PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=658317}

Wielkie piękno

La grande bellezza
7,7 72 008
ocen
7,7 10 1 72008
8,2 41
ocen krytyków
Wielkie piękno
powrót do forum filmu Wielkie piękno

Reklama nie oszukuje , że jest czymś więcej niż reklamą, nie oferuje wyświechtanego pojęcia o pięknie i sztuce w ogóle, a to za wszelką próbuje nam wmówić i zaoferować Wielkie piękno, jeden z najbardziej jałowych filmów w historii, jakie zostały nagrodzone. A to tylko dużo dłuższe commercial dla osób mających bardzo akademickie (w znaczeniu XIX wiecznym) pojęcie o sztuce, wrażliwości. Jakbym oglądał wrażliwość Henryka Siemiradzkiego przeniesioną na ekran kinowy. Bardzo przykry film.

ocenił(a) film na 3
Rittner

dobrze napisane !

ocenił(a) film na 8
Rittner

Ten film nie jest o sztuce. Nie o to w nim chodziło i myślę że jest to jeden z najbardziej niespodziewanych laureatów oskara bo nie jest filmem pod publiczkę w porównaniu do innych zwycięzców.

Koneser_1

Właśnie, że był filmem pod publiczkę, publiczka zresztą silnie wspierała jego aspirację po nagrody. Był pewniakiem do oskara (kurs 1,3 u bukmachera i bycie kandydatem New Yorkera, WPost, czy innych popularnych mediów w USA) Ten film jest o niczym, posiada jednak pretensje do traktowania i nawiązywania do sztuki, estetyki jako takiej. Bubel jakich mało.

ocenił(a) film na 10
Rittner

Dodam tu coś jeszcze bo teraz zauważyłem "film o niczym" bardzo trafna uwaga i radzę przypomnieć sobie na poparcie moich tez o czym Jep chciał napisać 2-gą książkę :)

kubajanicki20

Nieszczególnie chcę pamiętać o czym Jep chciał napisać 2-gą książkę. Wiem, że strawił całe życie na banałach w banalnej rzeczywistości, gdzie maniera estetyczna udaje doświadczenie wewnętrzne, a film który to przedstawia jest jedną wielką ucieczką od refleksji na temat , który sam podejmuje. W tym filmie są tylko pieniądze, budżet , i to się czuje, ale we Władcy pierścieni też to czuję, a jednak odrzucam, bo nie bardzo mnie zadowala refleksja na temat świata na poziomie nastolatka. TAK , TO SĄ RÓŻNE GATUNKI FILMOWE, ale rozrywka pod różnymi nazwami dalej pozostanie tylko rozrywką, choćby nawet miała różną klientelę.

ocenił(a) film na 10
Rittner

Skoro nie chcesz pamiętać to znaczy, że nie chcesz zrozumieć tego filmu, wydałeś wyrok bez poznania i jesteś przekonany, że masz rację. To tak jakby mechanik chciał zrobić operację serca. ( wybacz ,że trywializuje ale tak jest ) Jep chciał pisać 2gą książkę o "niczym" co potwierdza to co napisałeś tu i niżej. Mimo wszystko radzę obejrzeć La Dolce Vita a podobieństwa i nawiązania same się nasuną, oczywiście Fellini stoi o klasę wyżej bo czerpał inspirację z otoczenia a Soretino z Felliniego ale co z tego skoro genialnie ukazał nasze chore czasy. Ale do tego trzeba dojść nie oceniając tylko obrazu ale każde słowo.
Zgadza się film zawsze zostanie rozrywką, ale może stać się inteligentną rozrywką, bo ci najwięksi jak: Kubrick, Tarkowski, Fellini itp po przez historię opowiadają dużo więcej, lecz by to wychwycić, należy coś tam wiedzieć na temat wiedzy klasycznej. Sam by tego nie wiedział gdybym nie trafił w pewne miejsce w pewnym czasie, studiowałem rok filmoznawstwo i zrezygnowałem bo nikt tam nie mówił o filmie tak ja powinien. Jest to temat na szeroką dyskusję, a na zakończenie powiem tylko tyle, że wiem, że mam rację bo mam na to namacalne dowody. Twój odbiór tego filmu jest dobry i się z nim zgadzam, ale zrozum, że ten film właśnie ma udawać wielkie piękno a w rzeczywistości pokazać syf jaki mamy za oknem, ale pokazać w taki sposób, żeby ludzie na Filmwebie mieli o czym dyskutować !!:)


ps obejrzyj La Dolce Vita !

kubajanicki20

Słodkie życie oglądałem wielokrotnie. Nie interesują mnie nawiązania i uśmiechanie się do tego filmu przez Wielkie piękno, bo nie tak buduje się wielkie kino,nie tak się je odbiera, nie chodzi w nim o nawiązania, inspiracje, no chyba , że wierzymy naiwnie w postmodernistyczny eklektyzm, jako szczyt możliwości twórczych . Genialny film Kalatozowa Ja, Kuba nawiązuje w wielu aspektach, scenach do filmów ze szkoły montażu radzieckiego (w aspektach filmowych , a nie narracyjnych), ale co mi po tym, że tak spytam kolokwialnie? Chodzi o samodzielną budowę filmu, a nie konstruowanie podobieństw w nawiązaniu do innego dzieła. Dożyliśmy czasów, gdy jałowe o jałowym w ładnym opakowaniu zachwyca, to jest upadek. Odbierasz kino na zasadzie odnajdywania nawiązań i podobieństw do czegoś, spróbuj wymagać od kina więcej, wymagaj samodzielności i oczekuj nowych możliwości. Nawiązania są tylko dodatkiem.
W kinie nie ma namacalnych dowodów, nie ma ich w całej sztuce, może gdybyś dokończył studia nawet samodzielnie, zrozumiałbyś , że sztuka jest iluzją, wielkim oszustwem, a wszystko w niej jest na słowo honoru, a namacalność świadczy o zapaści. To ciągłe uwodzenie przez połać. (zgadnij do kogo nawiązuje).
Tarkowski nie był rozrywką, to jeden z tych niewielu, który nigdy nie odwoływał się do rozrywki.
Wracając do tego nieszczęsnego filmu o którym mowa w poście, obejrzałem go trzykrotnie, i fakt narracyjny o zamiarze napisania książki o niczym niczego dla mnie w mojej ocenie nie zmienia, to szczegół literacki, niewiele trzeba wymagać od dzieła filmowego, żeby zadowalać się takimi błahostkami. Przypomnij sobie scenę rozmowy z początku Ofiarowania między Aleksandrem, a Otto, tak wprowadza się szczegół literacki w obręb kina, jest w tym refleksja i filmowość, a doznanie nawiązania jest czymś więcej niż zwykłym odwołaniem się do...

ocenił(a) film na 9
Rittner

Nie chcę się kłócić, bo chyba nie w tym rzecz, aby zmieniać swoje zdanie. Ten film jednak jest stylistycznie i formalnie bardzo konsekwentny w stosunku do poprzednich filmów Sorrentino. Jak w przypadku Jarmusha, czy Andersona (Wesa) są to bardzo autorskie wizje. Ta estetyka "reklamy", która Ci przeszkadza to styl twórcy. Co do fabuły nie chcę się tutaj zupełnie sprzeczać, bo to subiektywne wrażenie, ale ja w niej/w każdej z poszczególnych historii, rozmów, scen odnajduję wiele. Jest w tym coś na granicy kiczu, naiwności, takiej pseudometafory, jest dużo nudy i braku konwencjonalnej akcji, ale cóż zrobić. Ja dałem się oszukać i jeszcze jest mi z tym przyjemnie.

