Losy niezależnych od siebie ludzi, którzy niczym żyrafy gnają stadnie ku nowym perspektywom życia wielkomiejskiego... Pomysł bardzo dobry, podobnie jak warta uznania jest gra aktorów - niestety od samej podstawy zmarnowana została szansa - głównie przez kiepski scenariusz, który nie daje najmniejszych szans, aby zrobić z tego filmu coś głębszego.
Problem alienacji i agresji przedstawiono tu bez podstawowej znajomości psychologii. Sytuacje stanowią rażąco sztucznie wykreowaną wizję warszawskiego życia, dialogi się nie kleją, a postacie są całkowicie nieprzenikalne - nie da się nijak wejść w ich wewnętrzny świat. Cała akcja z biegiem nabiera coraz bardziej absurdalnego charakteru. Nawet zamysł skrzyżowania tych przypadkowych losów w ulicznym wypadku, ulega jakby zupełnemu rozsypaniu (kolejna zmarnowana szansa).
Surrealistyczny obraz samotnej żyrafy, który staje się ostatnim akordem filmu, z pewnością w założeniu stanowić miał jakąś spinającą klamrę (wraz ze stadem żyraf na początku), symbolicznie ukazującą pęd w stronę nowego świata, w którym następuje atomizacja dążeń i wyobcowanie ludzi w zimnej rzeczywistości stołecznego życia. Jednak cała treść spięta ową klamrą stanowi rodzaj niestrawnego, psychodelicznego snu po zapchaniu brzucha starymi hamburgerami... Nawet wrogowi nie poleciłbym tego filmu.