ale jakby podejść do tego filmu od strony logiki i zdrowego rozsądku to w sumie całkowity absurd. Po co wrabiać policjanta (i to inteligentnego, choć naiwnego, który może zdemaskować cały plan), motać jakąś piętrową intrygę, jeśli taki sam efekt można osiągnąć o wiele prościej. Przecież gdyby ona wykupiła taką samą polisę na życie i beneficjentem uczyniła swojego męża a potem wznieciliby z mężem pożar, podrzucając tylko zwłoki kobiety i podmieniając wyłącznie jej dokumentację stomatologiczną, to też zarobili by milion dolarów z polisy. Wystarczyło by, żeby mąż miał mocne alibi na czas pożaru, a wcześniej rozpuścić pogłoski o tym, że po okolicy kręcą się jakieś podejrzane typy (bo przecież na kogoś musi paść podejrzenie o podpalenie). Wtedy nie musiałaby wcale udawać choroby, sprzedaży polisy, kliniki w Szwajcarii - więc wszystko byłoby łatwiejsze do realizacji. Po prostu jacyś włóczędzy podpalili dom, ona spłonęła, a jej mąż realizuje polisę i wyjeżdża. Oczywiście wtedy nie byłoby filmu, ale chodzi o samą logikę przekrętu