Ten film to słabizna, przynajmniej dla mnie. Główna bohaterka - naiwna dziewczyna, wyznająca zasadę " po trupach do celu", gotowa na pracę w jakiejś mordowni (co ciekawe, podczas "rozmowy" o pracę dziewczyna nawet nie pyta, co miałaby konkretnie robić, czym zajmuje się "lokal") i poniżające tańczenie na blacie dla napalonych facetów.
Pod koniec filmu (co sugeruje już polskie tłumaczenie) oczywiście dziewczyna osiąga cel, co motywuje oglądające to nastolatki do podobnych zachowań. Klasyczny amerykański ogłupiacz. A do tego nudna fabuła, zero dramaturgii.
Nie ma za co, w końcu trudno się z Twoimi słowami nie zgodzić :) Film bazuje na schematach i na siłę próbuje wzbudzić u widza emocje za pomocą tanich chwytów. Oczywiście kończy się happy endem, nawet ojciec dziewczyny, który początkowo nie pochwalał jej wyborów, akceptuje je, a wręcz zaczyna mu się podobać świat klubu kojotek, bo pod koniec sam dołącza do ich tańców na barze. Wszystko jest do bólu przewidywalne, a bohaterowie do ostatnich minut niczym nie zaskakują.
Właśnie, ja myślałem, że chociaż ten ojciec "rozkręci" akcję, ale on tylko obraził się na 5 minut, po czym sam się poniżał tańcząc na barze. Mniej inteligentni widzowie uwierzą, że tak właśnie zdobywa się sławę, albo że w ten sposób samotnik "powraca" do rzeczywistości - kompromitując się w jakiejś spelunie.
ludzie trochę więcej dystansu widać że chodzi o to w tym filmie że dla tych dziewczyn ta praca jest zabawą, dlaczego poniżenie? nie pokazują tam się nago tylko tańczą w ciuchach nie ma tu aktów nawet striptizerskich że tak powiem.
Są knajpy na świecie które wzorowały się na tym filmie więc uważam trochę inaczej.
Też się zgodzę z tym co piszesz, ale na obronę mogę powiedzieć że to film sprzed 13 lat, dla nastolatek które szalały za Britney, czy Spice Girls był to świetny film, a te schematy w 2000 roku nie były tak oklepane ;)
Czy to 2000. rok, czy teraźniejszość - nigdy nie zrozumiem dążenia do sławy za wszelką cenę...
Nie do sławy tylko do spełnienia marzeń. I nie za wszelką cenę. Jakby chciała szybko i za wszelką cenę to by poszła do burdelu albo po prostu stanęła pod latarnią. To film o tym, że mimo wszystko warto mieć i spełniać marzenia, że jak się chce to się da.
Jak szybko by spelnila marzenia lub osiagnela cel idac do burdelu? Nie wyszla Ci ta obrona tego "dziela", dennej fabuly i glupiej bohaterki :-(
Słabizna,mówicie??? A MI SIE PODOBAŁO ŚWIETNA PIPER PERABO,ŚWIETNY WĄTEK MUZYCZNY,MIŁOSNY,I CAŁY FILM SUPER!!!! I TO JEST CAŁE MOJE ZDANIE NA TEMAT COYOTE UGLY!
Cóż, Twoja dyskusja z marler78 najwięcej mówi o poziomie tego filmu. ;) Przeciętniak, choć faktycznie w roku 2000 nie było to aż tak rażące. No i osobiście przyznam, że podoba mi się nawet utwór go promujący.
Ja przez długi czas nie miałem pojęcia, że ta piosenka jest z jakiegokolwiek filmu :D. Utwór taki sobie, szkoda, że pochodzi z takiej nijakiej produkcji... ale ta piosenka to jeden z nielicznych pozytywnych aspektów tego.
To nawet nie była dyskusja,jedynie taka mała dygresja z mojej strony dotycząca owego klubu,a tak poza tym to Wygrane marzenia jest tu tematem nr 1,i w dalszym ciągu uważam że jest jak najbardziej wart obejrzenia
No ciężko żeby facetom podobała się miłosna, muzyczna komedia o dziewczynie spełniającej marzenia, hahhaha.
Może jakaś Pani się wypowie?
I tu byś się zdziwiła - nie mam nic przeciwko wzruszającym filmom o kobietach spełniających marzenia. Ale nie będę pochwalał bohaterki, która po prostu nie ma do siebie szacunku i robi cokolwiek, żeby "spełnić marzenia". Ale jeśli jej marzeniem jest podniecanie obcych facetów w jakiejś norze...
hmm... To byłabym baardzo ciekawa jaka jest Twoja opinia o filmie takim jak "Burleska". Daj znać jeśli widziałeś. Umieram z ciekawości. Aczkolwiek wciąż nie zgadzam się z Twoją opinią do do "wygranych marzeń" :)
Nie widziałem "Burleski", ale jedno mogę powiedzieć z całą pewnością - nie popieram tego typu niemoralnych rozrywek, jaką są wszelkiego rodzaju tańce z podtekstami erotycznymi.
Jesteś księdzem, ministrantem, czy innym pastorem? Że propagujesz taką przyzwoitość? :) Nie no dobrze. Szanuje Twoją opinię i przepraszam za zgryźliwe żarciki.
Ani księdzem, ani ministrantem, ani pastorem. Po prostu katolikiem o konserwatywnych poglądach.
I mów sobie co chcesz :).
Mnie tam się bardzo podobało, uwielbiam wszelkiej maści miłosne komedie, pod koniec nawet łezka mi się zakręciła. Oglądałem ten film kilka lat temu i zapamiętałem jako całkiem fajny. A dziś obejrzałem po raz drugi i spodobał mi się jeszcze bardziej.
A jednak,jestem facetem i bardzo mi się ten film podoba,i to cały czas niezmiennie.I jeszcze taka rzecz nie ocenia się gustów
"No ciężko żeby facetom podobała się miłosna, muzyczna komedia o dziewczynie spełniającej marzenia, hahhaha."
- jasne, ze się podoba.. może nie z tego powodu co napisałaś, ale są piękne kobitki, nieco roznegliżowane, tańczą i leją piwo... co się ma nie podobać?
Dla mnie osobiście to film dzieciństwa i wcale nie zachęcił mnie do tańczenia w lokalach za kasę :) Nie będę się jednak kłócić, bo nie jest to film z rodzaju błyskotliwych i zaskakujących ale jednak opowiada o spełnianiu marzeń, jest ładna aktorka, przystojny chłopak i sympatyczna muzyka - jak byłam mała to film mnie urzekł (w końcu większość małych dziewczyn marzy, żeby śpiewać) i może o to właśnie chodzi czasem, żeby fabuła nie była zbyt skomplikowana, a rozluźniająca i z dobrym zakończeniem. :)
Swoją drogą - może dawno nie oglądałam tego filmu i też jako młodsza osoba nie wyłowiłam takiego przesłania - ale gdzie tam było ukazane "po trupach do celu"? Myślę, że chodziło raczej żeby pokazać (jak w wielu innych filmach czy serialach) osoby, które przyjeżdżają do dużego miasta aby coś osiągnąć i z początku nie potrafią się odnaleźć, popełniają błędy, jak każdy ale dzięki temu zdobywają doświadczenie i w końcu osiągają swój cel. Zresztą Violet była ukazana jako nieśmiała i przesłodka osóbka, jak można nazwać ją tak okrutnie? To nawet nie był bar ze striptizem. :p Tak czy siak dodało jej to odwagi i pewności siebie.
"Po trupach do celu" - w tym wypadku nie miałem na myśli tego dosłownie, ale film pokazał, że żeby się wybić, trzeba się poniżać przy kompromitującym tańcu dla pijanych facetów w spelunie, która może się przyśnić. Nie zapomnij, że to właśnie tam bohaterka śpiewała swoją piosenkę, by ją wypromować. A zabawy, które miały tam miejsce, nie należały do rozrywki na najwyższym poziomie. Za to do uwłaczających godności ludzkiej.
Jeszcze raz żeby dotarło jak potrzebujesz wielkiego dzieła to idź do teatru,a powiem tylko co wzrusza i bawi,to jest właśnie w tym filmie.JAK MASZ INNY GUST TO TWOJA SPRAWA,I JESZCZE RAZ DO WSZYSTKICH TU WYPOWIADAJĄCYCH SIĘ TEN FILM JEST SUPER I WARTO GO OBEJRZEĆ,A Piper Perabo jest po prostu urocza
"Ten film jest super" - to na szczęście tylko Twoja opinia. Aha, i wcale nie potrzeba teatru, by obejrzeć wielkie dzieło, którym ten film NIE JEST.
Jak ci się nie podoba ten film trudno nie przekonam.Ty masz inny gust i ja mam inny.Ja ten film POLECAM,ty nie musisz. A Piper Perabo,jeszcze raz to powiem,jak dla mnie jest cudowna.I tyle,kto chce niech ogląda
Pozdrawiam całą tu zgromadzoną publikę
Maaatko, to rozumiem, że do klubów nie chadzasz? Tylko bawisz się na kulturalnych " imprezach siedzących", że tak powiem.
Nie rozumiem hejtu wycelowanego w bohaterkę, która śpiewa swoją piosenkę w klubie gdzie pracuje żeby ją wypromować. No właśnie tak świat działa... Jak się nie ma bogatych rodziców. Może czas zejść na ziemię?
Dla mnie ten film to piękne zakończenie lat 90. Przyjemnie się ogląda w sobotni wieczór, nie należy się spodziewać cudów, nie jest to jakieś ambitne kino, ale mi się bardzo podobał. Pozytywna puenta motywuje do walki o swoje marzenia. I nie po trupach, ale ciężką pracą.
Ciężka praca - jak najbardziej. Ale warto przy tym zachować jakąś moralność, jakiś szacunek do siebie... To właśnie takie "po trupach do celu" miałem na myśli.
Zgadzam się w pełni. Szkoda tylko Goodmana, że dał się namówić do takiego średniaka, chociaż to nie jedyny raz w jego przypadku.