Od zawsze uważam, że ten odcinek jest kwintesencją Bonda! Serio! I to całe gadanie o Lazenbym, że słaby - mocno przesadzone. Ktoś coś kiedyś powiedział i reszta powtarza bez namysłu. Właśnie dla mnie Lazenby ma twarz takiego brytyjskiego, spiętego faceta. Taki właśnie komiksowy bohater, który do tej serii pasuje jak ulał. Natomiast akcja jest od początku do końca wciągająca i właściwie nie ustaje nawet na moment.
Nie rozumiem dlaczego ten odcinek jest tak flekowany. Ma fajny klimat (ach te góry i nieco świąteczna atmosfera). Jest kapitalny Savalas jako Blofeld. Jest nieco klaustrofobiczna aura podczas ucieczki Bonda z posiadłości głównego łotra. Ciekawe postaci. Są fajne bójki, pościgi na nartach. Jest żywo i dynamicznie, zwłaszcza po nieco stonowanym 'You Only Live Twice' (co najlepsze następny Bond po 'W Tajnej Służbie...' czyli 'Diamenty są wieczne' również jest bardzo spokojnym odcinkiem). I co ważne - nie nuży mnie ta historia. Całość jest z doskonale narysowanego komiksu czy dobrze napisanej szpiegowskiej powieści.

Tak więc uważam, że ludzie (i fani) powinni przestać się uprzedzać do Georga Lazenby'ego i jednak dać szansę tej części z serii 007.
Wolę ją 1000 razy bardziej niż wszystkie odcinki z drętwym Brosnanem i nijakim mięśniakiem Craigiem.

popieram.

Craig jest super, ale ta częśc jest jedną z lepszych :)