Na początku filmu w scenie w barze poznajemy głównych bohaterów filmu. Następnie film jest podzielony na 3 części, z czego każda opowiada o pewnej historii każdej z tych osób. I są to kolejno:

1.Historia o nie do końca wyjaśnionym morderstwie na pewnej dziewczynie, które nie do końca wiadomo kto popełnił - czy to jej siostra czy też narzeczony.

2.Historia pewnego dziennikarza, który jadąc samochodem ze swoją małą córką wpada w wir czasowy, który porywa jego córkę. W tej części dosyć długą i ważną role odgrywa nasz polski maluch czyli Fiat 125p.

3.Historia dzieje się w zakładzie psychiatrycznym, którego pacjenci mają dziwne urojenia. Każdemu wydaje się, że jest kimś znanym z popkultury i tak kolejno jest: jeden koleś, który myśli, że jest Jasonem Voorhees z horrorów "Piątek 13-stego", inny myśli, że jest Freddy'm z "Koszmaru z ulicy Wiązów", jeszcze inny udaje Michaela Jacksona, inna pacjentka myśli, że jest Sarą Connor i ma sny o Terminatorach, a jeszcze kilku innych myśli, ze superbohaterami przebranymi za Supermana, Spidermana i Wolverine'a. Wszyscy razem z personelem szpitala muszą pokonać zombie, którzy obudzili się po tym jak piorun podczas burzy uderzył w szpital i wybudził pacjentów, na których kiedyś przeprowadzano jakieś eksperymenty. Całość jest mocno pomylona, sceny udają być śmieszne. Jest nawet taniec w rytm piosenki Michaela Jacksona "Thriller" (tam też były zombie). Ogólnie źle to się ogląda.

Ogólnie film jest nudny i wszystko wolno się dzieje a historie są mocno zawiłe o pokręcone i tak naprawdę trudno w nich doszukać się jakiegoś głębszego sensu. Końcówka filmu nie uzasadnia tylko jeszcze bardziej komplikuje dlaczego wszystkie 3 historie miały ze sobą coś wspólnego. Zaletą tego filmu jest, że chwilami w tle gra nawet fajna muzyka (elektronika i instrumentalny rock). Ogólnie jednak film zasługuje maksymalnie na ocenę 2/10. Nie sądziłem, że studio Golden Harvest produkuje obecnie takie gówna... Mam ochotę aby jak najszybciej zapomnieć o tym gównianym filmie.