PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=209288}
6,7 42 728
ocen
6,7 10 1 42728
6,4 9
ocen krytyków
W stronę słońca
powrót do forum filmu W stronę słońca

Jako fan SF rozczarowałem się strasznie, bo film z wielu względów zapowiadał się dobrze. Reżyser, obsada, dosyć ciekawa fabuła. Początek też był w miarę w porządku ale im bliżej końca tym gorzej. Mam jedną wątpliwość która w zasadzie rozsadza cały ten film. Po co logicznie rzecz biorąc wysyłać w taką misję ludzi, skoro wystarczy czysta niezawodna technika? Czemu Niemcy w czasie II Wojny Światowej wysyłając nad Londyn rakiety V1 i V2 nie wsadzali tam ludzi? Hmmm, chyba dlatego bo nie ma po co, bo to tylko rodzi problemy! By zniszczyć jakiś obiekt wystarczy wysłać jakiś kontrolowany z Ziemi ładunek wybuchowy w jego kierunku i tyle, po sprawie. Nie trzeba wtedy taszczyć zasobów tlenu i innych gazów, wody, prądu, żarcia a nawet kibli. Straszna głupota. No ale ok. Takie założenie filmu, że jednak wysyłają. Idźmy dalej. Przytłacza ogrom niepotrzebnych, niby natchnionych scen, które strasznie męczą i co najgorsze – śmieszą. Tak jak ta ostatnia, gdy koleś odpala w końcu ładunek z wyrazem ekstazy na japie. Generalnie serwuje się tu nam cały cykl różnych typowo "ćpuńskich" pseudoartystycznych kadrów, które niczemu nie służą. Następna słaba rzecz – to kolejny film w którym wychodzenie w przestrzeń kosmiczną bez skafandra jest równie naturalną i bezpieczną czynnością, jak pójście na grzyby do pobliskiego lasku:) Dlatego dziwi tak stosunkowo wysoka ocena filmu. Zwłaszcza jeśli porówna się te wypociny np. do Odysei Kosmicznej 2001, czy 2010, które to filmy przychodzą mi na myśl podczas seansu. Komputer pokładowy na wzór HALA 9000, misja i wejście na inny wysłany wcześniej, opuszczony statek, a także pewien ogólny "klimat" tych filmów. I to nie jest tak, że nie rozumiem poza wizualnej części tego filmu, bo pewnie takie zarzuty się pojawią. Komuś słabo obeznanym z filmami może się on wydać głęboki i takie tam, ale to mylne wrażenie. Zapraszam do oglądnięcia "Odysei". Temu naprawdę daleko do tych wybitnych dzieł. Jedyne co tu mogę ocenić na plus to przyjemną dla oka scenografię. Jestem przekonany, że za 10 lat nikt nie będzie pamiętać o tym filmie, gdyż jest on mocno, mocno przeciętny. Dlatego tylko 3/10.

Qracz

Odyseja może i jest klasyką, ale jest też trochę męczącym obrazem (notabene zmęczyła mnie również i książka Clarka, którego uwielbiam czytać) :P

Ale pomijając powyższe, nie wiem czemu co rusz ktoś się czepia misji załogowej w tym filmie. Dwa fakty: po pierwsze cała wyprawa opierała się na założeniach teoretycznych, przy czym wymagała dolecenia aż do samego Słońca, po drugie wyraźnie widać, że w owych czasach SI nie jest super rozwinięta i bardziej odpowiada na pytania, niż samodzielnie myśli - więc taki sprzęt nie miał szans wykonać misji, zwłaszcza, gdyby trzeba było zareagować na potrzebę chwili.

ocenił(a) film na 3
chryssalid

Odpowiem kolegą o nicku - WlodekGr , mam nadzieję, że się nie obrazi:

"Fantastyka naukowa - jak sama nazwa wskazuje wymaga aby wizje fantastyczne nie były totalnym zaprzeczeniem aktualnej wiedzy naukowej. Temu ograniczeniu nie podlega oczywiście fantastyka nienaukowa czyli fantasy, świat baśni etc. Jeżeli autor porywa się na popełnienie dzieła z gatunku SF, to przede wszystkim powinien się trzymać zasad logiki i nauki, gdyż w przeciwnym wypadku tworzy co najwyżej bajkowy dziwoląg. Osobiście nie przepadam za filami o elfach, wróżkach, krasnalach etc ale nie mam nic przeciwko temu aby takie filmy określane jako fantasy oglądali sobie wielbiciele tego gatunku. Ale nawet mnie nie irytuje tak bardzo pojawienie się na ekranie elfa (czy innego stworka), jak bazowanie w filmie SF efektach czy historiach przeczących podstawowym prawom fizyki.
Jest podstawowa różnica między fabuła w której statek kosmiczny jest napędzany silnikiem wykorzystującym anihilację materii i antymaterii, a jakimś niewiarygodnym scenariuszem zaprzeczającym zasadom termodynamiki. Silnika na antymaterię nie umiemy jeszcze zbudować (ale być może w przyszłości się to uda), ale chyba nigdy nie uda nam się złamać
zasad termodynamiki (wtedy moglibyśmy nawet wskrzeszać zmarłych).
Wracają do filmu - próba ponownego "rozpalenia Słońca" za pomocą ładunku jądrowego o osiągalnej przez człowieka masie, jest tak śmieszna że pomysł nadaje się scenariusz komedii a nie filmu SF.
Odpowiadając na zarzut że nie wiemy "na pewno" jak szybko będzie gasnąć nasz Słońce, mogę napisać tylko tyle - z obserwacji astronomicznych wielu milionów gwiazd wiemy że zdarzają się przypadki wybuchu "zamierających" gwiazd (taki wybuch trwa czasami tylko minuty co na astronomiczną skalę czasu jest wyjątkowo szybkim zjawiskiem). Jednak nigdy nie obserwujemy tak szybkiego gaśnięcia gwiazd, bo to po prostu jest fizycznie nie możliwe. Gdyby nawet w naszym Słońcu zgasły nagle wszystkie reakcje termojądrowe to i tak nasze kochane Słoneczko stygłoby co najmniej kilkaset lat. Scenograf tego filmu powinien choćby pobieżnie przeczytać podręcznik Astrofizyki przed przystąpieniem do pisania scenariusza.
Cyt "Czy dalej będziesz oczekiwał od filmu S-F, by był to film naukowy?" - chyba mylisz pojęcia - film naukowy to dokument który powinien być w 100% zgodny z aktualnym stanem wiedzy (ludzkości a nie autora) i nauki, zaś film fantastyczno-naukowy może tworzyć fabułę bazującą na fantazji, ale jednak nie przeczącej nauce."

Tu jest zawarte wszystko co chciałbym dodać i dosyć przystępnie napisane.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 5
Qracz

Pomijam rzeczy o których kompletnie nie mam pojęcia, nie czytałem, nie interesowałem się (taki ze mnie buc), czyli jaką masę powinna mieć bomba, która "rozbudziłaby gwiazdę" i czy człowiek kiedykolwiek mógłby ją wytworzyć, tudzież tempo wygasania gwiazdy, gdzieś czytałem artykuł na temat reakcji organizmu (np. ludzkiego) na próżnię i z owego wyraźnie wynikało, że obecność ciała w próżni nie powoduje wyflaczenia się jelita grubego i cienkiego przez oczodoły, ba, nawet taki sobie człowiek jest w stanie przetrwać jakiśtam czas bez doświadczenia urazów nieodwracalnych.

Ogólnie rzecz biorąc myślę, że tu chodzi już raczej o personalne wymagania dotyczące tego filmu, tak na dobrą sprawę do większości filmów podpiętych pod science fiction można by się przyczepić pod kątem niedorzeczności naukowych, a jeżeli są takie, do których nie można (i mają chociaż odrobinę ciekawą fabułę), to bardzo proszę o podanie kilku tytułów, bardzo chętnie obejrzę.


P.S
Scena z bombą- tu się zgadzam, niestety- wydaje mi się, że to przerysowane zakończenie ma przemawiać w myśl motta "Jak chcesz, to możesz wszystko i nie przeszkodzi Ci w tym 2 metrowy, poparzony psychol, a jak już to zrobisz, to zoba jakie fajna łaaaa..."

ocenił(a) film na 3
Geckon

W 100% zgadzam się z tym PS. Bo że film jest głupkowaty to prawda, ale można przymknąć oko na te naukowe aspekty. Najbardziej drażniło mnie w nim to, że jest taki trochę "wieśniacki", a do tego niezamierzenie śmieszny (co jest już katastrofą dla twórców filmu) - zwłaszcza ta końcówka, tak jak piszesz. Oglądałem film razem z dwoma osobami i wszyscy parsknęliśmy śmiechem w tej ostatniej scenie, jak ten koleś z dziwną facjatą w końcu detonuje bombę z ekstazą wypisaną twarzy. AAAaaaa.

Qracz

Nie za bardzo tylko rozumiem jak Twoja odpowiedź ma się do mojej uwagi nt. misji załogowej (bo tylko do tego się tu odniosłem) ;-)

A co do zasad fizyki - owszem, nie da się ich złamać, natomiast można czasami obejść (nie przekroczysz prędkości światła, a mimo to hipotetycznie jesteś w stanie przenieść się z jednego miejsca w inne dużo szybciej, zakrzywiając czasoprzestrzeń itd.) - dlatego podchodzę dość swobodnie do owej fantazji w filmach s-f, gdyż niejeden raz zjawiska naszego świata nas zaskakiwały, a jeśli jest coś czego nadal dokładnie nie poznaliśmy (np. nasze Słońce, o którym niewiele wiemy) to wszystko się może wydarzyć. Film nawet nie sili się na wyjaśnienie zasady działania bomby i słusznie, bo nawet gdyby miało to jakieś naukowe podstawy, to zapewne nie starczyłoby czasu, by to widzowi wyjaśnić.

Co do klimatu to film traci go wraz z powrotem na Ikarusa II.

ocenił(a) film na 3
chryssalid

Odnosiłem się do wypowiedzi Gecona. Niemniej przy okazji też podzielam opinię o klimacie. Bo podszedłem do filmu bardzo zainteresowany, z entuzjazmem itd bo uwielbiam S-F, bardzo dobre zdjęcia zapowiadały świetny film ale później całkowicie zmarnowali potencjał i klimat filmu.

Qracz

Geckon to się chyba kamufluje, bo ja nie widzę tam jego wypowiedzi :D, może jakiś błąd w serwisie...

