Konia z rzędem temu kto nie domyślił się że ostatnią ofiarą będzie laska z taksówki.
Wściekłem się gdy zobaczyłem zdjęcie ostatniego celu Vincenta. Wściekłem, bo nie
sądziłem że Mann może wypuścić taki banał.
No i muzyka... w sumie średnia jednak jak na tego reżysera kompromitująca. Przyzwyczaił
mnie muzyką malować całe obrazy a tu... Ledwie jeden dobry kawałek przez dwie godziny.
Aktorsko mi się nie podobało. Cruise z Foxxem jakoś nie wciągnęli mnie w swoją historię.
Największy zarzut mam jednak do fabuły. Przecież ja to już widziałem setki razy.
Przynajmniej połowę z nich w lepszym wydaniu.
Kompletny odmóżdżacz.
nie heat to było arcydzieło, a to jest genialne... Wsłuchaj się człowieku w dialogi a zobaczysz, że to kolejny urzekający obraz Manna.
Między dialogami w Gorączce, a tymi w tym filmie jest przepaść. Tak samo zresztą jak pomiędzy psychologicznymi rysami 'dobrego' i 'złego' w obu filmach i całym moralnym problemem. W Zakładniku Mann chciał troszkę powtórzyć manewr z ambiwalencją, jaką będzie czuł widz i nie wyszło mu to tak, jak idealnie to zrobił w Heat. Większość ludzi oglądając Gorączkę 'kibicuje' przecież De Niro bo jest im bliższy, jest mniejszym sqrwielem, chociaż jest 'zły'. A tutaj tak naprawdę masz Cruise'a w pompie, mimo dobrej jego roli. No i trochę za łatwo było przewidzieć ostatnią ofiarę. Ale mimo to i tak film jest dobry :)