Dwie kobiety jakże nieczule traktowane przez mężczyzn. Jakże one cierpią! A takie wrażliwe to stworzenia. Do tego in vitro i teksty w stylu: "całe szczęście, że przynajmniej mamy siebie" (w domyśle kobiety).
Nie mam nic przeciwko kobietom. Po prostu film jest tak paskudnie skrzywiony w stronę feminizmu, że ogląda się go równie nieprzyjemne jak inne propagandowe filmy, nazistowskie, socjalistyczne, faszystowskie, komunistyczne, katolickie i te o amerykańskich żołnierzach i prezydencie.