tocomnieinteresuje

No wiesz Damian Hirst porozkładał kubki z kawą w londyńskiej galerii, dostał nawet za to nagrodę Turnera, i też mówił , że to taka stylistyka, styl twórcy, wielkiego artysty wielkie dzieło.Miało to być warte 300 tys dol, całe szczęście sprzątacz jedyny rozsądny człowiek w galerii posprzątał to i wyrzucił do śmieci. A stylistyka ma sens tylko wtedy gdy wywodzi się z przemyśleń, refleksji i jest konsekwencją czegoś a nie jedyną treścią,bo to wtedy jak obraz złożony z samej ramy. Ten film jest po prostu do bólu wtórny, eklektyczny, rozumiem , że może się podobać, przyciągać , ale peany pod tytułem jak bardzo jest to intelektualne i zjawiskowe kino do mnie nie przemawiają. Znudzone ponowoczesne społeczeństwo robi film o nudzie i znudzone ponowoczesne społeczeństwo nagradza tę nudę, nie wiem jak Bauman, ale Baudrillard na pewno by się uśmiał. Pozdrawiam

ocenił(a) film na 9
Rittner

Nie zgadzam się, że "jedynym rozsądnym człowiekiem w galerii" był akurat sprzątacz, bo na czym ma polegać jego rozsądek? Na pomyłce? Nie kierował się niczym, a na pewno nie gustem, refleksem. Po prostu wykonywał swoją pracę. Chociaż historia jest wdzięczna, potwierdza nie tyle udawaną sztukę filmów Sorrentino, co brak rozumienia sztuki dzisiaj w ogóle. Ja akurat znam ten przykład, ale z innym artystą w miejscu Hirsta. Fakt, że coraz trudniej jest zachwycać się sztuką, bo ta przestała być po prostu ładna i czytelna, a może banalnie zwykła, jak po prostu obraz w galerii. Ja ostatnio obejrzałem biografię Turnera i jego obrazy wcale tak zrozumiałe w jego czasach nie były;) Podejrzewam, że sporo znawców wyrzuciłoby je na śmietnik. Czas zweryfikuje wielkość lub nie Sorrentino. Wczesne filmy Mallicka były bardzo dobre, a te ostatnie - nie trafiają do mnie. Nie wiem, co stanie się za kilka lat z Sorrentino. Póki, co "Wielkie piękno", czy "Skutki miłości" to wysoko cenione przeze mnie filmy. Reżyser akurat też się do tej sytuacji "około sztuki" odniósł w opowieści o malującej pod wpływem emocji dziewczynce.

tocomnieinteresuje

Kierował się prostą dedukcją , która jemu prostemu lub nie człowiekowi kazała wyrzucić do śmieci coś, co w żadnym wypadku nie niosło przeżyć, podobieństw artystycznych (sprzątacz to rozpoznał), a czym setki pustych mitomanów i pozerów zachwycało się lub na czym chciano się dorobić (Spisek sztuki Baudrillarda polecam, znakomicie opisuje czym jest dzisiaj galeria ), a czym dał wiele do myślenia pseudoartystom, którzy sądzą naiwnie i mylnie , że coś w czym nie ma przeżycia, przemyślenia, twórczego aktu, innowacji może być sztuką. Dzisiaj żyjemy w czasach, gdzie nawet artysta stał się w pełni zawodem, w dodatku zawodem nastawionym na pieniądz (Warhol i jego malarstwo biznesowe, sam je tak nazywał), gdzie pieniądz jest jedynym wyznacznikiem. Owszem Leonardo, czy Picasso też malowali, tworzyli dla pieniędzy, ale jak bardzo byli innowacyjni, twórczy, wizjonerscy. Kubki z kawą nie są twórcze i nie niosą innowacyjności. Wybacz, że zeszliśmy na tematy odległe od kina.
Nie jestem w stanie kupić wtórnego kina, naśladownictwa, sztuki złożonej z zapożyczeń i odnośników, mam za mało czasu by tracić go na ładne opakowania, które udają stare produkty. Dzisiaj reżyserzy dostają ogromne pieniądze na filmy, dlaczego nie mogą one być odkrywcze, autorskie w sensie twórcze, a nie stylistycznie własne co jest robione na siłę. Wiem, że kino jest najbardziej konserwatywną ze sztuk, najbardziej komercyjną, ale nawet dzisiaj można sprzedać dobrą rzecz (Haneke, w jakimś sensie Tarr, Sokurov,). Natomiast Wielkie piękno to dla mnie typowa rzecz znudzonego nowego społeczeństwa, które nie oczekuje odmiany, przeżyć, nawet doświadczenia wewnętrznego w sztuce, częściej się mówi i wskazuje na performatywność i cielesność wszystkiego, żyjemy w wielkim odwrocie od wnętrza, od przeżyć głębszych niż estetyczne smaczki czerwonej ściany.
O Malicku nie wypowiem się bo byłoby to zbyt brutalne co o nim sądzę, bolą mnie tylko porównania, że to on niby jest kontynuatorem wielkiego Tarkowskiego.

ocenił(a) film na 9
Rittner

Właściwie to nie chodzi nawet o to, czy się z Tobą zgadzam, czy nie - gdy piszesz o czymś więcej, niż film Sorrentino. Twoje uwagi, co do kondycji sztuki, czy kultury w ogóle mają sporo racji. Nie byłbym jednak tak brutalnie jednoznaczny sprowadzając ludzi do pustych mitomanów, gdy jednak podoba im się (jakkolwiek głupio to brzmi) choćby ten Hirst. W przypadku, który znam chodziło o taką rzeźbę z lejącą się krwią, jak ropa z plastiku. Elementem instalacji był paprochy pod dziurą w ścianie. Sprzątaczka je sprzątnęła. Nie chcę generalizować, ale ona, jako prosta kobieta również nie zrozumiała sztuki, ale w domu ogląda skoki do wody celebrytów, a jedynym obrazkiem jest portret JP2, a pracuję tam nie z pasji do sztuki, a po prostu - musi zarabiać. Rozumiem, że istnieją i pozerzy, ale jednak odbiorca nie jest tak łatwy do zaszufladkowania i tylko o to mi chodzi. Sorrentino jest szczery w tym, co robi i - jednak - posiada swój styl, który nie wynika z kalkulacji - co można odczytać oglądając jego twórczość w kolejności. Nie sądzę, ani bynajmniej nie odczuwam, aby się specjalnie mizdrzył do widza,czy do nagród. Przy czym bardzo lubię Haneke, Tarra, Sukorov też jest ok. Każdy z nich prezentuje swoje filmy na festiwalach, ma przeglądy, jest popularny. Każdy zarabia na swoim kinie, ale zachowuje autorski pazur, co cenię. Raz na jakiś czas pojawiają się i nowi twórcy, lepsi, czy gorsi, a czasem po jednym, dwóch filmach są wciągnięci w meandry tego komercyjnego - może generalizuję - banalnego kina. Jak na razie kontynuator Tarkowskiego to modny slogan, bo nikt się do poziomu jego filmów nie zbliżył, a Malicka podałem jako przykład odczuwalnej dla mnie megalomanii i domyślam się, że podobne złe zdanie masz o Sorrentino.

tocomnieinteresuje

Bela Tarr przez lata żył w ogromnym niedocenieniu, tak naprawdę to dopiero Koń turyński został doceniony i nagrodzony, jego ostatni film. Reżyser zupełnie spoza systemu, spoza komercji. Przykład kształtowania stylu jako następstwa opisu i refleksji nad przedmiotem , a nie stylu jako początku i końca możliwości reżysera. Jest tylko jeden równie , a może nawet bardziej autentyczny twórca, polecam Ci jego wywiady, wypowiedzi, bo pozwalają zrozumieć istotę doświadczenia artystycznego - mam na myśli Artoura Aristakisiana, autora filmu Dłonie.
Generalizujesz z tą sprzątaczką, wystarczy popatrzeć na zainteresowania samych artystów, ekshibicjonizm sieciowy nie jest im obcy, żeby zrozumieć , że większość z nich mentalnie jest na poziomie skoków do wody celebrytów, jedna wielka klika zarabiających w inny sposób biznesmenów . Moja Mama kiedyś pracując w pewnym muzeum poznała sprzątaczkę która tak naprawdę pomagała w robieniu wystaw, a bez jej opinii nic nie mogło się tam stać, i nie była to jakaś forma życzliwości, ona miała autentycznego nosa do sztuki i sporą wiedzę.
Nie lubię narzekań Kuspita (czołowy amerykański krytyk sztuk plastycznych), który w Końcu sztuki bez końca marudzi o diabolizmie bezmyslnej postsztuki, ale ma on w swojej krytyce dużo racji, gdy widząc gigantycznego herbatnika z kału nie daje się nabrać, że to dzieło artystyczne, choć galerie i wielu "artystów" zatroskanych o swój budżet twierdzi że tak właśnie jest.
Żyjemy w smutnych czasach, gdzie każdy każdego chce na coś nabrać, a nabrany nie ma wyjścia i musi udawać , że wszytko jest ok. Kino Sorrentino i Malicka z tym mi się właśnie kojarzy. U jednego niedający się przełknąć stos frazesów, u drugiego w Wielkim pięknie estetyka dla estetyki, szumna atmosfera wielkiego świata w sosie włosko-groteskowym, choć wielu przekonuje , że tkwi w tym kamuflaż dla głębokiej refleksji o znudzonej warstwie elit, które snują się bez celu, wnętrza, marzą, co jest opisem dzisiejszych czasów. Kino jako przyjemność- zgoda, też lubię. Ale jakaś kontrowersja, odkrywczość , innowacyjność, dlaczego nie to? Jednego nie rozumiem, albo film dokonuje diagnozy i mnie to uderza, albo zachwycam się nim bo dał mi przyjemność oglądu. Te dwie rzeczy są nie do pogodzenia jako równorzędne wartości, a odbiorcy Wielkiego piękna o tym chcą mnie przekonać, że otrzymali diagnozę i estetyczne doznanie. Uwielbiam oglądać Potępienie Tarra dla samego efektu zdjęć, ale nie oglądam go często bo w pewnym momencie diagnoza filmu, refleksja niszczą mnie w całej swojej prawdziwości, efekt zdjęć znika i mam ochotę odlecieć. Widzę w tym bestialstwo twórcy,, który mnie tak zwiódł, ale doświadczenie filmowe nie może być łatwe jeśli ma mieć wartość większą niż cena biletu, która jest bliska wartości małej pizzy. Tak sądzę.

ocenił(a) film na 9
Rittner

Cóż. Nie studiowałem życiorysu Tarra, ale też nie znam jego twórczości w całości. Mam nadzieję, że jeszcze żyje w nieświadomości o istnieniu wielu ciekawych twórców, niekoniecznie już najmłodszych. Tarra faktycznie cenię za klimat i estetykę (też), a poznałem przy okazji Nowych Horyzontów. Wcześniej wiedziałem jedynie, że gdzieś "istniał". Aristakisian nie znam, więc chętnie zobaczę. Wnioskuję, że może podobać się Tobie kino Bena Hopkins, czy Roy Anderssona. Poza tym jest kilku twórców o silnym potencjale komercyjnym wciąż bez tego... komercyjnego sukcesu. I na odwrót;)

Jasne, że historia ze sprzątaczką to uproszczenie, ale jak sam widzisz. Na każdy przykład jest antyprzykład. Nie siedzę w środowisku ludzi sztuki, ani nie jestem z nią na bieżąco. Pewne rzeczy mi się podobają, inne nie, pewnie sztuka stała się zbyt hermetyczna i zamknięta na przeciętnego widza. Nie zawsze tak było, aby wymagała ona wysiłku, wiedzy. Czasem wystarczało tylko oko, ucho itp.;) Mój punkt wyjścia do rozmowy nieco się rozmył, ale też nie chodzi o to, aby wszystkim się np. film Sorrentino spodobał. Nawet lepiej, gdy tak nie jest. Nie uważam jednak, aby tak łatwo można było go zmarginalizować i sprowadzić do ładnego opakowania.

