A mogło być tak fajnie..scenografia, zdjecia, muzyka - super. Seattle pokazane w mega ciekawy sposób. Polowa filmu jest nawet ciekawa. Druga to jakieś nieporozumienie. Można było zrobić z tego estetyczne arcydzieło na miarę "Mrocznej połowy" Kinga, który również wpadł na pomysł złego blizniaka. Ale coś nie pykło. Dziwię się tylko reżyserowi, że podjął się wyreżyserowania tej szmiry.
Film wygląda tak jakby Wan wyreżyserował tylko jego część i to pierwszy akt. Później robotę przekazał asystentowi, dał wskazówki i poszedł robić inny film nwm "Aquaman 2"
Nie zgadzam się. Nie wiem czy James Wan nakręcił najlepszy czy też najgorszy horror roku. Może i jedno i drugie. Wiem natomiast, że udowodnił, że nawet najbardziej idiotyczna wizja, może zaowocować ciekawym filmem. Być może też zwyczajnie nas wyśmiał robiąc dzieło, które promowane było jako pełnoprawny i poważnie traktujący się horror, a otrzymaliśmy film właściwie w pełni samoświadomy, śmiejący się sam z siebie, przefiltrowany przez autoironię, przeszarżowany i w pewnym sensie celowo kretyński i absurdalny. Twór, w którym James Wan w pewnym sensie rozlicza się z własnymi inspiracjami i to ewidentnie widać. Ponadto pod całym tym płaszczykiem dziwactw kryje się głębszy przekaz traktujący o walce z chorobą, a konkretniej nowotworem, (złośliwym zresztą, patrz: oryginalny tytuł;) co czyni ten film jeszcze ciekawszym, tym bardziej, że działa on na tych poszczególnych warstwach. „Malignant” jest produkcją, która z pewnością podzieli widzów i krytyków na całym świecie. I już za to należy się twórcom uznanie, za brawurę i za zaskoczenie. Przez, to wszystko może się wydawać, że James Wan tak bardzo pragnął przenieść swoją nadzwyczajną wizję i cudaczny zamysł na ekran, że gdzieś po drodze przestało być ważne czy ma to sens i czy trzyma się, to wszystko jeszcze kupy. Nic bardziej mylnego. Reżyser jak i pani od scenariusza mają przemyślane tutaj dosłownie wszystko, albo można też powiedzieć inaczej; to, że pewne rzeczy sprawiają wrażenie nie przemyślanych, to są one właśnie celowo tak ukazane. Ten film ma być po prostu taki głupi. Ma balansować na granicy kiczu i absurdu, ma się bawić konwencją, ma eksperymentować, ma się kłaniać tym najgorszym i najbardziej kretyńskim horrorom klasy C,D i Z z ery VHS-u. Otrzymaliśmy coś nowatorskiego i kompletnie nieprzewidywalnego w dziedzinie horroru. Film odważny w swoich rozwiązaniach, który wie czym chce być i jest w tym konsekwentny. Jest także swego rodzaju listem miłosnym do dzieł takich twórców jak Dario Argento, David Cronenberg czy nawet John Carpenter. Do tego jest wyśmienicie zainscenizowany, ma ciekawą oprawę audiowizualną, szczyptę body horroru i dobre efekty gore. Dla mnie „Malignant” jest pewnym powiewem świeżości… może i ta świeżość jest momentami odrobinę zwiędła i nie do końca spożytkowana, ale jest. Doceńmy więc i to!