... to nie da się ukryć, że po reżyserze fenomenalnego "Ładunku 200" można by się spodziewać dużo lepszego filmu. Nie chodzi mi tu o brak szczerego, krytycznego obrazu putinowskiej Rosji czy konfliktu w Czeczenii, ale o czysto techniczną stronę realizacji.
Oglądając film nie mogłem pozbyć się skojarzeń z naszą rodzimą twórczością Władysława Pasikowskiego. Głębia postaci (jak i poziom aktorski) przypomina bohaterów "Psów". Ta sama logika - świat podzielony wyraźnie na twardych mężczyzn, skorumpowanych bandziorów, polityków, no i uległe kobiety.
Sceny batalistyczne też niestety na poziomie "Demonów wojny". Scena strzelaniny autobus z bandziorami kontra ponton na rwącej rzece, czy końcowy atak śmigłowców wywołują poprzez swoją infantylność delikatny uśmiech na mojej twarzy. Towarzysząca temu porywająca muzyka dopełnia obrazu apogeum zniszczenia, hehe.
Spieranie się czy jest to obraz propagandowy, czy jest to wybitne studium kaukaskiego konfliktu jest nie na miejscu. To tak, jakby upierać się, że "Zielone Berety" są dydaktycznym filmem o amerykańskiej interwencji w Wietnamie. Pytanie tylko, czy rosyjskie kino kiedykolwiek będzie gotowe na szczere spojrzenie na wojnę na miarę "Plutonu" lub "Czasu Apokalipsy".