Niemal trzydzieści lat po słynnym dokumencie Krzysztofa Kieślowskiego "Z punktu widzenia nocnego portiera", austriacki reżyser Andreas Horvath odnajduje emerytowanego już bohatera. Mieszka na przedmieściach Warszawy w kawalerce z hawajską fototapetą na ścianie. Mimo innej sytuacji politycznej nie zmienił poglądów. To wciąż ten sam opanowany paranoją i głęboką nieufnością do rasy ludzkiej człowiek, który najbardziej lubi kontrolować innych. Film jest łabędzim śpiewem dawno minionej epoki i jednego z jej wiernych przedstawicieli.