, świetną muzykę i efektowną czołówkę.