PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1103}

Wstręt

Repulsion
7,7 29 079
ocen
7,7 10 1 29079
8,0 33
oceny krytyków
Wstręt
powrót do forum filmu Wstręt

Polański niesamowicie zaskoczył mnie swoim dziełem, tym bardziej, że "Wstręt" nie był sztuką samą w sobie, ale głównie filmem, który miał napełnić portfel reżysera po wyjeździe z Polski. Zaskoczył mnie, ponieważ nigdy nie sądziłem, że film z 1965 może być tak straszny - o wiele bardzie wpływający na wyobraźnię niż mrowie horrorów z tego wieku.
Temat założony specjalnie dla sceny z brzytwą, więc o filmie krótko. Jestem pod wielkim wrażeniem, jak Polański zręcznie przedstawił pogłębiającą się chorobę psychiczną - te tiki, pękające ściany, obrzydliwe ręce, apatia, koszmary... - i jak brutalnie starł nierealny świat bohaterki z tym rzeczywistym. Wydawało mi się, że już oglądałem prawdziwe dzieła o chorobach psychicznych, ale "Wstręt" pokazuje, że poprzeczka zawsze może zostać podwyższona. Film, prócz wyśmienitego przedstawienia studium schizofrenii, należy też pochwalić za: efekty (ręce, pękające ściany), świetną grę aktorską (szczególnie głównej bohaterki; te tiki!), muzykę i pracę kamery. Dwa ostatnie elementy szczególnie współgrają ze sobą podczas scen, kiedy Carol wraca z pracy przez miasto.

A teraz o tym, o czym chciałem od początku... Gdyby Polański nie wybrał tytułu, jaki jest obecnie - mianowicie odnoszący się do niechęci Carol do mężczyzn Wstręt - film śmiało mógłby nosić tytuł "Brzytwa". Narzędzie towarzyszy nam od początku filmu, jest ciągle obecne, stanowi zagrożenie; widz wie, że zostanie użyte i napięcie rośnie. A kiedy już zostaje użyte... - majstersztyk. Brzytwa w ręku Carol jest jak pióro w ręku profesora, jak nożyczki w palach fryzjerki, jak smyczek w dłoni skrzypaczki. Kiedy już dzierży to narzędzie, używa go gwałtownie i zaciekle. Przecięty brzytwą kabel telefoniczny został tak zaatakowany jakby to był największy wróg. Ale to jeszcze nic, bo scena, kiedy właściciel mieszkania zacznie napastować chorą lokatorkę, dopiero nadejdzie. A ta scena to po prostu ideał - niesamowicie realistyczna, brutalna, świetnie zagrana. Nie widziałem wcześniej tak perfekcyjnej sceny, kiedy ktoś kogoś rani/zabija. Polański zbudował napięcie kilkuminutową rozmową (a raczej monologiem) z właścicielem mieszkania, który wywietrzył okazję, żeby pociupciać. Potem następuje atak, szarpanina - i te dzwony. Aż wreszcie Carol przecina tył szyi napastnika brzytwą. A kiedy ten nie dowierza, patrząc na krew, dziewczyna orientuje się, że ma przewagę, że może go zabić, że jest silniejsza od mężczyzny, do którego czuje wstręt, który jest uosobieniem jej największego strachu. Ale na chwilę przystaje, dosłownie na ułamek sekundy, bo nie jest pewna. A potem już tylko tnie. Film w ciągu trzech dni oglądałem dwa razy (i na pewno urządzę sobie jeszcze nie jeden seans), a scenę z brzytwą chyba z dziesięć razy.

Jeszcze raz napiszę o świetnej roli Deneuve - zagrała naprawdę bardzo dobrze, a tiki to coś wspaniałego.
O czym by tu jeszcze... Kilku kwestii nie zrozumiałem, np. grających w coś za oknem zakonnic, na które kilka razy patrzyła Carol. Zdaje się, że chodziło o grzeszność, którą dziewczyna wypominała siostrze, a bliskość zakonu/kościoła(?) tylko wzmagała wstręt, ale pewności do niczego nie mam.
Jedyną wadą filmu była scena śmierci Colina. Carol uderzała posążkiem wolno, sztucznie, bez gwałtowności.

Mógłbym napisać, że dawno nie oglądałem tak świetnego filmu, ale tak się złożyło, że kilka dni wcześniej obejrzałem "Znachora" Hoffmana, więc miałem szczęście obejrzeć w jednym tygodniu dwa arcydzieła.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones