Jeśli wychodzę z seansu ze śmiejącym się pyszczkiem i bolą mnie kąciki ust od uśmiechania się w trakcie filmu to znaczy, że się dobrze bawiłam. Film ogląda się dobrze, nie uważam, że jest za dużo wątków, w końcu rodzajów miłości od rodzicielskiej poprzez pierwsze zauroczenie do dojrzałej jest wiele. Nie śmiałam się z tych dwóch momentów, które opisujecie jako jedyne śmieszne występujące w filmie, było ich więcej i miały subtelniejszy humor. Taylor w roli głupiej blondynki była dobra. Zauważyłam też nawiązania do innych filmów, np. Kutcher w hybrydowym różowym cadillacu zachwycał się swoim hybrydowym drogim samochodem w Amerykańskim ciachu, Taylor wzbraniał się przed zdjęciem koszuli przed ludźmi w przeciwieństwie do Księżyca w nowiu. I gdzie ten pocałunek między Cooperem i Danem, samo patrzenie w oczy było nieprzekonujące, uśmiechnęłam się na wspomnienie tego uugh z obrzydzeniem na sali w czasie Pamięci złotej rybki, gdy dwóch panów okazywało sobie uczucie.