A co sądzisz o Ceylanie?

Rittner

" posiada jednak pretensje do traktowania i nawiązywania do sztuki, estetyki jako takiej..."

Nie bardzo rozumiem, możesz rozwinąć albo uściślić? Sztuki, estetyki jako takiej? Co to takiego?

Rittner

Chyba(?) jest Pan jeszcze młody i nie nie czuje Pan przykrości związanej
ze starzeniem się i przemijaniem. Film znakomity nie miałem pojęcia, że
dostał Oskara. Oglądałem go w Canale+. Od razu mnie uwiódł. Porównania
z Fellinim jak najbardziej słuszne ten sam nostalgiczny klimat.
Pańskie porównanie filmu z reklamą, która nie oszukuje jest komiczne.
Pozdrawiam.

darek638

Starzenie się i przemijanie nie jest przywiązane do żadnego wieku, lub wręcz jest przypisane do każdego , a przykrość z tym związana jest zależna od własnej wrażliwości każdego osobnika, mo wiek nie ma tu nic do rzeczy.
Porównanie do Felliniego tej wydmuszki jest komiczne, wydmuszki zbudowanej jak przeciągnięta na siłę reklama, która wabi nas pięknymi obrazkami , teledyskowymi ujęciami i niczym więcej. Wieczna impreza w Wiecznym mieście. Wystarczyłoby odjąć widoki Rzymu, nagrać film np. w takim Los Angeles , i cały estetyczny efekt (jedyny jaki ten film chce mieć) by prysł zupełnie. Nostalgiczna widokówka na którą łatwo się jest nabrać, gdy odczuwa się podobne sentymenty. Koniec końców to kiczowata opowieść o kimś , kto uważa się za pisarza, ale trawi życie niczym gwiazda Newcastle Shore, gwiazda podstarzała, która się z tym nie może pogodzić. Sam motyw skonstruowania pisarza na miarę jakiegoś playboya z włoskiego raiuno powinien obrzydzać sięganie po ten film. Starzenie się i przemijanie odczytują jako złe tylko ci , którzy nie wykorzystali życia, gdyby było w nas więcej starożytnej pokory cieszyłoby nas także przemijanie jako konsekwencja udanego, przemyślnego życia.
Nie atakuję Pana, to film wyjątkowo mnie razi. Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
Rittner

Masz dużo racji w kompletnym braku racji. Ten film jest jałowy i taki ma być właśnie ! o to nie jest jak się ludzią wydaje film o starym playboyu tylko o poziomie sztuki i ludzi w dzisiejszych czasach. Żeby go jednak rozumieć trzeba trochę pomyśleć i mieć do czego się odnieść i wiek tu się zgodzę nie ma z tym nic wspólnego bo sam mam 23 lata. Wielkie piękno jest hołdem dla Felliniego i zbudowany na bazie jego filmów a zwłaszcza La Dolce Vita i jest uaktualnieniem problematyki. Jest tu cała masa nawiązań. Dzisiejsze filmy tłumaczą się same a edukacja o sztuce jest na takim poziomie, że 99% ludzi nie potrafi wyłapać nawet najprostszej metafory, więc skąd się dziwić, że nawet krytycy filmowi nie wiedzą o czym są filmy o których piszą. Takie czasy i właśnie o takich czasach i takich ludziach jest ten film który jest kalką La Dolce Vita w którym nie było słodkiego życia a w wielkim pięknie nie ma piękna tam gdzie wszyscy go szukają.

kubajanicki20

Chcesz tu przemycić jakieś pseudopostmodernistyczne pogaduszki, którymi karmią na każdym kroku , udając refleksję nad stanem sztuki. Jałowy film o jałowych czasach nie jest żadną refleksją, jest efektem tej jałowości, jej częścią, i to w żadnym stopniu nie daje mu prawa do bycia filmem znaczącym; ot co, kolejna estetyczna tandeta ładnie opakowana i nijaka w środku.
To hołd dla estetycznych straceńców, którzy nabrali się kolejnym mitem gustownych przestrzeni i zabytkowych widoków. Wyznawcy tego filmu, naiwni wielbiciele turystyki pogrzebowej.
Filmy Felliniego były prekursorskie w wielu przestrzeniach , nie karmiły pustą, nic nie znaczącą estetyką , estetyka w jego filmach była wyrazem wrażliwości w często zdeformowanej rzeczywistości, spojrzeniem naiwnym i baśniowym, a co niby z tego ma Wielkie piękno? Sztuczną groteskę bierzesz za Felliniego? Groteska bez zbudowania konkretnego świata jest tylko i wyłącznie kiczem. W czym jest prekursorskie Wielkie piękno ? W tym , że uśmiecha się do starego arcydzieła? Dlaczego mam oglądać jałowe filmy o jałowych czasach i udawać zadowolenie? Kalki wielkich filmów są farsą jak wszystko co chce powtórzyć to co było. Świadomość o upadku sztuki mamy brać za sztukę wysoką? Postmodernistyczny świat jest właśnie budowany na takich zasadach, nibyrefleksje w sosie rozrywkowym , gdzie wszystko jest nawiązaniem do przeszłości, eklektyzmu, czyli nawet nie próbuje wnosić nic nowego. Bełkot o sztuce, pozostaje bełkotem.

kubajanicki20

Zdefiniowana rzeczywistość bez refleksji o tej rzeczywistości to tylko telewizyjny przekaz z wiadomości, możemy udawać erudycję tysiącem odnośników , nawiązań, smaczków estetycznych, jednak to niczego nie zmienia, poza łechtaniem naszego ego., i nie jest to bynajmniej orgazm ego, jak Mitscherlich określał doznanie sztuki wartościowej. Nie tak buduje się wartość, przykładem Fellini, u którego też znajdują się odniesienia do przeszłości, kina innych, jednak to nie one wyznaczają wartość jego filmów. robią to osobowość (nie rozumiana w sensie medialnym), nowatorskie podejście do struktur filmowych, języka kina, refleksyjność (na czele z najbardziej estetyzującym i refleksyjnym Casanovą, który opowiada o jałowych czasach, robi to jednak twórczo , tworzy mit, metaopowieść). Krytyczna ocena to taka która potrafi oddzielić refleksję od prostej definicji stanu, bo nie o publicystykę w kinie chodzi, a to publicystyka stwierdza stan zastany , oskarża wręcz, ale nie proponuje nic ponad to.

ocenił(a) film na 10
Rittner

PS1. Film wywołał u Ciebie dość mocne odczucia i emocje, to może jest dobry jednak? Mi dla 3/10 nie chciałoby się tyle pisać nawet ;-)

PS2. Dużo "Bla bla bla bla bla bla bla" w tym wątku , nie uważasz?

kpn

rozbijanie społecznych iluzji jest równie ważne , co umacnianie własnych. Jedne i drugie działania trzeba szczerze pielegnować . Film jako film zasługuje na 6, ale jako blef udający arcydzieło zasługuje na dwa , trzy, tak dla zasady, żeby nie dać się wszechogarniającej nas zewsząd symulacji .

ocenił(a) film na 10
Rittner

Kurcze, coś mi się nie zgadza bo wszystkie filmy którym dałeś 10 i ja bym dał 10.
Daj temu filmowi jeszcze szansę.

kpn

Dawałem trzykrotnie, wielkiej miłości z tego nie będzie. Pozdrawiam

Rittner

Nie mam wrażenia, że Siemiradzkiemu tren obraz by się podobał, że to podobne fluidy.

zweistein

Oderwałeś się od życia tylko po to żeby mi to napisać?

Rittner

Może ja powinienem zadać ci to samo pytanie, nie wydaje ci się? ;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones