Valentine's Day po opisie i zwiastunie zapowiada się w stylu Brytyjsko-USA
Love Actually ( To właśnie miłość ) z 2003 roku.
Tak samo świetna obsada, podobna historia ( święta - walentynki ) no i bohaterowie.
Czyżby plagiat ?
Czy będzie to tak dobry film jak Love Actually zobaczymy.
Na pewno nie plagiat, raczej inspiracja. Plagiat byłby wtedy, gdyby wątki i postacie były niemal identyczne, a dialogi żywcem ściągnięte z pierwszego filmu, a tu mamy jedynie podobną konstrukcję, tzn przeplatające się między sobą wątki, wszystkie dotyczące różnych rodzajów miłości. To o niczym nie świadczy, bo ile jest podobnych filmów np o napadach na bank, o zamianie ciał czy o dwójce wrogów, którzy się w sobie zakochują? Wszystkie są plagiatami jakiegoś tam pierwowzoru? Z tego, co już wiadomo, wątki w tym filmie będą się różniły od tych w "Love Actually", chociaż trudno uniknąć podobieństw w tak oklepanym temacie, jakim jest miłość. Pole manewru jest dosyć ograniczone ze względu na ilość wątków, które powinny dotyczyć rożnych odmian miłości, więc nie da się uniknąć np wątku zakochanych małolatów albo zdrady w małżeństwie z długim stażem, ale pojawiają się też oryginalne (w porównaniu do LA) wątki, jak np para gejów.
Dokładnie! Wczoraj oglądałam "Love Actually" i po obejrzeniu trailera do "Valentine's Day" także oba filmy skojarzyły mi się. Mam nadzieję, że amerykański film dorówna temu świetnemu brytyjskiemu filmowi :)