PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=659323}

Wypełnić pustkę

Lemale et ha'halal
7,0 6 957
ocen
7,0 10 1 6957
Wypełnić pustkę
powrót do forum filmu Wypełnić pustkę

Reżyserka zaprasza nas do świata ortodoksyjnych żydów. Pozwala uczestniczyć w nabożeństwach, kolacjach, wizytach rabinów. W końcu trafiamy do domów tej społeczności. Gdy wydaje się że nie można wejść głębiej, twórcy uchylają na chwilę drzwi do serc bohaterów.
Przyznam szczerze że nie jestem pewien własnej oceny względem tego filmu. Zniechęcił i wręcz uśpił mnie początek, który jest zapisem obrzędów. Gdy nastąpiły pierwsze sceny dotyczące swatania, byłem zachwycony. Relacja między dwojgiem ludzi została ukazana w formie zaledwie krótkich wymian zdań. Ale na płaszczyźnie emocjonalnej dzieje się sporo. Zwłaszcza w momencie gdy Yochay przychodzi prosić Shirę o rękę.
To przerażające jak w tej społeczności zmechanizowano uczucia. Niby każdy ma tu swój wybór, ale od wszystkich żąda się by reakcje wyglądały tak jak to z góry ustalono. Małżeństwo jest urządzeniem, a mąż i żona to jedynie trybiki. Bohaterowie sami sobie perswadują, iż powinni zrobić to co chce stwórca tej machiny. Istnieje niewidzialny aparat nacisku zwany tradycja.
Po głębszym namyśle daję pewne 7. Długo musiałem się przekonywać do tego filmu, ale nie zaprzeczę, sporo w nim dobrych scen. Także dzięki znakomitemu aktorstwu.

Lucky_luke

też miałem pewien problem z oceną tego filmów, właśnie to co wspominasz dałem 7/10 przeważyło dobre aktorstwo, muzyka i ciekawe ujęcia Te krótkie dialogi o których wspominasz miały ukazac emocje i relacje miedzy dwojgiem ludzi, ciekawy zabieg.

Lucky_luke

Ale czy samo ukazanie małżeństwa w tej kulturze jako bezdusznego mechanizmu - to nie za mało jak na film? Obrazek, aktorstwo fajne, ale sam temat... zagrałby tak samo w filmie krótkometrażowym.

ocenił(a) film na 7
Lucky_luke

miłość mechaniczna - właśnie - ile tu było uczucia a ile podłączania się pod ten niewidzialny astralny aparat tradycji, a gdzie spontaniczne gesty czy słowa??? padały ale było ich zdecydowanie za mało, no nie do końca mnie przekonali bohaterowie ale być może w takich społecznościach nie ma miłości takiej jaką my znamy a jest bardziej lub mniej udane wpasowywanie się w gorset, tradycji zauważmy ze tam kobieta nie żąda i nie chce niczego więcej ponad to co oferuje jej mocno okrojona kulturowa rola - szczęście to tutaj gładkie przejście przez to co narzuca tradycja, a sam film niezły ale widać że jest próbą - bardzo subtelną i elegancką - a jednak próbą gloryfikacji pewnej tradycji

ocenił(a) film na 7
ariel27

No właśnie, ciekawa sprawa- oglądając ten obraz doszedłem do zupełnie innych wniosków niż te podsuwane mi przez reżyserkę. Dopiero po swoim komentarzu przeczytałem że "Wypełnić pustkę" miało ukazać społeczności ortodoksyjnych żydów jako zdolne do prawdziwej miłości. Ja zobaczyłem tylko przestraszonych ludzi, którzy chłoną sugestie jasną za drugą, nie próbując ich weryfikować.

ocenił(a) film na 8
Lucky_luke

Podłączę się pod watek bo to bardzo ciekawa kwestia.
Również miałam trudności w ocenie tej wspólnoty. Z jednej strony reżyserka w bardzo uczciwy, pozbawiony demonicznego wydźwięku sposób pokazała współczesne życie ortodoksyjnej społeczności chasydów. Ukazała świat przywołujący, nam widzom, wspomnienie o czasach minionych, w których wszystko oparte było na jasno określonych zasadach i poczuciu wspólnotowości. Człowiek ma w takiej społeczności zapewnioną opiekę i wsparcie, nigdy nie jest pozostawiony sam sobie. Jednak jego życie, przyszłość, potencjalne wybory zdeterminowane są przez ustanowione reguły, którym musi się bezwzględnie podporządkować. „Pół biedy”, można by rzec, jak posiada chociaż wąski zakres swobody tj. wybrania sobie partnera na resztę życia. Gorzej jak w wyniku tragicznych splotów okoliczności musi wypełnić lukę po kimś, kto nagle odszedł i wpasować się w to miejsce, już mocno określone, którego wcale nie chce.
W filmie wielokrotnie padają zdania, że główna bohaterka ma wolny wybór i może postąpić, jak będzie chciała. Nie trudno się jednak zorientować, że to tylko pozory. Ciężar odpowiedzialności (jaką w „subtelny” sposób obarczyli ja bliscy) za niedopuszczenie do rozbicia i podziału w rodzinie zdaje się ja coraz bardziej przytłaczać. Rodzaj subtelnej manipulacji stosowanej szczególnie przez matkę sprawia, że dziewczyna nie tyle w końcu ulega, co ostatecznie MYŚLI, że postąpiła jak chciała, w zgodzie ze sobą, z własnymi pragnieniami, czyli słusznie.
Na początku zastanawiałam się, co ona tak naprawdę czuje do tego mężczyzny. Czy rzeczywiście go kocha? Bywały momenty, kiedy sprawiała wrażenie, że nie jest jej obojętny. Jednak ostania scena (nie tylko ta jedna, ale ta w szczególności), kiedy już po opadnięciu tych wszystkich emocji związanych z ceremonią ślubną kamera pokazuje jej zdezorientowaną twarz i pełne obaw oczy, utwierdziła mnie w przekonaniu, że zadziało się coś, czego bohaterka tak naprawdę nie chciała. A tylko uwierzyła, że chce.
Film piękny, sensualistyczny, wrażliwym okiem pokazujący społeczność chasydów, walory i wartości jej tradycji. Ale jak we wszystkich ortodoksyjnych i doktrynalnych społecznościach, które charakteryzuje hermetyczność i nadrzędność zachowania wewnętrznej spójności ukazujący nieunikniony dramat indywidualnych ludzkich pragnień, które nawet w tych podstawowych, wydawać by się mogło najważniejszych aspektach życia, nie mogą niekiedy zostać zaspokojone.

ocenił(a) film na 7
mathilde7

przywołałeś ostatnią scenę - jakoś jej nie zauważyłem - a masz słuszność - zadziało się tak że wybrała to co inni chcieli wierząc że to jej wybór - na tym polega manipulacja a manipulacja - zwłaszcza w takich środowiskach jest wszędzie - nie wielu w ogóle jest jej świadomych - a polega ona subtelnym a jednak bardzo stanowczym wtłaczaniu jednostki w poczucie obowiązku winy konieczności itp - niestety jak dla mnie w takich społeczeństwach nie dochodzi się nawet do 10% tego co oferuje człowieczeństwo - wolność czy miłość to tutaj wartości nagięte do ciasnych horyzontów uwarunkowanych duchowością która mylnie pojmowana jest jako wierność określonym religijnym rytuałom, ale żeby być uczciwym w katolickiej Polsce - często jeszcze mamy do czynienia z podobnymi scenariuszami

ocenił(a) film na 10
mathilde7

Hmmm, a ja się nie zgodzę. Jak sama przyznałaś, ich kultura i tradycja jest bardzo niedzisiejsza, więc uwierz, że skoro i ją wychowano w skromności i zapewne i nieświadomości, co do pewnych spraw, to była po prostu przerażona nocą poślubną, jak każda skrzętnie chowana dawniej niewinna dziewica. Przecież ją krępowało nawet wcześniej, że stał za blisko...Poza tym jest młodziutka, ma 18 lat a to doświadczony, starszy od niej facet, nie taki sam młodzik, równie niezdarny, z którym mogłaby się identyfikować. Owszem, to co napisałaś o ich społeczności - jej plusach, jak i minusach, to prawda. Ale to dotyczy każdej społeczności. My za swoją "wolność wyborów" płacimy często samotnością, wyobcowaniem, nerwicą czy wypaleniem. Chciałam jednakże napisać, że jak dla mnie ona zdecydowanie pokochała Yochaja. Z początku zakochała się platonicznie w swoim rówieśniku, jak to młode, naiwne dziewczyny mają w zwyczaju, poza tym nie chciała zapełniać miejsca po siostrze, to na pewno. Ale potem dostrzegła, jak wrażliwym on jest człowiekiem, wytrwałym, w staraniu o nią, że mu zależy...Zauważ, że przeprowadziła z nim rozmowy bardziej szczere, niż z jakimkolwiek innym mężczyzną. Mamy tam przecież też scenę, w której rozmawia z jakimś nudnym, młodym zalotnikiem i chichocze z tego, co on wygaduje. Ostatnie sceny, jej promienny uśmiech, gdy wreszcie wyszedł z tej ostatecznej już narady rodzinnej, jej wzruszenie na ślubie, to wszystko przemawia, że ona się w nim zakochała. Właśnie pozytywny jest ten film! Rabin nie zezwolił im na ślub z rozsądku, dopiero jak ona podjęła swoją niezleżną decyzję, (kiedy wydawałoby się, że jakoś ze sytuacją wszyscy się pogodzili, była przecież scena, jak na łóżku z matką po tym wszystkim się jednak przytula..) SAMA do niego poszła, pisząc na tej karteczce zapewne, że jej serce się odminiło i pojawiły się głębsze uczucia. Ja tak to widzę i myślę, że to dość czytelne, gdy obserwuje się od początku pilnie miny aktorki, jej zagubienie przez większość czasu, ale potem zmieszanie przy Yochaju, świadczące jednak o uczuciu...Albo ten okrzyk "Yochaj tego nie chce!" na temat ślubu z Fridą,sugeruje conajmniej, że ona liczy się z jego pragnieniami, albo wręcz, że już własnie sama widzi się w roli jego żony. Ale to chyba dobrze, że film jest różnie interpretowany, świadczy o jego sile :) Mnie zachwyciła ich gra aktorska, piękno duchowe głównej bohaterki, minimalizm ukazany w filmie i szczerość - nie ma ani demonizowania, ani lukrowania ich świata.

ocenił(a) film na 10
Lady_Lazaruss

Zastanawiam się nadal nad słusznością określenia 'miłość mechaniczna' - w końcu emocje tych dwojga towarzyszące całemu przedsięwzięciu, przepychanki z rodziną, sobą nawzajem, pamięcią i szacunkiem do zmarłej, trochę moralnością i niepewnością, a pragnieniem szczęścia i spokoju skłaniają jednak ku temu, aby o tej 'miłości' myśleć w sposób nieco bardziej miękki. Mechaniczna miłość wyzbyta byłaby takich prawdziwych, głęboko ukorzenionych uczuć - tak jak w przypadku ukazania podchodów przy pierwszej próbie zaręczyn z kimś zupełnie obcym - tam uniesienia dziewczyny spowodowane były nie samą osobą domniemanego narzeczonego, a raczej presją społeczną (już nie tylko personalną w postaci rodziców i najbliższych krewnych), ukazywaniem na każdym kroku trudu i beznadziei samotnego życia. Ja również oceniam film pozytywnie, jako przykład jasnego światełka w tunelu społeczeństwa, które osobom z zewnątrz wydaje się bezosobowe, wyprute za pomocą niezrozumiałych norm i zasad dyktowanych boską ręką. Trudny temat, piękny obraz, niesamowita gra aktorska - nie ma w tym filmie nic, do czego mogłabym się przyczepić. Cudo!

Lady_Lazaruss

Niestety ostatnie ujęcie przeczy temu co napisałaś. Niepewność i strach w oczach głównej bohaterki. I jak będzie wyglądało jej życie?? To nastolatka, która ma poczucie winy! Robi wszystko z poczucia winy. Nie kocha. Nie chce. Ale musi, bo ma to okropne poczucie winy. Nienawidzę jej narzeczonego, bo to widzi, ale pragnie młodej żony, pragnie bo sam jest jeszcze młody i jeszcze w jego mniemaniu coś mu się od życia należy. Tylu egoistów w tej społeczności, że aż mi się niedobrze zrobiło.

ocenił(a) film na 10
exley

Tam nic nie było powiedziane wprost, więc nie możesz wiedzieć, co bohaterowie czuli, czy myśleli...Ty masz swoje subiektywne spostrzeżenia, ja swoje.

ocenił(a) film na 9
Lady_Lazaruss

Zgadzam się. Wiele osób na siłę chce widzieć jakieś ograniczenia i unieszczęśliwianie ludzi wynikające z tradycji i religii. Są społeczności żydowskie, w których kobiety są niespecjalnie traktowane, przyznaję, ale to jest kwestią konkretnych społeczności, które poszły w tym kierunku same z siebie, a nie w wyniku pielęgnowania jakichś ogólnych tradycji judaizmu. W kulturze żydowskiej nie ma wcale nierespektowania uczuć ludzkich (ściślej jest wręcz odwrotnie) ani nie ma też zwyczaju gorszego traktowania kobiet niż mężczyzn. W tradycyjnym podejściu jak najbardziej jest miejsce na miłość. Wiele małżeństw było aranżowanych, ale jeśli faktycznie na poważnie - nie powierzchownie - spojrzy się na to w jaki sposób oni mieli zwyczaj swatać, to nie trudno zauważy się, że pary w ten sposób kojarzone często były lepiej dobrane niż w innych społeczeństwach i zawsze też brane było pod uwagę czy jedna jak i druga strona chce danego związku. Nikt nikogo nie zmuszał. Nic wbrew uczuciom. Wiele osób po prostu ma złe skojarzenia z samą ideą swatania zupełnie błędnie wyobrażając sobie, że to polega/polegało na narzucaniu ludziom cudzej woli. To jest po prostu kwestia nieznajomości kultury żydowskiej. Pod wieloma względami u nich było (piszę w czasie przeszłym, bo po prostu chodzi mi o tradycyjne podejście) poszanowania miłości jak i samej miłości więcej niż w tych innych niby takich bardziej "wolnych" społecznościach. To naprawdę wyraźnie widać jeśli tylko człowiek się zagłębi w różne historie z życia takich społeczności i faktycznie zrozumie jak funkcjonowała instytucja swatania. Jak i ogólnie jakie oni mieli podejście do życia. Akurat właśnie zawsze charakterystyczne było dla tradycji żydowskiej przykładanie ogromnej wagi do kwestii moralnych i kierowania się miłością (w stosunku do ludzi jak i innych stworzeń).

W tym filmie mamy młodą dziewczynę wychowaną w skromniejszym stylu niż obecnie powszechny (skromniejszym w granicach rozsądku, więc można uznać, że nawet na plus w porównaniu ze stylem np. amerykańskich nastolatków). Umiera jej siostra. Jej matka nie chce by zięć z synkiem wyjechali z kraju i sama Shira według mego odbioru także wolałaby by zostali. Należy wziąć pod uwagę fakt, że raczej u większości osiemnastolatek znalezienie się w takiej sytuacji, że ma się zastąpić zmarłą siostrę i poczuć do szwagra to, co się czuje do męża, wywołałoby mieszane odczucia. Jeśli nawet czuje się do takiego szwagra coś więcej niż powinno się czuć do szwagra, co byłoby na rękę w tej sytuacji, pojawiają się wyrzuty sumienia - jakby zdradzało się siostrę, było w stosunku do niej nie fair. Trudno jest się zdecydować co byłoby na miejscu - co "powinno" się czuć, co byłoby moralnie w porządku. Uważam, że w tym filmie bardzo ładnie ukazano te wszystkie dylematy. Do tego jeszcze Shira starała się o małżeństwo z kimś innym z czego nic nie wyszło. Widać, że czuje coś do Yochaya i jednocześnie kocha jego synka. Ma problem z odnalezieniem się w tej sytuacji, a czasu jest coraz mniej, bo Yochay zamierza wyjechać. Część osób pisze tu jakoby Shira była zmuszana do tego zamążpójścia przez tradycję/religię, ale przecież nawet w samym tym filmie wyraźnie jest ukazane, że sam Yochay początkowo w ogóle nawet nie bierze pod uwagę takiego scenariusza, że miałby ją poślubić. Chce się ponownie ożenić, bo chce matki dla swojego małego dziecka, ale dopiero po zachęcie teściowej rozważa w tej roli Shirę. Co więcej rabin pyta Shirę o to, co dziewczyna czuje do Yochaya i kiedy ona nie oświadcza, że go kocha, rabin nie zgadza się na ślub. Skąd więc u części widzów ten pomysł, że to małżeństwo ma wynikać z jakiejś tradycji??

Swoją drogą warto tu też zauważyć, tak na marginesie, że w tradycji żydowskiej bardzo uważnie traktowane były też rozwody (nie tylko samo łączenie więzami małżeństwa). Para, która chciała się rozwieść zwracała się do rabina, a następnie chodziła na spotkania (rozmowy), które można by porównać do terapii małżeńskiej z tymże bardziej zaangażowanej, bo w normalnych terapiach małżeńskich zwykle ani terapeucie nie zależy tak na pomocy klientom, ani też nie rozważa ich dobra tak daleko. Często pomocą służyła też żona rabina. Zarówno uczucia jak i troski męża jak i żony były brane pod uwagę. Nie było martwienia się tylko o jedną stronę (!). Jeśli rabin widział, że para rzeczywiście do siebie nie pasuje rozwiązywał ślub. Nie było zwyczaju zmuszania ludzi do brnięcia w związku, w którym by się męczyli (choćby jedno z nich). Ich uczucia jak i dobro były respektowane bardziej niż w wielu innych kulturach, w których jak ktoś utknął w nieudanym związku (nieudanym od początku lub początkowo wyglądającym na ok, ale potem fatalnym) ludzie zostawali z tym problemem sami. W tradycji żydowskiej silne było to wsparcie wspólnoty polegające na trosce pod każdym względem - zarówno w kwestiach materialnych jak i w kwestiach uczuciowych czy duchowych ludzie nie byli zostawiani sami sobie. Troszkę to też pokazano w tym filmie w scenie, kiedy do rabina przychodzi starsza kobieta i prosi, żeby doradził jej wybrać piecyk, bo stary jej się zepsuł. I rabin idzie, bo taki właśnie oni mają stosunek do swoich bliźnich. Ktoś potrzebuje pomocy, to się mu pomaga. W wielu innych społecznościach można o takim wsparciu jedynie pomarzyć.

I wracając jeszcze do filmu, widzimy spotkanie Shiry z wiekowo bardziej do niej pasującym kandydatem i widzimy jak mimo podobnego wieku pod całą resztą względów chłopak do niej nie pasuje. Jak ogromna jest różnica między tym, a scenkami jej rozmów z Yochaem, w których tak łatwo się otwiera. Jeśli to ma być następstwo okrutnej tradycji czy religii - związki ludzi, między którymi jest tak wyraźna bliskość, to życzyłabym i sobie i wszystkim innym takich "okrucieństw", bo to jest właśnie najcudowniejsze kiedy znajdzie się kogoś, przed kim nie trzeba nic udawać, ukrywać, kto nawet kiedy nic nie mówisz wyczuwa, że coś Cię trapi, kogo to obchodzi, kto Cię widzi na wylot i traktuje z taką delikatnością i szacunkiem.

A co do uwagi exley na temat wieku pana młodego, że "chce młodej żony". Przypominam, że on sam zwrócił uwagę na to, że "to jeszcze dziecko" i że w związku tym nie brał jej pod uwagę. Ponadto w tym filmie mamy akurat sytuację, że żona jest młodsza, ale w tradycyjnych żydowskich społecznościach często były też małżeństwa z różnicą wieku w drugą stronę. I to też jest właśnie ta ciekawa różnica mentalności, bo oni swatając patrzyli na swatanych jako na całego człowieka - czy jako całość ludzie do siebie pasują, a nie na zasadzie, że jak ktoś jest starszy to jest gorszy. Że np. starsza kobieta już jest przegrana, bo kto zechce starszą. To jest naprawdę warte zauważenia - tyle gadania o wolności wyboru, prawie do miłości itd., ale potem właśnie takie teksty jakby wiek kobietę przekreślał. To jest niestety typowe dla naszej kultury. Mi się jednak bardziej podobało i podoba to tradycyjne żydowskie podejście, że ważny jest człowiek jako taki. Nieprzekreślanie człowieka ze względu na wiek, brak pieniędzy ani np. chorobę. Widzenie w człowieku istoty ludzkiej i docenianie tego. Przykładanie uwagi przede wszystkim do poziomu moralnego danej osoby. Zdecydowanie lepsza hierarchia priorytetów niż obecnie powszechna, czyli że ważne są prawie wyłącznie (lub ściśle wyłącznie) młody wiek, uroda i ilość posiadanej kasy.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones