Ta recenzja to jakiś bełkot roku jest.
A końcówka "Odziera go z emocji i umieszcza w akwarium metafory. Chwilami ociera się o kicz, by ostatecznie pozostawić widza bezradnym wobec swojego jałowego uroku, przypominającego muzykę skrzypiec, którą słyszy bohater jednej z opowieści Murakamiego – piękną i wypolerowaną" to już prawdziwa perełka.
Nie wiem co brał autor, ale na pewno mnie na to nie stać. Na pewno niektóre ze zdań zaczną niedługo funkcjonować jako sygnaturki w mejlach.
Dawno się tak nie uśmiałem. Pozdrawiam