Film mało angażujący i słabo zagrany - zwłaszcza przez, o zgrozo, Stanwyck. Z perspektywy czasu jedyny powód żeby pamiętać ten film to fantastyczna czołówka Bassa z równie fantastyczną muzyką Bernsteina. Choć jaki związek ma to czarne kocisko z treścią filmu nie zgadłem.