i bardzo dobry. Świetne kino, solidna robota reżyserska.
Reżyser cały czas porusza się w obszarze ludzi pokrzywdzonych, poddanych opresji różnych systemów, stając po stronie słabszych. Tym razem za bohaterów obrał Indian z plemienia Kri, którzy próbują bronić swojej kultury i terenów na których żyją przed opresją cywilizacji XX wieku.
Podobno w Kanadzie, a szczególnie wśród tych Indian to wysoko ceniony film i kultowy, w prawdziwym tego słowa znaczeniu.
Zaskakuje za to rozmachem, plenerami i grą aktorską.
Wart zobaczenia. Tym bardziej, że zrobił go polski reżyser, zmuszony w stanie wojennym do opuszczenia Polski.
Chopie, ten film to tandeta scenoreżeserska. W słusznej sprawie też można zrobi gniota. I oto go mamy. A Richard zawsze był cienki.
nie wiem, ja go widziałem na przeglądzie filmów p. R. Bugajskiego, który zorganizował kiedyś IPN z okazji powrotu reżysera z emigracji.