Cóż, może ta butelka Absolwenta, którą widzimy w końcowych momentach filmu jest tą ostatnią w życiu Andrzeja. Może się mylę, ale wydaję mi się, że w trakcie tej długiej i męczącej trasy, między Andrzejem a Pawłem wytworzył się zaczątek większej więzi. Chłopcy stracili matkę, ale może zyskali ojca, takiego prawdziwego i może to jest właśnie ten cud. Owszem film jest daleki od amerykańskich produkcji, gdzie wszyscy są zawsze piękni, młodzi, bogaci i szczęśliwi, ale jego zakończenie napawa jakąś nadzieją.

"film jest daleki od amerykańskich produkcji, gdzie wszyscy są zawsze piękni, młodzi, bogaci i szczęśliwi, ale jego zakończenie napawa jakąś nadzieją."

Niezupełnie się z Tobą zgodzę. Jeśli masz czas, wejdź proszę w wątek o filmie "Oszukana" i zechciej przeczytać mój wpis "Za co kochamy kino amerykańskie?".

Zupełnie inaczej odczytałam ten film. Zdarzyło się wiele cudów. Chociaż to zależy co kto rozumie pod tym hasłem. Jak dla mnie Matka Boża "wywiązała się z umowy". W pewnym sensie przywróciła mamie Pawła zdrowie. Nie fizyczne, ale za to dużo ważniejsze zdrowie psychiczne i duchowe. To cudowne, że ta zgorzkniała i wiecznie znerwicowana kobieta pod koniec życia pojednała się ze światem, ludźmi, pogodziła z własnym losem i co najważniejsze z Bogiem. Odzyskała spokój wewnętrzny, ozdrowiała na duszy. Co do trenera, jeśli Paweł umiał go odwieść od alkoholu na czas ich podróży to myślę, że będzie potrafił wpłynąć na niego jeśli zamieszkają pod jednym dachem.

"jeśli Paweł umiał go odwieść od alkoholu na czas ich podróży to myślę, że będzie potrafił wpłynąć na niego jeśli zamieszkają pod jednym dachem."

Jest takie powiedzenie: "mężczyzna żeni się z kobietą i wierzy, że ona nigdy się nie zmieni (czytaj: zawsze będzie młoda i ładna), zaś kobieta wychodzi za mąż i wierzy, że ów mężczyzna (na przykład lubiący zaglądać do kieliszka) akurat pod jej wpływem się zmieni". Jak często owa wiara mężczyzny i kobiety jest uzasadniona? To już temat na ZUPEŁNIE INNY FILM.

Cud był na końcu filmu kiedy Paweł postanowił przebiec z zamkniętymi oczami przez ulicą wiedząc że tylko cud może spowodować że nie wpadnie pod koła pojazdu. I nie wpadł bo walnął w drzewo.