Film Antonioniego dobrze się ogląda, niektóre sekwencje i ujęcia wręcz zachwycają, szkoda tylko, że nie za wiele z tego wszystkiego wynika. Jednakże jedno ujęcie odsłoniło mi pewien głębszy sens i wbiło mnie w fotel - chociaż zapewne w zamyśle reżysera nie miało być kluczowe dla całości. Otóż, gdy dziewczyna szuka słynnego miejsca do medytacji i rozmyślania nad sensem życia, trafia do podrzędnego baru na pustyni, w którym siedzi samotny staruszek. Zagadany przez nią tylko się uśmiecha (choć bardziej przypomina to grymas) i wzrusza ramionami. Gdy po jakimś czasie dziewczyna stamtąd odjeżdża kamera zagląda przez okno baru i przez pewien czas ukazuje siedzącego w samotności mężczyznę sączącego piwo, palącego zwykłego papierosa (nie skręta), zatopionego w rozmyślaniach. Mistrzostwo!