Dodać to tego wszystkiego więcej psychologii, analizy, rozwinąć bohaterów tak, aby mieli bogate, wiarygodne tło. Operować obrazami nie scenami. Uwikłać w ten ubogi scenariusz transcendentną, społeczną ideę. Ideę o życiu o dążeniu do spełnienia, o jego braku i samotności. O koszmarach czyhających w niepewnym jutrze.
O tej całej sferze cienia, którą trzymamy w zamknięciu, z dala od rzeczywistości i tej drodze do światła , którą wszyscy widzimy jedynie w przebłyskach. Autorzy zamiast iść w ściągawkę z Incepcji czy Insidious, mogli wykonać to bardziej non-empirycznie. Bo choć oś filmu była dobra, to same wykonanie, koncepcja, artystyczne walory - siadały.
Ale dlatego lubię oglądać takie filmy, bo to one mają ciekawe, nigdy nie zrodzone do końca pomysły.