PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=242114}

Wiatr buszujący w jęczmieniu

The Wind That Shakes the Barley
7,3 15 216
ocen
7,3 10 1 15216
7,1 8
ocen krytyków
Wiatr buszujący w jęczmieniu
powrót do forum filmu Wiatr buszujący w jęczmieniu

Quite good

ocenił(a) film na 7

Typowy film ukazujący bezsens wojny i tragizm ludzi biorących bezpośrednio lub pośrednio w niej udział. Rzecz dzieje się w latach 20-ch w Irlandii, traktuje o początku Irlandzkiej Armii Republikańskiej(IRA), walkach z Brytolami i konflikcie wewnętrznym po kontrowersyjnym traktacie pokojowym między wyzwoloną Republiką Irlandii a Imperium Brytyjskim.
Strona technicznie jedynie poprawna. Zdjęcia nieco się wyróżniają, aktorstwo jedynie dobre, scenografia przyzwoita, muzyki niemal w ogóle nie poczułem.
Scenariusz całkiem dobry, ale nie wyróżniający się. Ostatni minus to okrucieństwo, którego co prawda nie było aż tak dużo, ale jego natężenie było zbyt rażące.

I to już wszystkie minusy, plusy trudno tak łatwo wskazać, ale mimo tego wszystkiego cały film jest świetny i to taki jeden, choć bardzo dużo ważący plus. O ile przesłanie jest raczej typowe, to sam sposób realizacji już wyróżniający. Podobnie jak opowiadana historia, ciekawsza niż typowa dla tego gatunku.

ocenił(a) film na 7
sten44

Zgadzam się we wszystkim z tobą.Mógłbym napisać ten sam komentarz :)
No i ta sama nota 7/10.

ocenił(a) film na 5
sten44

Na pierwszy rzut oka miałem do czynienia z tematyką, która zawsze mnie interesowała (Irlandia i jej dzieje) i początkowo rzeczywiście połknąłem bakcyla. Z czasem jednak mój entuzjazm zaczął maleć, bo okazało się, że nagrodzony Złotą Palmą Ken Loach (tylko proszę, nie mówcie, że nie było wtedy nic lepszego do nagrodzenia) nie wychodzi wcale ze schematu dramatu o rewolucji z ambicjami...

Tak więc to zwyczajna opowieść o tym, że wojna i wszelkie konflikty są złe; że z raz wybranej wojennej ścieżki nie da się już zejść; że walka o wolność, nie idzie w parze z osobistym szczęściem; że winno się odrzucić szlachetne ideały w imię większego dobra; że wojna to sztuka dokonywania trudnych wyborów, które są podejmowane wbrew temu co mówi serce; i że ciężko o zjednoczenie, skoro w szeregach „Braci” panują wewnętrzne konflikty.

To wszystko, a może nawet i więcej, w filmie Loacha da się odnaleźć, tyle że to nic nowego. Rzetelne, ale niezbyt odkrywcze kino…

Moja ocena - 5/10

ocenił(a) film na 7
Grifter

szczerze mówiąc nie pamiętam kompletnie nic z tego filmu :) jedynie, że bohater, albo nawet dwóch (braci) siedzieli w jakiejś celi :)

ocenił(a) film na 5
sten44

Pewnie w trakcie seansu łoiłeś jakieś dobre irlandzkie piwo, stąd luki w pamięci :)

ocenił(a) film na 8
sten44

Właśnie obejżałam i musze przyznać że jestem pod wrażeniem. Przypominał mi bardzo inny film - "Ned Kelly". Ale "Wiatr buszujący w jęczmieniu" był lepszy. Świetne zakończenie, bardzo intensywne oraz spory plus za dobrą grę aktorską i ogólnie zgadzam się z waszą opinią. Moja ocena 8/10.