Najciekawsze rzeczy w tym filmie powinny się wydarzyć na Ikarusie I :((

ocenił(a) film na 5
chryssalid

Dementuje pogłoski o moim rzekomym kamuflowaniu, pewnie filmweb dał przysłowiowej i metaforycznej "dupy". :)

Nadal zastanawiam się, jak można z taką łatwością błyskawicznie zniszczyć naprawdę zdawałoby się fajnie zapowiadający się film. To już drugi taki przypadek, pierwszym był "I am legend".

Geckon

Mi dla odmiany bardzo podobał się I am legend od początku do końca - niestety nie miałem przyjemności czytać książki, czy też oglądać pierwowzoru, ale orientuję się że różnice i sens całości są całkowicie odmienne. Niemniej jednak wersja z Willem Smithem przypadła mi do gustu.

ocenił(a) film na 5
chryssalid

Z tego co wiem, w książce w miarę rozwoju akcji główny bohater odkrywał, iż zarażeni wirusem stworzyli coś na wzór nowej cywilizacji, a on sam jest jedynie reliktem przeszłości i tak też powinien wyglądać film, szczególnie zakończenie mnie zraziło- za dużo poświęcenia, patriotyzmu i generalnie hollywoodzkiego miszmaszu, ale przecież nie ten film się w tym temacie rozchodzi. :P

ocenił(a) film na 10
Qracz

No to nie ma takiego dzieła sci-fi które by spełniało tę definicję

ocenił(a) film na 4
Qracz

Dobrze napisane.

ocenił(a) film na 10
Qracz

Hmm a tak się spytam, czy kolega V1 w ogóle widział??? A może widział też V2 ??? Bo jakby widział i trochę poczytał to by wiedział, jak były sterowane V1 i jak były testowane i dlaczego wsadzano do nich ludzi... do V2 zapewne też bo były to pierwsze tego typu rakiety na świecie. Nie można siebie nazywać znawcą i równać z błotem taki film i jeszcze mieć czelność porównywać go z odyseją. Czyżby ów fan nie widział patetycznych niemalże niemych scen w odyseji, i typowo politycznych można by rzec mentorskich dialogów rodem z zimnej wojny w odyseji 2010 ? A może fan nie zrozumiał czym był sunshine.... Kiedyś Panowała taka niepisana zasada że jak nie rozumiem, to się nie wtrącam, lub naprawdę starannie ważę słowa próbując wziąść udział w dyskusji, teraz widzę każdy z buciorami, "po lekkim piwku" wpi...la swoje trzy grosze, złotówki i całe stówy, bo mu się k...a zdaje że coś wie i coś umie... więcej szacunku Panowie, więcej pokory i zastanowienia.

ocenił(a) film na 10
boe666

żeby nie było. Osobiśice uważam że od 1:30 to 1:34 - najlepsze 4 minuty gatunku jaki widziałem, a widziałem sporo.

ocenił(a) film na 3
boe666

Aha, a mi się wydawało ,że V1 (vergeltungswaffe 1 z niem. broń odwetowa nr 1) - to "bezałogowy samolot, napędzany odrzutowym silnikiem pulsacyjnym" Trochę kompromitacja, co? Czytajmy dalej "Do celu doprowadzał go automatyczny pilot, który za pomocą małego śmigiełka zamocowanego na dziobie, odliczał dystans. Po osiągnięciu odpowiedniego dystansu, autopilot odchylał lotki, powodując gwałtowne nurkowanie" Chyba ktoś inny musi sobie poczytać trochę. Widzę, że kolega zarzuca innym brak rozumienia, a sam kompletnie nie zrozumiał mojego zasadniczego zarzutu dotyczącego tego filmu. Napiszę wielkimi literami, może wtedy trafi coś - OTÓŻ NAWET W XVIII WIEKU JAK KTOŚ CHCIAŁ COŚ ZNISZCZYĆ TO STRZELAŁ DO TEGO I TYLE. Oprócz rakiet wystarczy jeszcze prostszy i bardziej kompromitujący przykład - zwykła broń palna - wystarczy zwykły chamski pocisk i po problemie. A ci tam do k... robili Ci wszyscy ludzie? Czysty debilizm. Od cywilizacji z przyszłości oczekiwał bym trochę więcej inteligencji. Poza tym cały film jest strasznie słaby, a na dodatek wieśniaki. Podtrzymuję swoje zdanie, a na dodatek wspiera je kilku znajomych których oglądało tego gniota i byli podobnie jak ja rozczarowani. Swoje zdanie mogą wypowiadać nie tylko ekspercie, za jakiego ma się najwyraźniej mój przedmówca, ale wszyscy. To nie jest fizyka kwantowa koleżko, tylko zwykły słaby film dla nastolatków. Dlatego Twój argument jest całkowicie nieadekwatny. Zamiast zarzucać innym niewiedzę lepiej poczytać chłopie i się nie kompromitować...

ocenił(a) film na 10
Qracz

"Od cywilizacji przyszłości oczekiwałbyś trochę więcej inteligencji...", hmm dość ciekawe stwierdzenie, szczególnie w przypadku gdy Danny Boyle oczekiwał trochę więcej inteligencji od widza.. a tu patrz - nie udało się. Ale cóż, zdarza się i nie należy mieć co do tego żadnych pretensji, a już na pewno nie do samego siebie... Jakby się zastanowić to w "rasie przyszłości" nie ma też miejsca na podróż jednego człowieka na księżyc, która ma miejsce w Odysei - no bo niby po co - takie marnotrawstwo zasobów, powietrza i sprzętu, że o kiblach nie wspominając. Inteligencja nie dopuszcza też człowieka w filmie moon, bo niby po co go kopiować i odtwarzać i do tego jeszcze programować, uczyć, żywić... to marnotrawstwo, maszyny winny to załatwić lepiej, szybciej i taniej... Jak amerykanie chcą coś zniszczyć, to najpierw wołają "dokopmy im" a potem z patetycznym i gromkim "huraaaaaaa" lecą by zadźgać wroga, a dopiero jak się do niego zbliżają zaczynają strzelać - przeważnie z broni automatycznej, która wyrzuca z siebie setki kul na minutę, nie robiąc na wrogu wrażenia... o takim strzelaniu mówiłeś - takim prawdziwym i jedynie słusznym (oczywiście w tej przestrzeni inteligencji do której nie dorastam). Co do V1 i V2 - moją wiedzę nie czerpię z wikipedii ale również z innych źródeł - V1 miały wiele problemów z systemem sterowania, który był diagnozowany przez ludzi siedzących w kokpicie - w przestrzeni inteligencji którą kreślisz, z pewnością domyślisz się co to oznacza w statku latającym w którym konstruktorzy nie przewidzieli opcji "lądowanie" - a jak nie to cię naprowadzę - statystycznie przeżywalność bliska zeru.
Co do słabości filmu... cóż być może oglądałeś film w kiepskim kinie (wątpię), a może w marnej kopii w której G widziałęś i jeszcze mniej słyszałeś, stąd też twoje spostrzeżenia i "refleksie" oraz co ważne użyte metafory, epitety i przymiotniki.
Obejrzyj jeszcze raz Odyseje i napawaj się harmonią i doskonałością przekazu, logiką, przyczynowością wydarzeń idealnie przedstawionych i scharakteryzowanych... jak już zaśniesz, nie wstawaj, poczekaj do rana. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
Qracz

Co do nierealnych praw fizycznych:
1. Grawitacja - znajdowali się w koronie słonecznej, tak więc blisko największego obiektu w naszym ukladzie a więc obiektu z najwiekszą grawitację... Dlaczego nie spadli? Bo mieli dość duży "parasol" na który napierało ciśnienie korony słonecznej. Grawitacja mogła być i dla mnie to prawdopodobne...
2. Wyjście w kosmos bez skafandra i przeżycie? Było już w odysei choć tam to był czysty debilizm w którym gość otwiera oczy patrzy na monitor i naciska guziki - w próżni:) Tutaj było bardzo realistycznie i realne - i niech mi nikt nie mówi że gwałtowna dekompresja powoduje gotowanie się krwi i takie tam pierdoły - udowodniono że są wysokie szanse na przetrwanie 60 do 90 sekund w całkowitej próżni bez skafandra - polecam literaturę. Należy też pamiętać o ciśnieniu cząstek - z pewnością nie było tam całkowitej próżni.
3. Dźwięk w próżni:) w koronie słonecznej jest dużo czastek... mogą drgać, choć dynamiki fortepianu raczej byś nie usłyszał.
4. Płomienie w próżni:) A silnik rakietowy - spala się w próżni, tzn wystepuje płomień??? Przecież jest paliwo i utleniacz - tutaj był tlen i materiały łatwopalne a do tego dość dobry "zapłon"..

To tyle w zakresie "praw fizyki" w filmie. Idea bomby na słońcu? Nie wiem ale jako jedyny film pokazał skalę "bomby" stanowiącej wszystkie materiały rozszczepialne z ziemi, w stosunku do słońca, pokazał kruszynkę na tle gwiazdy i pokazał to naprawdę świetnie... Czy zapłon kruszynką jest realny? Zależy jak mało brakuje do zwiekszenia "głebokości" syntezy - możliwe że brakowało naprawdę niewiele stąd misja i ikarus - jest to realne jak się dobrze zastanowić czym jest słońce i jak działa, ale film to sci-fi przecież a nie książka do fizyki.

ocenił(a) film na 1
boe666

Kolego @boe666 - piszesz Waść bzdury bo:

1. W koronie słonecznej występuje oczywiście ciśnienie "wiatru słonecznego", lecz jest ono o wiele za małe by wywołać jakikolwiek odczuwalny efekt. W dalszych wypowiedziach bazujesz na istnieniu tych cząstek do potwierdzenia możliwości przewodzenie fal dźwiękowych, co też jest pewnym nadużyciem. Gdyby nawet wielkość parasola była wystarczająca do wytworzenia siły odpychającej Ikara od Słońca, to przecież byłoby to zjawisko niepożądane z punktu widzenia celu misji, gdyż cel ten zakładał lot w kierunku Słońca, a nie odwrotnie (prosta logika się kłania).

2. O wychodzeniu w kosmos bez skafandra już się rok temu wypowiadałem - jest to oczywiście możliwe ale mocno nie zalecane z powodów zdrowotnych. Zarzut do tego gniota (w tym aspekcie) mam taki, że spacerek ten w wykonaniu porąbanej załogi statku był przedstawiony niekonsekwentnie i przeczył fizyce. Owijanie delikwentów folią w celu zmniejszenia utraty ciepła w próżni, jest totalną fizyczną bzdurą, a szczytem głupoty było pokazanie jak jeden z próżniowych spacerowiczów zamarza w ciągu krótkiego czasu do tego stopnia, że rozbija się jak sopel lodu po uderzeniu o jakąś część statku. Tu też kolega próbuje posiłkować się cząstkami w celu "zmniejszenia próżni" - oznacza to że nie widzisz Waść różnicy między ciśnieniem statycznym i dynamicznym.

3. Tu znów te "cząstki" i to w dużej ilości - mają oczywiście pomóc w przenoszeniu dźwięku. Fala dźwiękowa to fala zgęszczeniowa (periodyczne zmiany ciśnienie statycznego). By zaistniała musi istnieć środowisko sprężyste w którym się może rozchodzić. Zmiany te po dotarciu do błony bębenkowej mogą być słyszalne przez człowieka w paśmie od ~20 Hz do ~20 kHz. Można też słyszeć przez bezpośrednie "przyłożenie ucha" do drgającej powierzchni - konieczne jest po prostu wprawienie w ruch drgający elementów ucha wewnętrznego. Wiatru słonecznego w sposób bezpośredni usłyszeć się nie da, a jeżeli ulubionych przez Ciebie "cząstek w koronie" będzie za dużo, to nasłuchujący delikwent po prostu umrze od bardzo silnego promieniowania, gdyż cząstki te są bardzo wysokoenergetyczne (dzięki pasom Van Allena możemy to przeżyć na powierzchni Ziemi).

4. Silnik rakietowy w próżni się nie spala i lepiej żeby tak nie było, gdyż nie jest to przydatna cecha żadnego silnika. Jeżeli już coś ma się spalać to paliwo dostarczane do komory spalania tegoż silnika, ale warunki tam panujące są bardzo dalekie od warunków próżniowych :).

--------------------------------

Co do V1 i V2 - podczas prób pierwszych V1, mógł w środku "siedzieć człowiek", ale tylko na potrzeby obserwacji działania mechanicznego autopilota. Docelowa bomba V1 była na 100% bezzałogowa (Japończycy mogli sobie pozwolić na pilotów kamikadze, Niemcy już niestety nie :)
V2 nie mogła być pilotowana przez człowieka ze względu na przeciążenia i problemy z przeżyciem załogi - była to chyba pierwsza rakieta balistyczna.

-------------------------------

Sprawa bomby - to najbardziej kuriozalny aspekt tego badziewia spłodzonego przez Boyle'a. Jak już pisałem na tym forum zjawisko "zgaśnięcia" reakcji termojądrowych we wnętrzu Słońca jest zjawiskiem fizycznie niemożliwym (oczywiście pod warunkiem istnienia wodoru w jądrze gwiazdy). Dlatego pomysł ponownego zapalania tego co nie może zgasnąć jest pomysłem "tylko dla idiotów".
Jeżeli jednak na potrzeby dyskusji zgodzę się na chwilę, że te reakcje zostały "zgaszone jak płomień świecy" to najlepszymi zapałkami będzie bomba termojądrowa gdyż:

1. Jest o wiele silniejsza od bomby atomowej z materiałów rozszczepialnych.
2. Materiału do zbudowania bomby termojądrowej mamy o wiele więcej (tyle ile wody w oceanach).

Problem w tym, że całe Słońce to jedna wielka ciągle wybuchająca bomba termojądrowa, więc dodawanie tak mikroskopijnie małej dodatkowej ilości paliwa do Słońca nic by nie zmieniło.

To jest właśnie najgłupszy pomysł na film SF jaki kiedykolwiek widziałem :)))


ocenił(a) film na 10
WlodekGr

hmm proszę jaki wywód. To teraz ja, postaram się nie używać inwektyw, jak przedmówca.
1. Tak więc napór cząstek na parasol słoneczny, jest tylko i wyłącznie daleko idącym uproszczeniem gdyż jak dotąd nikt w koronie słonecznej pomiarów nie robił. Fakt bytności w koronie słonecznej ewidentnie obrazuje scena skoku cappy w której sceneria za nim pokazuje materię słoneczną. Czy i jaki jest napór owych cząstek, nie mam bladego pojęcia, ale kpiną byłoby założenie że żaden. Fakt też że słońce posiada przynajmniej teoretycznie, pokaźną grawitację, w myśl zasad fizyki, uniemożliwiłby pojazdowi tego typu jakiekolwiek zatrzymanie się czy manewrowanie, co w filmie miało miejsce. Dla mnie logicznym jest że napór czastek był w zamyśle reżysera i scenarzysty fundamentalną siłą, która dawała tej misji choć cień realizmu. Natomiast czym innym jest twierdzenie, jak to Ty właśnie ująłeś, upraszczając, iż owy napór jest pomijalny. Dla mnie założenie pomijalności tegoż naporu, a więc i ciśnienia tych cząstek, to nieznajomość podstawowych prawideł fizyki, że o otwartym umyśle nie wspominając. Taką pomijalność w kontekście tego filmu można by skwitować jednym zdaniem: Byłeś w koronie słonecznej? Nie, to pitol.

2. Wychodzenie w kosmos bez skafandra... cóż skoro w tym jak to ujałeś "gniocie" kretynizmem było owijanie się folią, to w odyseji, jak już wspominałem, czyli nie w "gniocie" a w klasyku gatunku, jak zapewne uważasz, otwarcie oczu , dotykanie metalowych przedmiotów, oraz pisanie na klawiaturze w całkowitej próżni to całkiem trafne zachowania i bardzo realne, zgodne zapewne z najnowszą wiedza fizyczną :). Nie jest moją ideą analizowanie jaki wpływ na ciało w próżni ma pomijalne w tym aspekcie ciśnienie statyczne a już tym bardziej dynamiczne, gdyż jest to film sci-fi. Sam będąc w podobnej sytuacji odruchowo owinąłbym się folią, gdyż -273 st celcjusza, czyli teoretyczna temperatura, jest wymowna. Co z tego że trudno tu mówić o temperaturze przy braku czastek, intuicja to intuicja. Co do zamrożenia- zgodzę się, ale tak jest każdym filmie w którym jest taka scena - wskaż może jakikolwiek inny film w którym ciało wyrzucone bez skafandra w próżnię, nie rozstrzaskuje się na kawałki przy kontakcie z przeszkodą ? oczywiście nie liczac filmów dokumentalnych :) ups takich nie ma, to paradokumentów.

3. Co do dźwięków - tutaj to już przegiołeś, bo w scenie wyjścia bez skafandrów panowała cisza. Sa cząstki, czastki drgają i oddziałują na skafander lub poszycie statku i przez to fale dźwiękowe mogą być słyszalne. Scena z wybuchem statku (po skoku) mogła być słyszalna właśnie w ten sposób, oczywistym jest że ucho nieuzbrojone w owych cząstkach raczej nic by nie usłyszało, i w tym "gniocie" było to dobrze pokazane.

4. No i wreszcie bomba. btw, V1 nie były sterowane zdalnie tylko spadały na londyn po wyczerpaniu paliwa, jedynym sterowaniem były zyroskopy aby leciały poziomo i trzymały kurs. Kończyło się paliwo, opadały i wybuchały. Ludzie testowali ten system na sobie (siedzieli w tych "kajutach"). Wywód na temat V1 i V2 dotyczył głupiego zarzutu że NAWET V1 były sterowane zdalnie, a w tym "gniocie" musieli być ludzie i to wg. wcześniejszego przedmówcy było głupotą tego filmu. Nie zamierzam więcej dyskutować na temat V1 czy V2,
Co do bomby - cóż słońce jak to słońce tracąc masę (synteza) traci grawitację, tracąc grawitację, traci ciśnienie które podtrzymuje syntezę, dlatego też słońce w miarę wypalania będzie się powiększać, by w końcu gdy wyczerpie już nawet hel, ciśnienie syntezy będzie tak małe że zapadnie się. A teraz wyobraźmy sobie sytuacje w której nieznany nam czynnik wpada w słońce (kometa, meteoryt czy co tam bądź) i powoduje zahamowanie syntezy (w końcu to film sci-fi), Co się wówczas dzieje. Małe zahamowanie spowoduje zmniejszenie ciśnienia a wiec i częściowe zmniejszenie średnicy gwiazdy. Grawitacja bowiem pozostaje ta sama, skala syntezy spadnie, zmniejsza się energia wyzwalana. mniej energii - zima na ziemi. Czy detonując bombę wewnątrz korony, nie możemy spodować chwilowego wzrostu ciśnienia, które to z kolei spowoduje zwiększenie poziomu syntezy wcześniej wyhamowanej nieznanym czynnikiem???? Ja uważam że jest to możliwe, co opisałem wcześniej. Czy jest to możliwe czy nie? A czy jest możliwy zapłon jowisza? Oczywiście że jest możliwy, a jednak to nadal sci-fi.

Podsumowując - twierdzenie że całe słońce to jedna wielka ciągle wybuhająca bomba termojądrowa, to nie tylko obraza dla naszej gwiazdy, ale jednocześnie propagowanie tezy iż fizyka 21 wieku znana przez niejakiego WłodkaGr z filmwebu wysyca wszelkie tajniki nie tylko syntezy jądrowej ale co wazniejsze syntezy w naszej dziennej gwieździe. No tak ciasnego umysłu dawno nie miałem okazji czytać.

To że jeden kretyn z drugim stworzył lat temu 50 bombę jadrową która polegała na wybuchu nuklearnym który wywołał syntezę kilku gramów jąder deuteru, co spowodowało jedynie całkowite zniszczenie w okolicy - nie oznacza że ten ktoś zjadł wszystkie rozumy, a już na pewno nie upoważnia Ciebie do twierdzenia że nasza dzienna gwiazda to tak samo prymitywny twór jaki został zdetonowany przez ludzi. Na słońcu trwa bowiem synteza jądrowa, której my ludzie nie powinniśmy tak płytko oceniać.

ocenił(a) film na 1
boe666

Jak widać obejrzenie tego gniota przez nieprzygotowanego widza może spowodować niewyobrażalne spustoszenie w jego świadomości i postrzeganiu przezeń otaczającego nas świata. Co gorsze ma też wpływ na podstawy logicznego myślenia.

Nie chcesz Kolego używać inwektyw - OK, to Twoja decyzja, ale ja wolę już czytać inwektywy kierowane pod moim adresem niż totalne bzdury.

1. Czytając Twoje wypowiedzi dochodzę do wniosku, że coś o fizyce niby wiesz, ale wnioski które czasami przytaczasz są są najczęściej absurdalne. Powód - moim zdaniem brak wiedzy ilościowej jak np wielkość ciśnienia "wiatru słonecznego" czy ilość atomów w 1 m3 niedoskonałej próżni kosmicznej występującej w pobliżu Słońca. Nie mając tej wiedzy budujesz czasami kompletnie błędne teorie. Siła grawitacyjnego "przyciągania" na powierzchni Słońca sięga ~30g. Gdybyś Kolego nawet zapomocą monstrualnego parasola wykorzystującego ciśnienie "cząstek" zatrzymał opadanie statku na Słońce, to załoga tegoż statku straciłaby przytomność już po sekundzie, a po kilkunastu miałbyś same trupy. 30g jest praktycznie nie do przeżycia - piloci myśliwców wojskowych (np F16) wytrzymują ~10g ale tylko przez kilkanaście sekund, leżąc w odpowiedniej pozycji i będąc wspomaganym przez specjalny skafander. O zrobieniu czegokolwiek przy 15g nie ma co marzyć, 30g rozsmarowałoby załogę na podłodze statku na amen.
Dlatego osiąganie efektu grawitacji tą metodą jest trochę chybione.

Cyt "Czy i jaki jest napór owych cząstek, nie mam bladego pojęcia, ale kpiną byłoby założenie że żaden." - dziwna logika - w jednym zdaniu przyznajesz że o czymś nie masz bladego pojęcia, jednocześnie twierdząc ze 'coś' byłoby kpiną. Zdecyduj się, albo masz o czymś pojecie i wypowiadasz swoje zdanie, albo przyznajesz że nie masz i nie piszesz nic więcej.

Cyt "Fakt też że słońce posiada przynajmniej teoretycznie, pokaźną grawitację, w myśl zasad fizyki, uniemożliwiłby pojazdowi tego typu jakiekolwiek zatrzymanie się czy manewrowanie, co w filmie miało miejsce…" - brak elementarnej wiedzy z podstaw dynamiki/mechaniki (dział fizyki). Słońce posiada "pokaźną grawitację" nie teoretycznie tylko 'rzeczywiście i praktycznie'. Wielkość tej 'grawitacji' możesz sobie wyliczyć za pomocą trywialnego wzoru (stała grawitacji, masa Słońca i odległość). Ale ta "grawitacja" wcale nie przeszkadza w wykonywaniu manewrów orbitalnych (fakt - nie wszystkich). Będąc wewnątrz statku poruszającego się po orbicie eliptycznej tak ciasnej że perihelium dotyka korony Słońca, nawet byś nie wyczuł tej grawitacji, gdyż w pojeździe tym panowałby przez cały czas prawie idealnie stan nieważkości, czyli braku grawitacji.

Cyt "Dla mnie logicznym jest że napór czastek był w zamyśle reżysera i scenarzysty fundamentalną siłą, która dawała tej misji choć cień realizmu." - a dla mnie logicznym wcale nie jest :)

Dalej rozpisujesz się Waść na temat pomijalności pewnych zjawisk. Cóż - tu zaczyna się troszeczkę śliski grunt, gdyż pomijalność jest uzależniona od przyjętych kryteriów i najczęściej pułapki tkwią w szczegółach. W tym miejscu można by się za dyskutować na śmierć, ale jeśli chcesz możemy szerzej na ten temat pogadać.

W koronie słonecznej nie byłem (chyba nie był tam żaden człowiek) jak i w wielu innych miejscach we wszechświecie, co wcale nie przeszkadza wypowiadać się z sensem na temat panujących tam warunków (tu też można by wiele napisać). Po to są właśnie nauki typowo techniczne, by radzić sobie z takimi zagadnieniami.

2. Odnośnie wychodzenia w próżnie, nie chce mi się już  pisać na ten oklepany temat, ale
cyt: "Co do zamrożenia- zgodzę się, ale tak jest każdym filmie w którym jest taka scena - wskaż może jakikolwiek inny film w którym ciało wyrzucone bez skafandra w próżnię, nie rozstrzaskuje się na kawałki przy kontakcie z przeszkodą ?".
A co to ma do rzeczy ? Duża ilość filmów pokazujących jakąś fizyczną bzdurę, wcale jej nie czyni bardziej realną, a jedynie bardziej ogłupia nieprzygotowanego odbiorcę. Dla mnie filmy (zwłaszcza SF) nie są źródłem wiedzy, a co najwyżej źródłem przyjemnych bądź nieprzyjemnych odczuć podczas ich oglądania.

3. Ja się nie wypowiadałem na temat jakiegoś konkretnego ujęcia w tym "dziele", (np klatka 23:45.17) tylko ogólnie w temacie rozchodzenia się fal dźwiękowych w ośrodkach sprężystych. Jak widać ten pozornie drobny szczegół umknął Twojej uwadze - ośrodek musi posiadać właściwości sprężyste, by mogły być w nim propagowane fale zgęszczeniowe.
I wszędzie pisałem o "uchu nieuzbrojonym" - po odpowiednim uzbrojeniu możesz usłyszeć nawet dźwięki emitowane przez całą galaktykę, pulsary etc. Problem w tym, że to co usłyszysz nie było propagowane przez przestrzeń jako fala dźwiękowa, a jedynie jako fala elektromagnetyczna, czy raczej strumień fotonów. Fotony te po zamianie w antenie na ruch elektronów, wzmocnieniu modulacji wprawiają w drgania membranę głośnika, która z kolei zaburza ciśnienie otaczającego ją powietrza tworząc falę zagęszczeń czyli słyszalny uchem nieuzbrojonym dźwięk.
Tym sposobem można (teoretycznie) usłyszeć dźwięk rozpadającego się statku obcych (UFO) trafionego promieniem naszego "działka jonowego" ale tylko dlatego że podczas tego trafienia będą emitowane fotony elektromagnetyczne, które można odebrać anteną i po opisanym przetworzeniu usłyszeć jako dźwięk (akustyczny). Jednak to wcale nie oznacza że 'ten dźwięk" przeszedł sobie przez próżnie - to jest fizycznie nie możliwe.

Propagacja dźwięku w gazie "cząstek" otaczających koronę Słońca, a dokładniej w plazmie wiatru Słonecznego jest teoretycznie możliwa, tylko praktycznie jest pomijalna. Powód tkwi w prędkościach w/w cząstek. Cząsteczki wiatru słonecznego są to wysokoenergetyczne protony, elektrony etc których prędkość jest porównywalna z prędkością światła (rząd wielkości). Fale zgęszczeniowe, które miałyby propagować dźwięk w tym środowisku to prędkości rzędu kilkuset metrów do kilkudziesięciu kilometrów na sekundę. Jaka to jest różnica to chyba nie muszę już Ci wyliczać - zjawisko jest pomijalne, nie mówiąc już o tym że błona bębenkowa jest kiepskim detektorem wiatru słonecznego.


4. V1 i V2 - nigdzie nie pisałem o zdalnym sterowaniu w/w pocisków. Ale ja też nie chcę się dłużej rozpisywać na temat V1 czy V2, tylko kwestii poruszanej przez Kolegę Qracz z którym zgadzam się w 100%. Mamy rok 2012 i już jedno państwo a nie cała ludzkość potrafiło nie tylko "celnąć" w Marsa, ale wylądować na powierzchni i wysyłać zwrotnie informację na Ziemię. I nie ma co tu pisać o zdalnym sterowaniu, gdyż ze względu na opóźnienia w propagacji sygnału radiowego na tak duże odległości, o ręcznym zdalnym sterowaniu nawet nie ma co marzyć. Jedynym rozwiązaniem było w pełni autonomiczne (mądre) urządzenie, które potrafiło wykonać perfekcyjnie cały manewr lądowania bez 'podpowiedzi z Ziemi'.
Nie pamiętam już w którym roku toczy się akcja tego gniota, ale nawet przez 20 lat ludzkość poczyni postępy w dziedzinie budowy robotów, a nie dozna uwstecznienia. Dlatego pytanie czemu nie wysłano bomby-robota jest nie tylko zasadne, ale w 100% logiczne.
I nie próbuj się tu spierać z kolegą Qracz, bo w tym aspekcie jesteś skazany na porażkę.


Na zakończenie astrofizyka :)

Kolego nie pisz takich rzeczy bo mnie normalnie osłabiasz :)

Cyt "Co do bomby - cóż słońce jak to słońce tracąc masę (synteza) traci grawitację, tracąc grawitację, traci ciśnienie które podtrzymuje syntezę, dlatego też słońce w miarę wypalania będzie się powiększać, by w końcu gdy wyczerpie już nawet hel, ciśnienie syntezy będzie tak małe że zapadnie się…" -

Gdzieś dzwonią ale gdzie? :)))
A. Słońce tracąc masę "traci grawitację" (brzmi kulawo ale zdzierżę i to) - to fakt tylko diabeł tkwi w ilości. Ilość masy którą Słońce straciło na świecenie przez cały czas swego istnienia, jest porównywalny z błędem oszacowania masy Słońca, czyli jest to efekt praktycznie nie mierzalny!!!
B. To nie ciśnienie podtrzymuje syntezę a TEMPERATURA!!! - ściskać to sobie możesz wodór i hel ile chcesz a do syntezy nie doprowadzisz, gdyż na to jest potrzebna energia kinetyczna uderzających w siebie cząstek niezbędna do pokonania bariery kulombowskiej otaczającej jądro.
C. Nie ma czegoś takiego jak 'ciśnienie syntezy' - nie twórz nowych pojęć jeżeli nie wiesz o czym piszesz. Fizyka jądrowa to krytyka filmowa - tu jest wymagana PRECYZJA wypowiedzi.


Cyt " A teraz wyobraźmy sobie sytuacje w której nieznany nam czynnik wpada w słońce (kometa, meteoryt czy co tam bądź) i powoduje zahamowanie syntezy (w końcu to film sci-fi), Co się wówczas dzieje. Małe zahamowanie spowoduje zmniejszenie ciśnienia a wiec i częściowe zmniejszenie średnicy gwiazdy. Grawitacja bowiem pozostaje ta sama, skala syntezy spadnie, zmniejsza się energia wyzwalana. mniej energii - zima na ziemi."

To jest horrendalna bzdura porównywalna do całego pomysłu na powstanie tego pseudo-dzieła jakim jest "Sunshine". Żadne komety, meteoryty, a nawet planety, nie tylko że nie zahamują syntezy termojądrowej, a mogą ją co najwyżej powiększyć. Zresztą tu już widać jak na dłoni stopień Twojej niewiedzy w tej dziedzinie. Słonce już nie raz było uderzane przez komety i nic się nie stało - po prostu kometa znikała na amen. A to dlatego że Kolego nie wyczuwasz kompletnie proporcji w wielkościach obiektów o których piszesz. Nie będę tu przytaczał liczb - zajrzyj do Wikipedii - jak dla Ciebie to kopalnia prawdy (oczywiście w dziedzinie astrofizyki) i nie próbuj nawet deprecjonować zawartej tam informacji bo się tylko ośmieszysz.

