Beznadziejny. Głupi, nudny, nieśmieszny i kompletnie nie przypominający wiecznego studenta. W tej części poznajmy Vana Wildera, który dopiero zaczyna studia. Colledge czy też Coolidge jak go tutaj zwą jest jednocześnie ośrodkiem wojskowym pełnym dyscypliny. Obowiązuje zakaz picia, palenia, dymania, imprez itp. Ale dzielny Van Wilder nawraca studentów na dobrą drogę pokazując ze najważniejsza w życiu jest dobra zabawa i ostre dymanko. Dlatego też po jakimś czasie widzimy studentów zachowujących się jak zwierzaki w okresie godowym na ławkach, trawnikach, korytarzach. A sympatia Wildera stwierdza że dzięki niemu ludzie wydają się szczęśliwsi. Chrześcijanie w tym filmie zachowują się natomiast niczym banda naćpanych moherów więc z nimi też należy się rozprawić co oczywiście bohater filmu czyni. Van Wilder zachowuje się tu jak jakiś nadęty dupek, zresztą cała reszta jego znajomych i wrogów również. Aktor grający główną rolę kompletnie nie nadaje się na Vana, a ze śmiesznego luzaka z pierwszej części zrobił pajaca idiotę. Za takie filmy powinni wsadzać do więzienia. Klapa, syf, nieporozumienie.