ocenił(a) film na 7
sten44

Warto napisać coś, żeby temat wypłynął na wierzch (szkoda, żeby został zakopany przez dziesiątki mniej merytorycznych).
Do "Wiatru..." zabierałem się już od dość dawna, a dopiero po roku od kupienia filmu i w dużej mierze po otrzymaniu kolejnej Złotej Palmy przez twórcę zdecydowałem się w końcu odpalić film. Historia na początku bardzo standardowa tłamszeni Irlandczycy, kulturalni o głębokich, górnolotnych przekonaniach, traktowani są jak bydło przez bydlaków (te przekleństwa i krzyki trącą parodią, tylko przebłyski przemocy przypominają o powadze filmu) w zielonych mundurach. Potem tradycyjne porzucenie osobistych ideałów głównego bohatera na rzecz większej sprawy (śmierć zakatowanego przez żołnierzy przyjaciela nie ruszyła go, ale gdy maszynista dostanie kolbą w brzuch potrafi rzucić wszystko w co wierzył jeszcze godzinę wcześniej). Natomiast tak po połowie film zaczyna nabierać rumieńców, a fabuła zawiązana sereotypowo zaczyna sprawnie umknąć banałowi wraz z symbolicznym odwróceniem ról w końcówce.
Mimo to film nie urasta w moim przekonaniu do swojej renomy. Może kwestia zdjęć (mnie nie przypadły do gustu), czy dość jednowymiarowego ukazania Anglików spowodowały, że nagrodzenie Złotą Palmą jest conajmniej dyskusyjne. Przyzwoite, dobre, czy też nawet bardzo dobre, ale niekoniecznie wybitne. Ciekaw jestem najnowszej produkcji Loach'a, jak na razie wydaje mi się iż wcześniejszą nagrodę otrzymał za temat, niekoniecznie film (od razu nasuwa się palma dla M. Moore).

ocenił(a) film na 9
sten44

zanim napiszesz to co napisałeś trzeba było poczytać coś o Irlandii, o tym jak wyglądała okupacja angielska. I nie tylko przez 10-15 lat ale przez stulecia. Może wtedy nie pisałbyś o "jednowymiarowym ukazaniu Anglików". Bo to co oni tam wyprawiali (nie tylko zresztą tam) to szczyt sku... był. Tyle w temacie
ps. o tych jakże "jednowymiarowych" oglądnij sobie w "W imię ojca".

e_mjot

Trudno o wielowymiarowość, bo Loach, jak zwykle, przyjął konwencję behawioralną, ukazując wydarzenia z perspektywy jednej osoby. Brytyjczycy zostali więc ukazani tylko jako okrutnicy (black and tans) oraz (później) cele strzeleckie.
Trudno jednak, by partyzant w przerwach między bitwami dogłębnie studiował historię swych okupantów i przedstawiał np. wnioski, jaki jest ich wkład w industrializację kraju i nowoczesny wygląd Dublina (tu polecam genialną scenę z Żywotu Briana - "cóż takiego zawdzięczamy Rzymianom").
Faktem jest też, że Anglosasi w Irlandii stosowali drastyczne metody, od Cromwella do XX wieku, rzekłbym, że na tym tle IRA wyróżniała się (tak do lat 60.) wyjątkowym dżentelmeństwem, atakując tylko wojskowych i polityków, ale np. nigdy ich rodziny (B&T potrafili natomiast otworzyć ogień do niewinnych kibiców na stadionie, zabijając (m.in.) kobietę w ciąży).

ocenił(a) film na 5
ravQ

Dzięki za przytoczenie kilku faktów.

Grifter

Cała przyjemność po mojej stronie :) Akurat kumpel, obecnie już Szkot, wciągnął mnie w Irlandię, bo oni tam w Szkocji trochę sympatyzują z IRA. Tak więc trochę się interesuję. Choć film oceniłbym lepiej. Dość dobrze, choć bardziej epicko, historię niepodległej Irlandii pokazuje film "Michael Collins", z rzeczy cięższych widziałem też "Głód" McQeena. To trochę nie do ogarnięcia, że kraj mieniący się ostoją demokracji wyrabiał takie rzeczy z narodem z ducha odmiennym i niepodległym.

ocenił(a) film na 5
ravQ

To prawda.
Te dwa filmy oczywiście widziałem (plus kilka innych m.in. "Krwawa niedziela" o wiadomym zdarzeniu) i podobały mi się o wiele bardziej.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones