PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=622808}

Weekend z królem

Hyde Park on Hudson
5,5 6 420
ocen
5,5 10 1 6420
4,7 6
ocen krytyków
Weekend z królem
powrót do forum filmu Weekend z królem

„Hot-dog pokoju”

ocenił(a) film na 7

Po niewątpliwym sukcesie filmu „Jak zostać królem” ukoronowanym złotymi statuetkami Oscara w czterech kategoriach, produkcja sequela była rzeczą nieuniknioną. Zgodnie ze świętą zasadą Hollywood, kurę ze złotymi jajkami pompuje się do oporu (czy jakoś tak), zatem w dwa lata po wspomnianym sukcesie otrzymujemy produkcję „Weekend z królem”... STOP. Tak zazwyczaj brzmiałby wstęp w przypadku recenzji kontynuacji filmowej, którą w/w „Weekend z królem” bynajmniej nie jest. Minutą ciszy pominę zagrywkę osób odpowiedzialnych za tytuł nowej produkcji (oryginalnie brzmiący „Hyde Park on Hudson”, odnosząc się do lokacji w której rozgrywają się wydarzenia) przechodząc do sedna sprawy, tj. produkcji z Billem Murrayem opowiadającej m.in. (?) o kluczowej wizycie króla Jerzego IV u Franklina Delano Roosevelta oraz formowaniu tzw. „specjalnych stosunków” między Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi.

W roku 1939 król Jerzy IV (Samuel West) otrzymuje zaproszenie od samego Prezydenta USA Roosevelta (Bill Murray) do swojej zacisznej rezydencji zwanej „Hyde Park”, zlokalizowanej tuż przy rzece Hudson. Celem wizyty jest namówienie Amerykanów do pomocy państwom alianckim w toczącej stary kontynent wojnie. By przekonać głowę Stanów Zjednoczonych do przychylnej decyzji, królewska para będzie zmuszona zaakceptować szereg kulturalnych różnic dzielących obie strony. Wszak królowi (zazwyczaj) nie przystoi objadanie się hot-dogami w towarzystwie wścibskich reporterów... azaliż mam rację?

Wątek pojednania Wielkiej Brytanii ze Stanami Zjednoczonymi można by ironicznie opisać jako drogę do spożycia gorącej parówki w bułce przez króla Jerzego IV. Ten symboliczny moment podkreśla zacieśnienie związków pomiędzy krajami dzielącymi ten sam język i historię. Co jednak ciekawe, historia ukazana w filmie skupia się w głównej mierze na perypetiach niejakiej Daisy (Laura Linney) pracującej jako jedna ze służących prezydenta. Urodziwa i pogodna kobieta szybko zjednuje sobie serce niepełnosprawnego Roosevelta, jednak ich związek jest pełen wyrzeczeń, tak ze względu na charakter pracy FDRa, jak i jego naturę „babiarza”.

Sam film to spokojna i ciepła opowiastka, pełna przepięknych ujęć lasów i pól okalających Hyde Park, które to Daisy i Roosevelt zwiedzają podczas ich wspólnych przejażdżek samochodem. Klimatyczny nastrój udanie podkreśla tematyczna muzyka rodem z lat 30. mająca charakterystyczne brzmienie utworu gramofonowego. Dodatkowo ciekawie wypadają kulturowe różnice pomiędzy Brytyjskimi i Amerykańskimi manierami, wliczając w to podejście tych drugich do wojny z Wielką Brytanią w 1812 r. (uwiecznioną na prześmiewczych obrazach) czy serwowanych daniach (wspomniane hot-dogi). Jak się jednak ma okazać, nawet pomiędzy tak różnymi stronami nawiązać się może nić sympatii opartej nie tylko na wspólnym interesie.

Dla osób interesujących się historią Stanów Zjednoczonych lub ją studiujących (jak moi), „Weekend z królem” stanowi również interesujące ukazanie końcowego stadium rządów Franklina D. Roosevelta. Pomimo, iż wiedza o polio wyniszczającym ciało prezydenta była dość powszechna nawet podczas jego prezydentury, prasa miała niepisany zakaz ukazywania głowy państwa w kompromitujących pozach wskazujących na jego słabość. Dość komicznie wypadają momenty, w których nieporadny Roosevelt, w towarzystwie czekających na sygnał reporterów, noszony jest na rękach do auta. Wraz w wygodnym usadowieniem się na siedzeniu, FDR przyjmuje dobrze wyćwiczony uśmiech pozwalając dziennikarzom na zalanie go blaskiem fleszy. Takie detale jak urządzenia wspomagające chodzenie podmalowane na kolor garnituru czy specjalnie zaprojektowany wózek również znalazły swe odzwierciedlenie w filmie.

Filmowa postać Franklina D. Roosevelta jest jednak wyjątkowo ludzka dzięki wysiłkom Billa Murraya. Prezydent w jego wykonaniu to osoba niemalże ojcowska, zawsze skora do żartów i udzielenia dobrego słowa strapionym duszom. Z drugiej strony druga natura prezydenta jest skrzętnie skrywana przez jego nieodparty urok i naturalną charyzmę. Samuel West w roli króla Jerzego IV również godnie zastępuje Colina Firtha. Frustracja wynikająca z wciąż obecnych problemów z mówieniem czy wiecznym porównywaniem go do brata wyraźnie maluje się na twarzy aktora.

Niemniej w całej opowieści to właśnie Daisy i jej relacja z Rooseveltem grają pierwsze skrzypce. Młoda i naiwna kobieta jest święcie przekonana, iż może mieć prezydenta tylko dla siebie co (z różnych powodów i w różnym sensie) może okazać się niemożliwe.

Niestety, różne tematycznie wątki (romans Daisy z prezydentem, wizyta króla Jerzego IV...) nie współgrają ze sobą zbyt dobrze, przez co historia traci swój punkt orientacyjny. Raz fabuła skupia się na służącej i jej rozterkach, potem przeskakuje na kulturowe animozje pomiędzy królewską parą i prezydentem, by kolejno postawić samego Roosevelta na pierwszym planie. W międzyczasie widz widzi również zmagania króla z jąkaniem oraz jego kłótnie z unoszącą się honorem żoną. W konsekwencji film podczas krótkiego czasu trwania porusza wiele wątków, niestety, większość z nich traktując po macoszemu. Wspomniane spłycenie międzynarodowego konsensusu do spożycia parówki to tylko jeden z przykładów.

Jak już wspomniałem na wstępie, „Weekend z królem” to słodko-gorzki film nie wyróżniający się niczym szczególnym za wyjątkiem świetnych kreacji aktorskich oraz przywiązania do detali w przypadku ukazania postaci FDRa. Ten ostatni atut zostanie jednak doceniony tylko przez osoby interesujące się tematyką, reszcie zaś pozostanie obejrzenie sympatycznej opowiastki o burzliwych relacjach tak pomiędzy Daisy i Rooseveltem, jak i między Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi. „Specjalna relacja” obu w/w krajów sprowadza się zaś do publicznej konsumpcji hot-doga przy akompaniamencie fleszy i gromkich braw... Rzemieślnicza robota.

PS: Miła niespodzianka czeka fanów gry „Fallout 3”, zapewniam (i nie chodzi mi bynajmniej o napromieniowanie FDRa ;)).

Ogółem: 7=/10

W telegraficznym skrócie: spotkanie króle Jerzego IV i Roosevelta w cieniu romansu łączącego prezydenta i służącą; piękne widoki, świetne kreacje aktorskie i sympatyczny wydźwięk całości stają w szranki z pewną schematycznością. Duża gratka dla osób siedzących w temacie Stanów Zjednoczonych lat 30.

ocenił(a) film na 8
kulak4

bardzo ciekawa recenzja, dzięki!

ocenił(a) film na 7
kulak4

Chyba nie rozumiesz pojecia sequel

ocenił(a) film na 6
kulak4

Mam pełną świadomość jakie katusze musiał przeżywać brytyjski monarcha by zjeść to paskudztwo zwane ''gorącym psem'' no ale czego się nie robi dla dobra poddanych ale w tym filmie jest rodzynek, słowa wypowiadane przez Roosevelta ...dlaczego politycy nie bywają uczciwi - brzmiące jak stwierdzenie czy też pytanie retoryczne !? Ja jednak odpowiem, no cóż - władza deprawuje ! a film - 4/10 !!!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones