PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=530950}

Wszystkie odloty Cheyenne'a

This Must Be the Place
7,1 43 398
ocen
7,1 10 1 43398
6,5 28
ocen krytyków
Wszystkie odloty Cheyenne'a
powrót do forum filmu Wszystkie odloty Cheyenne'a

Film się po prostu nie udał. Na pozór ma wszystko, co potrzebne: świetną muzykę, ładnie zagrane ujęcia, bohaterów wzbudzających emocje i dobrze odtworzonych przez aktorów... A tak naprawdę ciężko jakoś scharakteryzować ten film. Brak rozsądnej fabuły mógłby być zabiegiem estetycznym i wypaść całkiem nieźle, nadrabiając inteligentnymi dialogami i smaczkami. Te ostatnie niby ten film ma. Tak twierdzi znakomita większość ludzi, zapewne włącznie z twórcami tego obrazu, ale ja tego nigdzie nie dostrzegam. Dialogi są właściwie żadne. Gdyby odsiać smętne, wypłowiałe "mądrości" wypowiadane w pretensjonalny sposób, niewiele by zostało sensownej treści. Teksty są tak mdłe, że gdyby nie ładna oprawa graficzna, wsadziłabym je do worka "A 'la Paulo Coelho", w którym dużo rzeczy już wylądowało. Może i tak miało być, może miało to być w jakiś sposób symboliczne, ale w gruncie rzeczy nie trzyma się kupy. Może postaci pojawiające się i znikające miały przywoływać na myśl krajobraz, który pojawia się i znika za oknem samochodu... Pewnie o to chodziło, ale ukazanie tego nie wyszło.

Cheyenne. Och, jak bardzo go polubiłam! Dzięki niemu moja ocena jest tak niebotycznie wysoka. W gruncie rzeczy wiele razy mnie denerwował, chciałam już nawet przyczepić się, że kiepsko zagrany, ale w gruncie rzeczy... to nie słaba gra, to on sam, we własnej osobie. Taki jest właśnie Cheyenne. To jedna z najpiękniejszych postaci w tym filmie, tak bardzo sympatyczna i wzbudzająca współczucie, na wskroś dobra i wrażliwa, co dziwne jak na rockmana. Urocza w stosunku do Mary i Desmonda, poszukująca siebie. Moje zachwyty nie są dwa razy większe tylko przez jego zachowanie w stosunku do nazisty. Sean Penn uratował ten film i po raz kolejny pokazał, jak wielkim jest aktorem. Ale sam jeden nie wiele mógł zdziałać dla dobra filmu.

Bezsensowność kolejnych scen i dłużyzny są tym gorsze do zniesienia, że jako widz doskonale wiem i rozumiem, co reżyser chciał przekazać, boli mnie tylko to, jak jałowo to zrobił. Gdyby nadać jakiegoś minimalnie innego charakteru całej tej historii, może gdyby opuścić parę scen, a parę rozwinąć, powstałby naprawdę dobry film. A tak mamy jakąś papkę udającą inteligentną, niszową produkcję, w której zmiksowano genialnego Penna i ciekawe wątki z nudą, przereklamowanymi dialogami i ogólnym, przebijającym przez cały obraz, brakiem jakiegokolwiek większego przesłania i dydaktyki, które film zdawał się ze sobą nieść. Nawet scena z Byrnem śpiewającym tytułową piosenkę, scena, która bardzo mi się podobała na YT i dla której zdecydowałam się obejrzeć film, brana jako całość jest średniawa i przeciągnięta. Mam wrażenie, że osoby zachwycające się tym filmem, również niewiele z niego wyniosły, ale zachłysnęły się artystycznymi ujęciami i "mądrymi" cytatami, spodobała im się postać Cheyenne'a i już pieją, jakie to dzieło. Być może się mylę, proszę mnie wyprowadzić z błędu.

Podsumowując: 4/10 (za muzykę) + 1/10 (za Penna) = 5/10

ocenił(a) film na 9
buszasz

Może nakręć własny film, bo widzę, że do krytykowania masz bardzo dużo energii. Szkoda, żeby się zmarnowała. Film na pewno będzie dużo lepszy niż "This must be...", jesteś przecież niewątpliwie mądrzejsza i sprawniejsza warsztatowo od jego reżysera.
Co do ostatniego zdania: tak, mylisz się. Jeśli sama nie zauważyłaś, że film jest doskonały, to słownie Ci się raczej tego nie udowodni, nie rozumiem jednak dlaczego i po co próbujesz odebrać innym prawo do takiej opinii?
Mam też pytanie: co reżyser chciał pokazać? Skoro tak doskonale to wiesz, jak mówisz, to może podziel się wiedzą (i napisz przy okazji chociaż jeden konkret...), mówię serio, bo ja przyznaję się, że nie wiem, czy dobrze rozumiem znaczenie niektórych scen. Chylę czoła przed mądrością i chętnie dam się oświecić.

ocenił(a) film na 5
Frankincense

Nie wiem, po co ten atak osobisty, skoro ja się czepiam filmu, a nie jego fanów personalnie (może poza ostatnim zdaniem, do którego można się w taki emocjonalny sposób odnieść, ale to i tak nie ma porównania z Twoją wypowiedzią)... I argumenty na zasadzie "jak taka mądra jesteś to nakręć sama film i zobaczymy", jak przecież dobrze wiesz, są zupełnie bezpodstawne, tak jakbyś sugerowała, że muszę się znać na kręceniu filmów, żeby oceniać ich wartość artystyczną. Może krytycy też powinni być reżyserami? Nie, że się przyrównuję do profesjonalnych krytyków, ale po prostu również mam prawo do wyrażenia własnej opinii, choćby z czystej ciekawości zdań innych (oprócz zachwytów, których na forum dużo). Opinia dość subiektywna i zjadliwa, ale to moje prawo. Tym bardziej, że nie najeżdżam osobiście...

Aha, no i chyba piszę konkretnie, ale być może niezrozumiale dla wszystkich.

ocenił(a) film na 9
buszasz

Przepraszam, nie miał być osobisty mój atak. To raczej przejaw frustracji po tym jak kolejny raz wchodzę na to forum poszukując ciekawych dyskusji i pod każdym filmem same krytyki - a często są to dobre albo bardzo dobre filmy i bardzo kiepskie krytyki (to nie o twojej, ty się chociaż trochę przyłożyłaś, co doceniam, naprawdę, stąd te uwagi o energii i reżyserowaniu :) ) Źle mi to działa na samopoczucie. Ale to zjawisko masowe, nie powinnam się koncentrować na Tobie, zwłaszcza, że Twoja wypowiedź jest ciekawsza niż "ale nuda, o co te zachwyty", które zamulają to forum.
Nie chodzi mi o to, że trzeba się znać na kręceniu filmów, żeby je oceniać - ale trochę szacunku dla twórcy nie zawadzi, ja myślę. Nie chcę oceniać tego filmu wielkimi kwantyfikatorami, ale ma on też jakieś zalety, tak myślę. Jakbym miała być skrótowa i nadęta jak Paulo Coelho tu przywoływany, to bym powiedziała, że nie wiem, czy jest dobry, ale według mnie jest piękny.
Co do tych konkretów, to może to i kwestia mojej głupoty jak sugerujesz ;)) (zdarza się w najlepszych rodzinach) - ale fajnie by było jakbyś (Ty i inni) dała więcej przykładów na konkretnych scenach na przykład. Bo uogólnienia trochę łatwiej źle zrozumieć.
Nevermind. Przepraszam jeszcze raz, bo dostało Ci się za wielu innych.

ocenił(a) film na 5
Frankincense

Ok, ok, rozumiem, tym bardziej bolą ataki na film, który się naprawdę lubi i jakoś w osobisty sposób się go przeżyło, frustrację rozumiem w pełni ;)

