Jak w temacie. Nie jest to na pewno poziom "Nazywam się Bill W.". Taka miła i ładna alkoholiczka, szybko nawrócona aż się chce z nią walnąć kilka drinków. Wystarczyła jej jedna rozmowa i już sukces. Całkowicie odrealniona historia. To prawda, że są różne oblicza alkoholizmu. Jednak to pokazane w filmie jest mało przekonujące.
Film słaby, bardzo dobre aktorstwo Mary Elizabeth, świetna Octavia Spencer ale to za mało. Film robi się nudny w momencie, kiedy główna bohaterka przestaje pić. Czy zatem przesłaniem filmu jest teoria, że bez alkoholu życie jest nudne?
tak sobie myślę, że gdybym ja po imprezie obudziła się .uj wie gdzie czy tam w pracy zarzygała dywan to też bym się szybko 'nawróciła' :)