Twórca tego "dzieła" to bez wątpienia mentalnie 13-latek. Karykaturalne postaci kręcone ze
śmiertelną powagą. Infantylne, łopatologiczne dialogi próbujące nadać tej papce jakiejś "głębi".
Patetycznie spowolnione ujęcia + "Kyrie eleison". A wszystko pozostaje marnym wygłupem.
Temat jest odważny i daje duże możliwości. Główny bohater ciekawy - nazista-idealista,
szukający uzasadnienia własnych poczynań (w odróżnieniu od swoich kolesi, tępo wykonujących
rozkazy). Wszystko jednak rozmywa się, gdy wykonanie jest na poziomie serialu o nastolatkach.
Rasizmu nie uzasadni się tatusiem-strażakiem (który mówi całkiem rozsądne rzeczy) i nie
wyleczy "urokami resocjalizacji". Problem jest bardziej skomplikowany. Jedynie Norton wychodzi
z tej bzdury obronną ręką.
Plus łzawa końcówka od czapy, jakby wycięto kilka scen. Jeszcze rozumiem, gdyby Derek
odmówił negocjacji z gangiem białych. Ci w spuściliby łomot czarnym, a w odwecie murzynek
zabiłby Danny'ego. A tak to absurd, który gubi nawet sens propagandowy.
"Ci w spuściliby łomot czarnym, a w odwecie murzynek
zabiłby Danny'ego. A tak to absurd, który gubi nawet sens propagandowy."
Takie filmy to trzeba oglądać ze zrozumieniem. Tyle w wypowiedzi.
Tylko jak kiedyś będziesz chciał obejrzeć film Requiem dla snu tez musisz oglądać go zo zrozumieniem.
Już oglądałem tego gniota, tylko trochę się spóźniłem. Może gdybym oglądał to jako dzieciak, to by mi "dupę urwało".
Bez obrazy ale RFAD też nie powala poza rolą Ellen Burstyn i muzyką. Jest dobrym, ale na pewno nie genialnym filmem. American History X to jest konkret.
piszesz jak osoba pod każdym względem tolerancyjna, która oburzyła się brakiem krytyki ideologii nazistowskiej w tym filmie i na siłę, niczym obrażone dziecko próbuje pokazać jaki to nie fajny film. cóż. jeśli się mylę to sory, ale to i tak nie zmienia faktu że jesteś debilem jak coś.