Jak już robić film na podstawie prawdziwej historii, to trzymać się faktów. Gość tylko niecały miesiąc ukrywał się przed władzami, a to i tak dlatego, że miał przewagę, bo zanim znaleźli ciała rodziny, to on już był w drodze :P Zwłaszcza w przypadku filmu pod tytułem "Prawdziwa historia" jest to rażący w oczy fakt :P Chyba że to tylko błąd w opisie fabuły ;) Tak czy inaczej, coś tu się z prawdziwą historią nie pokrywa.
na onecie jest artykuł opisujący cały ten proces i morderstwo. Może moderatorzy się zreflektują i zmienią opis na poprawny.
Myślę, że cała ta otoczka wokół "True story" o tym, iż scenariusz w dużej mierze oparty jest na podstawie prawdziwych wydarzeń, to tylko chwyt marketingowy (jeśli tak mogę to ująć). Natomiast sam tytuł interpretowałabym, jako pewnego rodzaju polemikę właśnie z dziennikarstwem, bądź faktami - które z nich są prawdziwe, a które wydają się być takie tylko z pozoru... Kluczowym momentem, potwierdzającym powyższe jest scena, w której Finkel traci pracę i odbywa rozmowę na dywaniku u szefa. Próbuje bronić się, argumentując swój niefortunny artykuł tym, że czasem pisać trzeba, to co odbiorcy chcą przeczytać, a nie to, co jest rzeczywiście powinno się pisać zgodne z prawdą.
I to także przekłada się na całą relację dwóch głównych postaci. Longo ,zwłaszcza na początku, z pełną premedytacją manipuluje Finkelem, wiedząc, jak temu zależy na napisaniu książki, która miałaby się cieszyć ogromnym zainteresowaniem wśród potencjalnych czytelników....