Cyt "Czy detonując bombę wewnątrz korony, nie możemy spodować chwilowego wzrostu ciśnienia, które to z kolei spowoduje zwiększenie poziomu syntezy wcześniej wyhamowanej nieznanym czynnikiem???? Ja uważam że jest to możliwe, co opisałem wcześniej." - prędzej Atlantyk wyczuje że wylałeś do niego dodatkowe wiaderko wody, niż Słońce wyczuję wybuch wszystkich możliwych do skonstruowania bomb atomowych opartych na reakcji rozczepiania jąder.
Już gdzieś pisałem na tym forum, że gdyby "tfurcy Sunchine" wysłali na Słońce całą naszą planetę Ziemię, z ogromem potencjalnie możliwych do skonstruowania bomb wodorowych (mamy do dyspozycji kilka oceanów) to w efekcie zmieniłaby się na chwilę jedynie barwa fotosfery i to tylko z powodu niewielkiej (jak na Słonce) ilości żelaza zawartego w jądrze Ziemi. Pozostałe pierwiastki nie zrobiłyby na Słoneczku najmniejszego wrażenia.

Cyt "Podsumowując - twierdzenie że całe słońce to jedna wielka ciągle wybuchająca bomba termojądrowa, to nie tylko obraza dla naszej gwiazdy, ale jednocześnie propagowanie tezy iż fizyka 21 wieku znana przez niejakiego WłodkaGr z filmwebu wysyca wszelkie tajniki nie tylko syntezy jądrowej ale co wazniejsze syntezy w naszej dziennej gwieździe. No tak ciasnego umysłu dawno nie miałem okazji czytać." - to zdanie mówi już wszystko o Tobie Kolego - po prostu nie masz pojęcia o czym piszesz.

ocenił(a) film na 4
WlodekGr

Jesteś moim idolem! Podziwu godna wypowiedź, miło było to przeczytać, zwłaszcza biorąc pod uwagę poziom innych wypowiedzi na tym forum. Niestety kolega boe66 chyba nie jest godnym kompanem takiej dyskusji i czuję, że już skończą się mu argumenty bez "inwektyw" :) pozdrawiam serdecznie!

ocenił(a) film na 1
kajmaj

Dzięki, ale nie wiem czy zasłużyłem na takie uznanie :)

Miło mi, że zaglądają tu ludzie dla których zdrowy rozsądek jednak coś znaczy.

Co do dalszej dyskusji, to obawiam się że wystraszyłem interlokutorów na co najmniej trzy miesiące. Ale sorry - nie mogłem się powstrzymać.
A już tak na serio - muszę przyznać że się trochę pastwię nad tym filmidłem, lecz powodem braku miłosierdzia jest troska o młodych odbiorców i poziom przyszłych filmów z gatunku SF. Nie reagując na takie "dzieła", niejako sami prosimy się o jeszcze gorsze w przyszłości.

Gdzieś wcześniej jest przyjemny wpis Koleżanki @Spiff - sensowny i merytoryczny. Po prostu podobała Jej się muzyka w tym filmie. Przyznam szczerze - trochę Jej zazdroszczę i żałuję że zżymając się na logiczno-fizyko-chemiczne bezsensy, straciłem być może okazję do posłuchania czegoś wartościowego. Z drugiej strony, czy nie byłoby lepiej gdyby ta fajna muza powstała dla bardziej wartościowego filmu?

Pozdrawiam serdecznie - Włodek.

ocenił(a) film na 4
WlodekGr

Ogólnie rzecz biorąc chyba dosyć trudno o dobre "hard" sci-fi? Mistrzowskie pod względem realizmu są moim zdaniem Gattaca i Threads (choć nie wiem czy to drugie jeszcze można w ogóle określić jako sci-fi).

Czy mógłbyś polecić kilka filmów, które oglądałeś z przyjemnością? Takich, gdzie widz znający podstawowe prawa fizyki nie cierpi (jak niektórzy oglądając Sunshine), a odczuwa satysfakcję i podziw dla reżysera za dbałość o szczegóły? Coś jak przy czytaniu poważniejszych książek Lema (choć kiedy zaczynał pisać o matematyce, na czym się znam, to trochę się męczyłem, muszę przyznać). Pamiętam, że coś takiego poczułem jak oglądałem Cowboy Bebop na początku studiów - na okrętach nie było grawitacji niewiadomego pochodzenia pominiętej milczeniem, jak to często ma miejsce. Była tylko w tych częściach okrętu, które się stale obracały. Fajny smaczek, takie rzeczy naprawdę cieszą :) z tego co pamiętam, to cała seria trzymała poziom pod tym względem, ale mogę się mylić.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 1
kajmaj

Cyt "Ogólnie rzecz biorąc chyba dosyć trudno o dobre "hard" sci-fi? …" - moim zdaniem nawet bardzo trudno, a co gorsze będzie jeszcze trudniej :(

Długo myślałem nad tytułem który mógłbym polecić, więc myślałem, myślałem i "wymyślałem" że jednak był taki film do którego tak upierdliwa osoba jak ja nie mogła się praktycznie do niczego przyczepić. Ten film to…

The Andromeda Strain - ale ten z 1971 roku!

Dzisiejszy widz już chyba nie rozpozna żadnego z aktorów, a gra tam główną rolę mój ulubieniec Arthur Hill. Film polecam bardzo gorąco, a nawet sądzę że powinna to być pozycja nie tylko stojąca w jednym szeregu z Odyseją 2001, ale nawet uplasowałbym go przed Kubrickiem (tak wiem że to bluźnierstwo, ale trudno - piszę co myślę).

Przed przystąpieniem do obejrzenia (film był dostępny nawet na PEB'ie - o seansie kinowym lub TV nie ma już chyba co marzyć), trzeba uzmysłowić sobie, że kręcono ten super techniczny film 40 lat temu! Wedle wszelkich prawideł świata filmowego powinien się zestarzeć już do tego stopnia, że nie da się oglądać, ale tu czeka nas miłe zaskoczenie.

Interakcja z głównym komputerem może na dzisiejsze czasy wydać się archaiczna, lecz moim zdaniem miejscami jest on dużo bardziej realny niż HAL-9000, może dlatego że akcja filmu toczy się w czasie teraźniejszym czyli w latach siedemdziesiątych. Dzisiejszego widza może wprawiać w zdumienie fakt użycia pióra świetlnego, a nie ma w nim nawet myszy kulkowej nie mówiąc już o optycznej :) Przypomnieć tu muszę że w roku powstania filmu, większość komputerów w Polsce pracowała jeszcze na taśmie papierowej - takiej od dalekopisu (sorry ale to też już historia).
Jednak wiele uwczesnych nowinek technicznych takich jak ultra-mikrotom czy mikroskop elektronowy, dla dzisiejszych dzieci Neostrady to będzie nadal czarna magia :))

Dlaczego ten film jest moim zdaniem taki dobry?
// Uwaga: możliwy spoiler
1. Scenariusz - perfekcyjnie logiczny i zgodny nie tylko ze stanem wiedzy z lat 70 ubiegłego wieku, ale nawet dzisiejsze osiągnięcia na polu nauki i techniki nie czynią go w najmniejszym stopniu nierealnym.
2. To jest SF czasu teraźniejszego - brak podróży w czasie, antymaterii, UFO, hiperprzestrzeni etc. Słowem film trzyma się realiów jak żaden inny. Gdyby nie bakteria szczepu Andromeda film nie byłby nawet z gatunku SF.
3. Bardzo ciekawie pokazane (bez naciągania czy super-fantastycznych udziwnień) jak czasami trudno przewidzieć, czym natura może nas zaskoczyć i jak nasze systemy zabezpieczeń mogą stać się dla nas samych śmiertelną pułapką.

Na filmie tym prawdopodobnie wzorowano się kilka razy, choćby w Epidemii (1995) z Hoffmanem i Russo, ale mu nie dorównują. Oglądany po raz pierwszy, trzyma w napięciu prawie do końca i dopiero ostatnie sceny są moim zdaniem troszeczkę przerysowane.
Dzisiejszym gimnazjalistom przeszkadzać będą dłużyzny (choć nie takie jak w Odysei), ale niestety bywają ujęcia dłuższe niż dwie i pół sekundy (ponad 2500 milisekund) co przy dzisiejszej epidemii ADHD może uniemożliwiać odbiór. Oczywistą wadą filmu jest konieczność wsłuchania się (wczytania) w dialogi, zwłaszcza w te bardziej techniczne co po dodaniu kilku wzorów chemicznych pokazanych na ekranie może zagrażać napadem histerii a nawet epilepsji.

Zdjęcia wyśmienite, muzyka bardzo dobra - naprawdę warto obejrzeć tę perłę z lamusa.

Pozdrawiam - Włodek.

PS. O tym filmie chętnie podyskutuje, ale chyba w wątku The Andromeda Strain na FW.

ocenił(a) film na 4
WlodekGr

Dzięki, na pewno obejrzę przy pierwszej sposobności!

ocenił(a) film na 10
WlodekGr

Trudno z tobą dyskutować, w sytuacji w której treść filmu sci-fi oceniasz jako przedstawiciel rasy która nie miała jeszcze okazji zmierzyć cząstek spoza heliosfery. Ale przecież na marsie już wylądowaliśmy a ipod w kieszeni gra mi świetną muzę. na temat syntezy jądrowej na słońcu nie ma co dyskutować, wolisz emanować pseudonaukową zawiłą gadką, która nie tylko nie wnosi nic do dyskusji, ale zbacza ją nieco w złym kierunku. Ale skoro twierdzisz że nie grawitacja utrzymuje stałoenergetyczny poziom syntezy na słońcu, to oznajmij wszystkim że robi to bóg, i skończmy temat. Skoro twierdzisz że cząstki tam po prostu biegają i się zderzają bo "ktoś" lub "coś" je do siebie zbliża ale na pewno nie grawitacja, to polecam naprawdę jakąś dobrą książkę do fizyki...
Co do cząstek to również zapraszam do opracowań pisemnych bo nie mają one prędkości światła, no ale zapewne w koronie już byłeś, śledziłeś ile to komet w słońce wleciało, osobiście mierzyłeś prędkości ciśnienia... Nie no, zdecydowanie masz rację. To trochę tak jakby stwierdzić że skoro już 10 razy jechałem autostradą A4 i nie miałem wypadku to jak pojadę 11 raz to na pewno wypadku mieć nie będę.

Nie chce mi się w żaden sposób dyskutować z Tobą na ten temat. Jeśli ty piszesz te wypociny dla młodych , żeby ich ochronić, to proszę Cię, nie USZCZĘŚLIWIAJ nikogo na siłę. Nie jest ani osobą obeznaną w SCI-FI ani w samym SCI że o fizyce nie wspomnę, więc więcej tym młodym ludziom zaszkodzisz niż pomożesz. Zresztą nie uważam aby filmweb był dla tego typu osób jak Ty, tubą moralizatorską. Nawracaj i strzeż w tym zakresie ludzi Ci bliskich, resztę pozostaw - niech sami sobie wyrobią zdanie, zarówno na temat filmu jak i wiedzy fizycznej, której w tym wypadku komentować nie będę bo nie mam czasu ani ochoty. Polecam Ci jednak dobrą książkę do fizyki, może być ze zwykłego LO.

ocenił(a) film na 1
boe666

Miło mi że Kolega jednak odpowiedział :)

Ale na początek może jedna uwaga - nie pisz że czyjaś wypowiedź jest "pseudonaukową zawiłą gadką" bez solidnego uzasadnienia (w formie sensownego ale nie zawiłego dla Ciebie tekstu) dlaczego tak twierdzisz. Jeżeli na uzasadnienie Cię nie stać, to proszę dodaj słowa "moim zdaniem" albo "myślę że" i będzie OK. Z taką subiektywną oceną się nie dyskutuje, a potencjalny odbiorca takich tekstów ma szanse wyrobić sobie własną opinię czyja "gadka jest pseudonaukowa" :)

A teraz po kolei - gdybyś Waść numerował zdania swoich wypowiedzi nie musiałbym ich cytować, a tak nie mam wyjścia - muszę i to szczegółowo zdanie po zdaniu.

Cyt "Trudno z tobą dyskutować, w sytuacji w której treść filmu sci-fi oceniasz jako przedstawiciel rasy która nie miała jeszcze okazji zmierzyć cząstek spoza heliosfery." -
Tego zdania po prostu nie rozumiem, chwalisz mnie Waść czy ganisz, czy raczej sugerujesz żem nie człowiek tylko jakowyś pozaziemski gatunek? Osobiście nie mierzyłem cząstek spoza heliosfery, z tej prostej przyczyny że nie posiadam niezbędnej aparatury pomiarowej, ani techniczne-ekonomicznych możliwości. Ale jako przedstawiciel rasy ludzkiej, posiadając dostęp do książek i Internetu, dane takie pozyskane przez ludzkość przeczytać mogę.
Nadmienić jednak pragnę, że nie pisałem nigdzie że danych takowych nie posiadam, a jedynie iż nie byłem osobiście i fizycznie w obszarach nazywanych koroną słoneczną - i nic poza tym.

Cyt "na temat syntezy jądrowej na słońcu nie ma co dyskutować, wolisz emanować pseudonaukową zawiłą gadką, która nie tylko nie wnosi nic do dyskusji, ale zbacza ją nieco w złym kierunku." - nie zgadzam się w całej rozciągłości - to właśnie problem syntezy jądrowej wewnątrz (a nie na) Słońca jest kluczowym elementem całej dyskusji. Wszystkie pozostałe fragmentu dyskusji np wychodzenie w próżnie, czy V1 i V2 to są tematy poboczne.

Cyt "Ale skoro twierdzisz że nie grawitacja utrzymuje stałoenergetyczny poziom syntezy na słońcu, to oznajmij wszystkim że robi to bóg, i skończmy temat. " - ostrzegałem Kolegę że by uważał z tworzeniem "trudnych zwrotów" gdy nie wie o czym pisze, gdyż łatwo wtedy o kompromitacje. Wszak nie każdy czytający to forum nie ma bladego pojęcia o fizyce i nie każdy nie potrafi przeczytać ze zrozumieniem dwóch stron z Wikipedii.
Zwrot "utrzymuje stałoenergetyczny poziom syntezy na słońcu" miał chyba oznaczać "stabilny poziom produkcji energii za pomocą syntezy jądrowej". Słowo "stałoenergetyczny" oznacza coś innego :)))
Ponadto to nie grawitacja utrzymuje "ten poziom syntezy" tylko warunki wewnętrzne panujące w centralnych obszarach gwiazdy. Po zamknięciu gazu o składzie podobnym jak słoneczny w odpowiednich pułapkach (np polach magnetycznych) uzyskasz Kolego efekt produkcji energii za pomocą syntezy jądrowej nawet w warunkach zerowej grawitacji. Więc sorry Winnetou - to nie istnienie grawitacji jest warunkiem niezbędnym do przeprowadzenie syntezy dwóch jąder. Rzeczywistym i niezbędnym warunkiem zajścia tego zjawiska jądrowego jest zbliżenie w/w jąder na odległość mniejszą od zasięgu oddziaływań silnych i przetrzymanie ich w tej odległości przez dość krótki ale nie zerowy czas. O zjawisku tunelowania, współczynniku Gamowa, ogonie w rozkładzie Maxwella etc nie będę już nawet szerzej pisał by nie doprowadzić Waści do skrajnej rozpaczy :)


Cyt "Skoro twierdzisz że cząstki tam po prostu biegają i się zderzają bo "ktoś" lub "coś" je do siebie zbliża ale na pewno nie grawitacja, to polecam naprawdę jakąś dobrą książkę do fizyki..." - nie imputuj mi Kolego nie moim wypowiedzi, ale postaraj się zachować precyzję. Cząstki plazmy słonecznej raczej nie biegają (bo do tego przydatne są nogi) ale są w ruchu i to chaotycznym. Co jakiś czas każda cząstka zderza się z inną i zachodzi wówczas jedno z kilku możliwych zjawisk, które można z grubsza sklasyfikować jako zderzenia sprężyste i niesprężyste. Ogólnie nazywa się to rozpraszaniem. W skład plazmy wchodzą miedzy innymi:
1. wolne elektrony
2. protony
3. cząstki alfa czyli jadra helu
4. neutrony
5. fotony
6. neutrina
7. niecałkowicie zjonizowane atomy pierwiastków ciężkich
8. etc
Bardzo rzadko, będąc tuż pod powierzchnią cząstka może zostać wybita nawet w przestrzeń kosmiczną tworząc ulubiony przez ciebie "wiatr słoneczny".

Cyt "Co do cząstek to również zapraszam do opracowań pisemnych bo nie mają one prędkości światła, no ale zapewne w koronie już byłeś, śledziłeś ile to komet w słońce wleciało, osobiście mierzyłeś prędkości ciśnienia... Nie no, zdecydowanie masz rację. To trochę tak jakby stwierdzić że skoro już 10 razy jechałem autostradą A4 i nie miałem wypadku to jak pojadę 11 raz to na pewno wypadku mieć nie będę." -

Gdybym gdziekolwiek i kiedykolwiek napisał, że jakakolwiek cząstka o macie spoczynkowej porusza się z prędkością światła, podważyłby podstawowe twierdzenie Teorii Względności - więc przeczytaj Kolego uważniej tekst zanim wysuniesz tak ciężkie oskarżenie. Pisałem o cząstkach że ich "prędkość jest porównywalna z prędkością światła" (co do rzędu wielkości), a nie że osiągają prędkość światła. Może dla Ciebie to to samo, bo dla mnie to kolosalna różnica.
Jeśli zaś chodzi o komety to przestań się Waść kompromitować nawet w oczach młodzieży :) - wejdź sobie na Wiki i poczytaj o komecie Shoemaker-Levy - to ciało niebieskie na oczach astronomów walnęło w powierzchnię Jowisza i… No właśnie, i nic się nie stało nawet Jowiszowi, która to planeta w porównaniu ze Słońcem to drobinka. Dlaczego zatem komety miałyby zagrozić Słońcu? - doprawdy nie wiem - i nikt nie wie bo to głupota.
Zresztą ostatnie zdanie (przykład z autostrady) świadczy o kłopotach z logicznym myśleniem - odwracając analogię przykład ten mówi że skoro 10 razy kometa nie trafiła w Słońce to nie można twierdzić że nie trafi za jedenastym. Otóż ja nie pisałem że komety nie trafiają, tylko że właśnie trafiają i nic się nie dzieje. W przykładzie z autostrady porównałbym to do ostrzały samochodu przez komary, owszem troszeczkę brudzą szybę, ale wycieraczki dają sobie radę z tym problemem bez trudu.


Na zakończenie odpowiedź na zarzut ogólny (raczej mało merytoryczny :)

Cyt "Nie chce mi się w żaden sposób dyskutować z Tobą na ten temat. Jeśli ty piszesz te wypociny dla młodych , żeby ich ochronić, to proszę Cię, nie USZCZĘŚLIWIAJ nikogo na siłę. Nie jest ani osobą obeznaną w SCI-FI ani w samym SCI że o fizyce nie wspomnę, więc więcej tym młodym ludziom zaszkodzisz niż pomożesz. Zresztą nie uważam aby filmweb był dla tego typu osób jak Ty, tubą moralizatorską. Nawracaj i strzeż w tym zakresie ludzi Ci bliskich, resztę pozostaw - niech sami sobie wyrobią zdanie, zarówno na temat filmu jak i wiedzy fizycznej, której w tym wypadku komentować nie będę bo nie mam czasu ani ochoty. Polecam Ci jednak dobrą książkę do fizyki, może być ze zwykłego LO."

1. Nie chcesz to nie dyskutuj - poczytaj w wolnej chwili podręcznik fizyki (astrofizykę odłóż na później bo to dla Ciebie za trudne).
2. Nikogo nie USZCZĘŚLIWIAM na siłę - jak niby miałbym zmusić ludzi do czytania jeżeli tego nie chcą :)))
3. Prawda nikomu jeszcze nie zaszkodziła, ale wciskanie ciemnoty - owszem już tak.
4. Nie poczuwam się do moralizowania w moich wypowiedziach - oceniam film pod kątem zgodności z nauką (a to mi wolno).
5. Nikogo nie łapię za rękaw wciskając mu wiedzę na siłę - ani mi bliższych ani dalszych krewnych czy obcych ludzi.
6. Zdanie może sobie wyrobić każdy, nawet po przeczytaniu tej dyskusji (jakoś nie obawiam się ich opinii)

Książek to Ty mi już nie polecaj, bo się tylko ośmieszasz. Gdybyś nieopatrznie przewrócił na siebie moja biblioteczkę z literaturą tylko z fizyki, miałbyś pewnie duże problemy na ortopedii, a ponieważ niektóre "cegły" trzymam na górnych półkach mogłoby dojść nawet do ciężkiego urazu czaszki - ale tym byś się pewnie bardzo nie przejął.

Pozdrawiam Szanownego Interlokutora.

ocenił(a) film na 10
WlodekGr

Odpowiem tylko na ostatnie wypunktowanie bo co do reszty.. nie mam czasu. Widać że ty masz i chwała Ci za to.
aaa zapomniałbym, cytat (na to znalazłem te parę sekund): "Cząsteczki wiatru słonecznego są to wysokoenergetyczne protony, elektrony etc których prędkość jest porównywalna z prędkością światła".. Cóż jak widać mi zarzucasz barak uwagi w czytaniu, a tak się składa że sam pierdoły opowiadasz, a potem zarzucasz mi niewiedzę.
Ale do rzeczy:
Ad.1 - Dyskutować nie potrafisz. Oceny stawiasz być może, na podstawie emanacji testosteronu, albo progesteronu. Za nic masz nie tylko stronę wizualną, muzyczną ale również realizacyjną. Nie dziwię się w sumie patrząc na oceny innych filmów, choć wydaje mi się że brak Ci ogólnie pojętej Empatii i tyle - nie przejmuj się - to częste zjawisko, na szczęście nie w moim otoczeniu....
Ad.2 - Sam napisałeś że nie robisz tego dla siebie ale dla młodej widowni.... jest napisane, a więc jest faktem. Pisząc że chcesz chronić przed tylko sobie znanym złem, że jak ktoś inaczej niż ty(np. pan Boyle), pojmuje rzeczywistość okołosłoneczną i założenia SCI-FI, to warto go "naprowadzić" na słuszny cel! - cóż IV RP już to widziała i poznała.
3. Prawda jest jak rozumiem, jedyna słuszna.... czyli Twoja. Ciemnota to też Twoja definicja. ŁAŁ już to słyszałem, a mój dzidek w 1939 - Pamiętaj że tamte czasy już mineły jak sądze, teraz mamy WOLNOŚC SŁOWA, a "Pan w temacie "pierd...lisz".
4. Nie poczuwasz się a jednak to robisz - może bezwiednie - trzeba to leczyć. Oceniasz film pod kątem zgodności z nauką... cóż tak jak znasz naukę - tak oceniasz... A jak oceniasz... cóż widać po twoim profilu. Misja na marsa - zgodna z nauką w 100%, szczególnie te niuanse holograficzne we wnętrzu "twarzy", że o podróży głównego bohatera nie wspomnę.
5. Dziwne bo sprawiasz wrażenie że robisz to na codzień - element zaprzeczenia czy wyparcia - oceń sam.;
6. Nie obawiaj się, dzieci "neostrady" jak ich nazywasz już trochę lat mają, nie zostali jak ty "nogami w breji historii" i nie wspominają 0202122 a idą dalej, odkrywają nowe i jak dotąd nieznane. Otwarty umysł - coś czego nie rozumiesz a moze już nie potrafisz... mimo to zachecam - spróbuj. Uwierz mi - WARTO!

Książki nadal polecam, bo mało czytałeś. Problemy z ortopedii miałeś zapewne i ty (ja też, ot takie czasy) tylko że ja się ich pozbyłem - ty jak widać nie. Oprócz faktu posiadania - należałoby też poznać zalety czytania - co jak sądzę Tobie drogi przedmówco umknęło. Cegły które trzymasz - trzymaj na wrogów - jak wtargną, to wal nie pytaj, od potężnego urazu czaszki jak sądzę w ramach obrony koniecznej, sąd nie orzeknie wyroku.

Aha i jeszcze zdanie dotyczace Twego zapędu co do nazwy InterLokutor - mam gdzieś Twoje intencje, ale wiedz, że wieszcze wtłaczające w polski język nowomowę, źle skończyli - Czego Tobie nie życzę. Pamiętaj że taki "lans" nic nie da... no chyba że wśród określanych przez Ciebie "dzieci neostrady".

ocenił(a) film na 10
WlodekGr

Finalnie kończąc. Reżyserzy i scenarzyści, sponsorzy i ludzie filmu - NIE RÓBCIE FILMÓW O SŁOŃCU. Tam jest 30g, i 2 mln stopni. Nikt na świecie nie uwierzy że film będzue realny i zgodny z nauką. A jak zrobicie film, upraszając nieco naukę to was Pan włodekGR zjeb...e, niezależnie od tego jak realnie to przedstawicie. No chyba że będzie tak że zaczyna się film, potem wielki pożar, a potem ... cóż. już nic! ZJEFAJNY BĘDZIE TO FILM. Pan WłodeGr zapewne by chciał żeby akcja rozgrywała się na Ziemi, a sprawa Słońca, tej wielkiej bomby jak sam Pan WłodekGR twierdzi niech się rozegra w Tle!!! O to jest pomysł, na napisach.... Świetnie. Dla mnie EOT.

ocenił(a) film na 1
boe666

Odpowiem bardzo krótko, gdyż dyskusja z Tobą przestała mnie bawić, a ponadto jak widzę masz problemy z odczytem żartu wcale nie ukrytego zbyt głęboko.

Przykro mi - będę musiał Ci to napisać otwartym tekstem bez nowomowy :)

Kolego - nie pisałem nigdzie, że MIAŁEŚ problemy ortopedyczne, tylko że po hipotetycznym przewróceniu na siebie półek z książkami, mógłbyś doznać kilku złamań czyli urazów leczonych na Oddziałach Ortopedii w szpitalu (to tam gdzie zakładają gips na złamane kończyny). Jeżeli tak prostego tekstu nie potrafisz odczytać, to wybacz Kolego ale nasza dyskusja nie ma sensu, a mnie nie chce się dalej tłumaczyć Ci dlaczego.

A przy okazji - dziwi mnie, że nie reagowałeś na wtrącanie do tekstu "staromowy" w postaci słówka "Waść" a poruszył Cię "interlokutor". Jak dla mnie, jest to wyraz występujący w języku polskim chyba ponad 30 lat i brzmi tak samo jak dyskutant czy rozmówca, dlatego myślę że się Kolego po prostu zwyczajnie czepiasz będąc poirytowanym ("zdenerwowanym") brakiem innych argumentów.

Ostatni wpis to już niezły popis (i objaw bezsilności) - nawet nie chce mi się na niego odpowiadać.

ocenił(a) film na 10
WlodekGr

Nie chce Ci się odpowiadać? Waść chyba siły tracisz, a może i wiedza nie ta? Sarkazm to sztuka której najwyraźniej nie rozumiesz, używając jej bowiem o 12:00 trzeba o niej pamiętać, nie zaś o 12:10 zapominać, bo potem ciężko zdzierżyć odpowiedź, lub najzwyczajniej nie zrozumieć. Twych argumentów nie mam czasu oceniać, dla mnie są płytkie i najzwyczajniej suche i bez wyrazu. Coś tam wiesz, choć nie do końca, wiedzę zastępujesz przemyśleniami, na podstawie jak sądzę plotek, bądź serwerów wiki. Podpierasz się własną biblioteczką, choć w argumentacji i określaniu własnego Ja używasz historycznych powrotów do taśm perforowanych i wiedzy sprzed 30 lat. Tak tak, jestem wobec tej argumentacji bezsilny i nie mam czasu z nią dysputować. Cząstki, materia, prędkości, grawitacja... trudne i w wielkiej skali, ale to w końcu SCI-Fi ale dla ciebie to równanie, ułamek zwykły gdzie trzeb ściśle określić mianownik i licznik..... aaa i jeszcze poziom błędu.. Szkoda gadać. Finalnie żeby to zakończyć - MASZ RACJĘ, film był do dupy, źle zrealizowany, niezgodny z Twoją Nauką, źle zagrany, obsadzony, pokazany i zakończony. Kropka i basta i całkiem odwrotnie niż Uniwersalny Żołnierz!, Twarz Van Dame'a to jednak klasyka. Pozdrawiam wszystkich. EOT.

ocenił(a) film na 1
boe666

Siły nie tracę, tylko chęć do dalszej pseudo-polemiki. Przeczytaj te swój bełkot jeszcze raz. Większość zdań pozostawiasz niedokończonymi, rzucasz hasłowo jakieś wyrwane z kontekstu frazy, zarzutów bez grama uzasadnienia bezliku - człowieku to ma być dyskusja. Coś się tak czepił tu Van Damme'a - przecież nie grał w Sunshine - mylą Ci się filmy czy co?

PS. Ile razy będziesz pisał EOT? Mnie zarzucasz bezpodstawnie nowomowę, a sam używasz angielskojęzycznych skrótów, które nie są jednoznaczne - End Of Topic czy End Of Text ? (w informatyce EOT znaczy EndOfText co nie musisz specjalnie oznaczać bo to zwyczajnie widać bez tego skrótu :).

ocenił(a) film na 10
WlodekGr

Łał, w informatyce znaczy.... pseudo-polemika, bełkot..... Wczuj się jeszcze raz w tę posępną i świetnie zagraną rolę Uniwersalnego Żołnierza Pana Van Damme'a.... może zobaczysz nie pseudo-beukot a rzeczową argumentację. Nie zobaczysz zdań niedokończonych, a finalnie zakończone, z orzeczeniem, podmiotem a czasem nawet przymiotnikiem... W tego typu filmach, liczą się zapewne te wysublimowane gesty, niby niewidoczne ruchy, kocie ruchy, a to mrugnięcie oczkiem a to lekkie "zarzucenie włosem". Tak to jest to, zgodne z nauką fizyki, zgodne z zasadami dyskusji, prezentacji, emanacji i takiej najzwyczajnej ludzkiej empatii... Nie to co w sunshine, jakieś słońce, statek, kosmos... k...a ja pie....le, gdzie tu logika, sens, przekaz.. Panie WłodkuGr - skończ waść tą dyskusję, bo ani realnych argumentów, ani logicznych wniosków Pan przedstawić nie potrafi (pomijając pseudo-fizyczny bełkot w tej materii który Pan zaprezentował). Tak jak powiedziałem, film był do dupy, źle zrealizowany, niezgodny z Twoją Nauką, źle zagrany, obsadzony, pokazany i zakończony. Kropka i basta.

ocenił(a) film na 1
boe666

Człowieku, z kim i o czym ty dyskutujesz? Ja nigdzie nie wypowiadałem się na temat Uniwersalnego Żołnierza Pana Van Damme'a !!! Jeżeli jednocześnie prowadzisz dwa wątki, to proponuję przejść na stronę Van Damme'a - tu jest Sunshine :)
A może to objaw chorobowy - zarzucasz temat i sam sobie na niego odpowiadasz?
Jakie kocie ruchy, jakie zarzucanie włosem. Pisałem o braku realizmu w filmie Sunshine zwłaszcza w kwestii poprawiania astrofizyki Słońca. Jak żeś ty z tego zrobił problem braku empatii?

ocenił(a) film na 10
WlodekGr

Primo - naucz się czytać, Secundo - skup się na poprawianiu dynamiki ciała w filmach z vandamem bo tego nie dostrzegasz, a zostaw sprawy astrofizyczne ludziom którzy się na tym znają.

ocenił(a) film na 9
boe666

jest to pole magnetyczne - ktore pochodzi od Boga bo ze zrodla a tego zmierzyc sie nie da bo jest to tak jak z lustrem ktore masz za soba i przed soba robi sie takie nieskonczenie i wlasnie stad pochodzi pole magnetyczne i tak zwana grawitacja newton sie mylil. Naprawde dobrze sie czyta Twoje posty :)

ocenił(a) film na 10
WlodekGr

Ale o czym my tu dysputujemy, oceniasz "Misję na marsa" na równi z "Dzień niepodległości", stawiasz Sunshine 1/10 a Uniwersalny Żołnierz 4/10 - Masz rację Van Dame to Świetny aktor, a gość na orbicie marsa otwierając hełm, zdążył go sobie jeszcze ściągnąć a potem zamarzł w 10 sekund a nie tak jak w Sunshine w 5 - widać znacząca różnica a i prawa fizyki zachowane.

ocenił(a) film na 4
boe666

To na filmwebie lubię najbardziej, czyli rozumowanie w stylu: jak już zupełnie nie wiem jak dalej dyskutować, to zakończę dyskusję przytaczając oceny filmów rozmówcy! To na pewno go bardzo zaboli i pokaże jakim jest intelektualnym zerem! Ludzie, dorośnijcie trochę.

ocenił(a) film na 10
kajmaj

Intelektualne zero nie potrafi kliknać i napisać tekstu... w mojej ocenie. W moje ocenie też, Twój szczytny post wniósł tyle do dyskusji co wczorajsza pogoda. Gratulacje - poziom rośnie.

ocenił(a) film na 1
boe666

Na temat kryteriów stosowanych przy ocenie filmów mógłbym się wypowiadać, ale wtedy każdy z filmów wymagałby osobnej wypowiedzi. Brak jest przy ocenie możliwości przyznawania punktów za… ,co powoduje potem zdziwienie niektórych osób.

Sunshine otrzymał u mnie 1/10 bo chyba nie ma oceny 0/10 a moim zdaniem na taką ocenę ogólną zasługuje. Po prostu uważam że taki film nie powinien nigdy powstać (to moja osobista ocena), zaś oceniać poszczególnych cech filmu się nie da. Ilość punktów ujemnych za bezsensy nie wyrównają nawet takie walory jak zdjęcia czy muzyka.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
WlodekGr

ojej, nawet filmweb nie jest doskonały bo nie udostępnia tego, tamtego, owego.... uff.... straszne.....

WlodekGr

Sunshine Science

I’ve put up an interview with Dr. Brian Cox, ‘Sunshine’s’ Science Advisor, in the Video Section. His job on ‘Sunshine’ involved discussing the science of the film with Danny Boyle and Alex Garland well before the script was completed in order to make sure that the concepts and terminology used were correct. The interview explains how the Sun could die prematurely.

The following was put together by Alex Garland after many discussions with Dr. Brian Cox. It explains, very simply, the background science in ‘Sunshine’.

Q: WHAT IS WRONG WITH THE SUN?

A: A Q Ball is eating the Sun from the inside out.

Q: WHAT’S A Q BALL?

A Q Ball is a super-symmetric nucleus, produced in the early Universe. That is to say, a nucleus made up of super-symmetric particles, formed shortly after the Big Bang.

Q: WHAT ARE SUPER-SYMMETRIC PARTICLES?

They are the super-symmetric counterpart to ordinary matter.

Q: WHAT IS ORDINARY MATTER?

Ordinary matter is what makes us up. Ordinary matter is constructed of atoms. The nucleus of an atom is constructed of protons and neutrons. Protons and neutrons are, in turn, composed of quarks.

Q: WHAT ARE QUARKS?

Quarks are elementary particles. Protons and neutrons are each composed of three quarks. The super-symmetric counterpart of a quark is a squark, and the Q Ball is composed of squarks.

Q: WHY IS THE Q BALL SO DANGEROUS TO THE SUN?

The protons and neutrons of ordinary matter would ‘rather’ be squarks. When ordinary matter is placed in close proximity to a Q Ball, the protons and neutrons are disrupted, ripped apart, and turned into squarks.

In other words, a Q Ball turns ordinary matter into itself. And unless it was stopped, this process would eat the Sun from the inside out, until a critical masa had been reached, at which point the Sun would explode.

Q: ARE SUPER-SYMMETRIC PARTICLES AND Q BALLS REAL?

This question should be answered by work that will be undertaken at CERN, the world’s largest particle physics laboratory, which has its headquarters in Geneva. In 2007, scientists will use the laboratory’s vast particle accelerator to search for super-symmetric particles. It is considered very likely that they will find them.

Q: IF Q BALLS EXIST, DO THE REALLY DESTROY STARS?

It is speculated that the origin of gamma-ray bursts may be the cataclysmic destruction of neutron stars by precisely this method. Gamma-rays are the most energetic form of light, and are produced by events such as supernova explosions.

Q: HOW WILL THE ICARUS MISSION STOP THE Q BALL FROM DESTROYING THE SUN?

The Icarus mission carries a Stellar Bomb, which it will detonate in the Sun. The bomb will destroy the Q Ball.

Q: HOW WILL THE STELLAR BOMB DESTROY THE Q BALL?

The bomb creates the same super-heated conditions in which the Q Ball was made. To be specific, Q Balls were formed at a particular time after the Big Bang: 10 to minus 35 seconds. The heat at this moment of the Big Bang was 10 to the power of 32 degrees.

By recreating these conditions, the Q Ball will split up, separating it into squarks. Squarks on their own decay quickly into normal or stable (benign) supersymmetric particles. Put simply, the Stellar Bomb makes the Q Ball fall to bits.

Q: WHAT IS THE STELLAR BOMB MADE OF?

Dark matter and Uranium. In the same way that an atomic bomb uses normal explosives to trigger uranium into a nuclear explosion, the stellar bomb uses uranium to trigger the dark matter.

In the film Sunshine, mankind has been able to construct two of these Stellar Bombs. The fact that the Stellar Bomb uses uranium is the reason that mankind is limited to only two payloads – because Earth does not contain enough uranium to build a third.

Q: WHAT IS DARK MATTER?

We don’t know, but we have considerable gravitational evidence that it exists. Simply put, the gravitational effects that we can observe in the Universe require much more matter than we can see. Because we can’t see this hidden matter, it has been termed ‘dark’. Dark matter might make up as much as 95% of the Universe.

It is widely speculated what dark matter actually is. Planets, dim stars, neutrinos, exotic particles, and weakly interacting massive particles. But Q Balls are a good candidate.

Q: ARE THERE ANY CAVEATS ABOUT THE SCIENTIFIC BACKGROUND TO THE FILM?

There are, not least because the film assumes that large areas of theoretical physics are correct. In addition, the Sun may not actually be dense enough to stop a Q Ball, but for the purposes of the film, we assume it is. Also, the rate of ‘eating’ is proportionate to the density of Sun - so the rate might be very slow.

ocenił(a) film na 1
Athlar

http://www.filmweb.pl/film/W+stronę+słońca-2007-209288/discussion/Q-ball,1800534

Athlar

Chcesz Pan serial dokumentalny włącz Pan sobie Discovery. Dziękuję. Tyle z mojej strony.

ocenił(a) film na 7
Qracz

Witam,
ja mam inne pytanie, skoro tak "ładnie" rozłożyłeś na części pierwsze kwestie SF to jakie masz uprawnienia do stwierdzenia typu "ćpuński" gniot ? Wg. mnie jesteś kolejną sierotką marysią która o ćpunach i narkotykach wie tyle ile obejrzała w NATGEO w wieku lat 7. Więc złam ryj. PozdrMK

ocenił(a) film na 4
Qracz

Generalnie potwierdzam. Im dalej w las, tym więcej drzew. Końcówka jakaś taka rozmemłana i majacząca, czy jak stwierdził autor wątku - "ćpuńska". Szkoda, bo zapowiadało się nieźle.

Qracz

"Komuś słabo obeznanym z filmami może się on wydać głęboki" - ani twój gust, ani twój płytki post nie sugerują, że jesteś w jakikolwiek sposób obeznany z filmami. Powtórzę to, co pisałem w innym wątku: filmów nie można oceniać jedynie przy pomocy intelektu. Warto zaangażować też wrażliwość i zmysł wzroku.

Qracz

Qracz...ujmę to tak : napisałeś, że film jest strasznie słaby i że to ćpuński gniot. I jednocześnie rozpisałeś się o nim na parę stron kartek A5. Koniec tematu.

WrongGirl

Ujmę to tak.To nie jest dobry film. To jest słaby film, tyle, że naprawdę piękny wizualnie. O wiele gorzej ma się sprawa ze scenariuszem. Niech mi np. ktoś powie w jaki bliżej nieznany sposób na pokład Ikara 2 dostał się pier....nięty kapitan Ikara 1 (jeżeli to rzeczywiście było on, bo jakoś nie mam w tym temacie pełnej jasności) Dwa. Jakaś taka łatwość umierania ze strony załogi. W sumie mogli i na pewno zostali poinformowani o tym, że mogą zginąć w trakcie misji, tylko w takim układzie winni to być super twardziele z jeszcze bardziej twardą psychiką, wybrańcy z wybrańców. Zatem co wśród nich robi debil, którzy przy obliczaniu zmiany kursu statku nie dostosował do niego osłon przeciwsłonecznych statku? Tego Dany Boyle też nie wyjaśnia. W ogóle cały wątek z tym poparzonym psycholem, który wszystkich morduje jest kretyński i wzięty prosto z jakiegoś najtańszego horroru, do tego stopnia, że cały ten film miesza mi się czasem z innym "świetnym inaczej" dziełem, tzn "Zagubionym Horyzontem" W sumie pod wieloma względami można potraktować "W stronę słońca" jako luźny remake tamtego filmu i to też jest jego słabość. Z tym rozanieleniem na końcu to już trochę przeginacie. Facet po prostu wiedział, że nie ma dla niego absolutnie żadnego ratunku i jedyne czego chciał to nie umierać na darmo, dlatego cholernie chciał odpalić tę bombę. Czy to naprawdę takie dziwne, czytaj śmieszne, że bardzo się ucieszył, kiedy wreszcie mu to się udało? Ja na jego miejscu tak samo bym się cieszył, może nawet bardziej. Generalnie taki sobie film na jeden wieczór i zdecydowanie najsłabsze dzieło Danny'ego Boyla.

ocenił(a) film na 3
Nick_filmweb

Cieszy mnie, że są jeszcze obiektywni i racjonalni ludzie na tym forum, co jak widać po niektórych komentarzynach nie jest regułą. Szkoda zgłębiać już temat tego filmidła, był świetny potencjał, a zmarnowali go po prostu popisowo, czego naczelnym przykładem jest ten kretyński wątek potwora z horrorów klasy D.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones