Ostatni sprawiedliwy w świecie po nuklearnej zagładzie, stawia czoła bandzie szubrawców...
Smętne popłuczyny po "Wojowniku szos". "Wheels of Fire" to dzieło Cirio Santiago, twórcy wyspecjalizowanego w eksploatacji i B-klasowych filmach akcji. Wszystko w zasadzie jest tu tanie i niezamierzenie śmieszne. Scenariusz to jakaś pretekstowa kpina (bohater przemierza pustynię i pokonuje kolejne "malownicze" przeciwności), aktorstwo, dialogi, zdjęcia, montaż - miało to może ręce i nogi w czasach, gdy nikomu nie przeszkadzała niska jakość obrazu na wypożyczonej VHS-ce, obecnie jednak walory rozrywkowe omawianej produkcji są znikome. Lubię czasem obejrzeć jakąś postapokaliptyczną bzdurę, ale nie da się zaprzeczyć, że większość z tych tytułów to zwyczajne gnioty. "Wheels.." bynajmniej nie stanowi wyjątku od tej reguły.