Co do szacunku do twórców, ten zawsze mam, mimo że jadę po filmie, dlatego też nie lubię wystawiać oceny 1 naprawdę dennym filmom, bo jednak jakimś nakładem sił powstały ;) Mnie znowu rusza po prostu to, że dla mnie nie ma wiele w tym filmie, a jego przesłanie - dla mnie osobiście - jest trochę nadmuchane, bo o ile udało się stworzyć ładne obrazy i genialną postać Cheyenne'a, to nie podoba mi się prowadzenie historii i mimo że jest to pełnoprawne kino drogi, takie losowe wprowadzanie postaci bez większego oswojenia ich z widzem jest dla mnie niezjadliwe, a tym bardziej ich kwestie z niejednokrotnie fajnymi myślami, z ciekawymi spostrzeżeniami - ale tak wprowadzone do filmu wywołują dla mnie efekt taniości, szczególnie jakoś w tym wydaniu - bo ile jest takich filmów, w których wielkie myśli padają w podobny sposób, a potrafią jednak wzruszyć i dać do myślenia, zagrać symboliką. Tutaj jakoś mi to nie gra, dlatego mówię, że to wina twórców, nie wiem w jaki sposób to się nie udało, ale fajny pomysł po prostu w wykonaniu jest nijaki, dostrzegam jakiś brak spójności mimo wszystko. Ale, jak widać, można to różnie odbierać i w takich zabiegach również dostrzegać głębię :) Do mnie jednak nie trafiają tak zrealizowane filmy, bo - dla przykładu - wczoraj obejrzałam film 'Broken' z zeszłego roku i tam na odwrót, historia nie jest dla mnie jakaś szczególna, taka jakich wiele, choć może ugryziona z innej strony; ale sposób realizacji jest tak cholernie dobry, że wciąga w świat filmu i każde wydarzenie łyka się z przejęciem. To plus świetna gra aktorska - i ten film o wiele bardziej mnie poruszył, niż 'Wszystkie odloty Cheyenne'a', choć ten ostatni pozornie dotyka głębszych nieco spraw, z bardziej egzystencjalnego ujęcia, które na ogół bardzo lubię - no i ma wyrazistszą, ciekawszą postać, która jest dużym atutem filmu. A jednak to nie to samo. :)

Ale oczywiście, każdy ma swoje zdanie i dla Ciebie to 'Broken' może być filmem bez wyrazu. Jestem jednak ciekawa opinii innych, którym film 'Wszystkie odloty Cheyenne'a' również nie przypadł do gustu, bo - tu masz absolutną rację - nie uświadczysz uargumentowanej krytyki (albo chociaż próby argumentacji :). Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
buszasz

No właśnie - bo co można odpisać na "ale nuda i dno"? "Jesteś gópi"? :))
Rozumiem i trochę podzielam twoją opinię, ale co ciekawe mnie właśnie ten, powiedzmy, chaos, luźna struktura ujęły - film jest przez to lekko zakręcony, zaskakujący, na swój sposób awangardowy. Przez leniwe tempo mam wrażenie jakbym brała udział w życiu bohaterów, oglądała swoich znajomych w prawdziwym życiu, a nie zaprojektowane widowisko. Było coś bardzo autentycznego w tym doznaniu. Ale zgadzam się, że scenariusz ma oczywiście swoje słabe punkty, można się przyczepić do tego i owego - dla mnie na szczęście subiektywne odczucia, emocje (badzo silne), niesamowita rola Penna i inne postaci (Rachel i jej synek, Mary, pan od walizek..) i to poczucie czegoś znajomego zupełnie przykryły braki. No i te teksty rzucane jakby od niechcenia, super.
Ciekawa jestem jak inni zrozumieli zakończenie, bo ja go chyba nie rozumiem, albo jeśli rozumiem to mi się nie podoba.
Broken zamierzam obejrzeć!
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 5
buszasz

Zgadzam się ze wszystkim co napisała Buszasz, mam dokładnie takie same zdanie na temat tego filmu. Właściwie nic dodać nic ująć.

buszasz

O tak, taktaktak. Totalnie moje odczucia! Nie uważam się za ignorantkę, lubię docenić dobry film i oryginalność, no ale ta produkcja mnie przerosła. Ładne zdjęcia, ładnie zagrane, ale nuda i przerost formy nad treścią. Artsy-fartsy. Cały czas miałam wrażenie, że zostało to nakręcone tylko po to, by niektórzy mogli się pozachwycać, jacy z nich są freethinkerzy i znawcy prawdziwej sztuki. przez większość filmu towarzyszyła mi nuda i przewracanie oczami na kolejne artystyczne zabiegi, które zupełnie do mnie nie trafiały.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones