długo wzbraniałem się przed tym filmem, obawiając się przede wszystkim konfrontacji z gargantuiczną koafiurą simone signoret. a niepotrzebnie, bo becker, choć wierny realiom i skrupulatny w ich odtwarzaniu, wykorzystuje ten sztafaż przede wszystkim do maglowania swoich ulubionych tematów, wśród których dominuje, oczywiście, motyw kumpelskiej lojalności wzmacniający melodramatyczny wątek pierwszego planu. więc niby te powłóczyste kiecki i chłopaki ze sprężynowcami, jednak namiętności na wskroś współczesne. albo raczej – ponadczasowe. i twarz signoret na końcu – nie do zapomnienia.
przeciętna historia, wszystko dzieje się tu tak po prostu, liczyłem na jakąś ciekawą intrygę jak nie miłosną to chociaż gangsterską, ogląda się bezemocjonalnie, słaba gra aktorska, jeszcze miałem jakiegoś lektora, którego słyszałem pierwszy raz w życiu. to był mój piąty Becker i ten był najsłabszy. do "Dziury" baaaardzo daleko