Phi, ja tam czytuję tylko jego publikacje minaralogiczne, bo to jest jedyne, na czym się znał i umiał pisać. Reszta jego twórczości jest... ekhm! Powinien był zostać wspomnianym już mineralogiem/geologiem, bo opisał sporo rzeczy, o których wcześniej nikt nie miał pojęcia. Zresztą, do dzisiaj się o tym nie wie i nie wspomina, tylko się katuje ludzi "Cierpieniami..." (chociaż już jego poezję bardzo lubię, ale podczas "Cierpień..." cierpiałam ;P ).
Jeden z minerałów (goethyt) został własnie nazwany jego nazwiskiem.

Hmm, nigdzie nie napisałam, że odmawiam mu zasług w nauce. Wiem przykładowo, że Goethe odkrył jedną z kości szczęki, której nazwy nie pomnę, ponieważ nie jestem w tym ekspertem.
I nie mówię też, że każdy musi za nim przepadać (chociaż ja osobiście Fausta w oryginale uwielbiam :)) i że Cierpienia młodego Wertera to szczyt jego możliwości, bo również tak nie uważam. Zwracam jedynie uwagę na błąd w opisie filmu z punktu widzenia historii literatury.

dla pocieszenia - nie każdy.

"Cierpienia młodego Wertera" w oryginale są super, a w polskich szkołach katuje się młodzież przekładem Leopolda Staffa ;)

"Cierpienia..." uznaję za arcydzieło literatury, a przekaz Staffa bardzo dobry. Ile ludzi tyle osądów :)