PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1093}

Zapach kobiety

Scent of a Woman
8,1 366 110
ocen
8,1 10 1 366110
7,1 35
ocen krytyków
Zapach kobiety
powrót do forum filmu Zapach kobiety

Zapach nudy i banału

ocenił(a) film na 4

Kolejne rozczarowanie głośnym obrazem sprzed lat. Film długi, nużący i naciągany. Pułkownik wyrusza w swoją wycieczkę marzeń, korzysta z życia, staje się mentorem dla Charliego, odkrywa przed nami swoją obfitującą w pseudotragiczne wydarzenia przeszłość. A w trakcie tego wszystkiego, miałam ochotę krzyknąć: "So, fucking, what?!" Cały czas miałam wrażenie jakiejś wydumanej, na kolanie wymyślonej, pretensjonalnej historyjki. Pomijam już absolutną niewiarygodność pewnych pomysłów fabularnych, np. prowadzenia ferrari przez pułkownika. Miało być pewnie romantycznie, a wyszło karkołomnie i nieprawdopodobnie. To film staroświecki w negatywnym sensie - nie oferujący żadnych zaskoczeń, wzruszenia serwujący w najbardziej uproszczonej i łopatologicznej formule, bez żenady wykładający mądrości życiowe na tacę i wpychający je widzom bez pardonu do głowy. Puenty płaściutkie i chwytliwe jak z popularnych pulpowych poradników: "Jeśli jest pan w rozterce, to niech pan zatańczy tango". Mdłe to było i naiwne, a odkrywcze co najwyżej dla bardzo młodych nastolatków, wkraczających dopiero w świat poważnych wartości i dylematów. Ocena 3/6 i tak jest zawyżona, a to głównie przez wzgląd na małą, ale wyrazistą rólkę Philipa Seymoura Hoffmana, który - jak widać - aktorem świetnym był od zawsze. O drętwym niemrawym O'Donnellu w ogóle szkoda wspominać, a Al Pacino też mnie jakoś swoją kreacją nie powalił.

ocenił(a) film na 10
Diana

'jesli jest pan w rozterce to niech pan zatanczy tango' to jest glupie polskie tlumaczenie.
Ja ta kwestie pamietam, to w oryginale bylo cos takiego: 'If you are tangled up, just tango through it' czy 'tango on' jakos tak.
To ma zupelnie inny sens i nie odnosi sie do tanczenia tango doslownie.
Tak wiec tego tekstu bronie, ale zgadzam sie ze sa w tym filmie banaly, uproszczenia, kiepskie dialogi tez sa i ogolnie film moim zdaniem wybitny nie jest, ale jest dobry co najmniej . Ja to kupuje z calym dobrodziejstwem inwentarza a wiec takze z patosem i niewiarygodnoscia scen jak ta chociazby z ferrari. Mi sie ten film po prostu podoba i porusza mnie rola Pacino i jestem pod jej wrazeniem( teraz np. przypomniala mi sie scena jak plk i Charlie wrocili z tej przejazdzki ferrari do hotelu, euforia Slade'a minela i stoi oparty o framuge, zrezygnowany. i ten wyraz jego twarzy...Pacino to genialnie zagral. i to , co potem, taki cien desperacji w jego twarzy , jak mowi, ze sie polozy, a my juz wiemy , ze wcale sie nie chce polozyc. Pacino , Pacino i jeszcze raz Pacino!)
P.S. Hoffman super. tu sie zgadzam i podpisuje pod tym nogami i rekami:)pzdr:)

ocenił(a) film na 10
Diana

a Pacino w jednym z wywiadów L . Grobela powiedział, że Hoffman jest wspaniałym aktorem, jednym z najlepszych aktorów swojego pokolenia:)
To jest fajne w Alu, że chętnie innych chwali i jak mu sie coś podoba, a go o to zapytają, to nie gra psa ogrodnika, ale szczerze to przyznaje.

ocenił(a) film na 9
Diana

właśnie obejrzałam ten film i podobał mi się. być może mam małe wymagania, ale uważam, że Al Pacino bardzo dobrz eodegrał swoją rolę, i te oczy... wczułam się w klimat. Jeśli chodzi o tego aktora co grał Charliego, wydaje mi się, że ta rola miała być taka drętwa, zagubiona. Ale to jest moje zdanie więc wiecie:)

ocenił(a) film na 8
Diana

No to założycielka tematu jest w mniejszości osób, którym się ten film nie podobał. Jak dla mnie jest on warty obejrzenia, chociażby ze względu na Pacino - kapitalna rola, kolejna z resztą w jego bogatym dorobku. O`Donnell to żaden dobry aktor, ale tutaj zagrał prawdopodobnie swoją najlepszą rolę jak dotąd.
Ja tam nie uważam tego obrazu za łopatologiczny, choć oczywiście w swoim gatunku nie jest niczym, czego w kinie nie było. Podejrzewam, że jest to film przeznaczony głównie dla mężczyzn w różnym wieku. Ja osobiście z miłą chęcią wybrałbym się w taką podróż z mentorem pokroju Ala - facet z wielką klasą.

Thommy

Rola Pacino jest niezapomniana, i to jego Tango... :)

Zolta_stokrotka

nigdy nie lubiłem flaków z olejem

ocenił(a) film na 9
Zolta_stokrotka

a mi się film podobał. ogólnie- fabuła, postać pułkownika (achh ten Al;)) noi oczywiscie tango :) noi Jack w szklance .. ;)

ocenił(a) film na 7
Diana

Historyjka ta, nawet jeśli ma uproszczenia, na pewno nie jest pretensjonalna. Gra aktorska świetna, uwielbiam Ala Pacino, niesamowity aktor.. reszta też bardzo dobra. Rozumiem, że każdy ma własny gust ale ta krytyka jest zbyt ostra. Odkrywczy film? Może nie, ale taki znowu mdły również nie.

roodia

nie pretensjonalny?
SPOJLER
Al Pacino przemawia w sali pełniej uczniów amerykańskiej szkoły, po czym jego wypowiedź (pełna chamstwa przy okazji i można by z nią ostro polemizować) zostaje nagrodzona gromkimi brawami ze strony uczniów i oczywiście rada potrzebuje już tylko kilku sekund na zmianę decyzji. Pretensjonalność wylała mi się z ekranu na dywan.

ocenił(a) film na 10
dr_Szajkalove

Zupełnie nie zrozumiałeś tej przemowy! A winą tego wszystkiego należy obarczyć nie kogo innego jak lektora! Jest fatalny, ja mam na szczęście ten film na DVD i po primo inny lektor - inne tłumaczenie, a po drugie mam możliwość obejrzeć ten film z napisami (polecam). Tłumaczenie tego lektora w wersji TV jest dość nieudolne i niejednokrotnie zmienia on cały kontekst zdania! To jest niedopuszczalne! A mowa końcowa Pacino jest genialna, zresztą jak cały film.

Swir

jak dobra by nie była przemowa na końcu to nie zmienia faktu, że film jest zamerykanizowany, nakręcony dla amerykańskich mas i przez nie nagrodzony oraz oglądany. Po prostu banalny. Historia jest świetna oczywiście, ale zepsuli całość wykonaniem.

ocenił(a) film na 10
Diana

Jak można pisać takie głupoty o tym wspaniałym filmie(to do autora tematu). Ten obraz jest magiczny, pokazuje dramat człowieka o niezwykłej osobowości, który cierpi z powodu swojego kalectwa. "Zapach kobiety" nie porusza może jakiś ważnych problemów społecznych ale co z tego? To historia równie prosta co genialna. Rola Pacino wspaniała tak samo jak tango i przemowa końcowa. Tu trzeba poczuć ten wspaniały klimat jaki wydobywa się z ekranu!

ocenił(a) film na 4
kabal92

Jak sądzę, mało genialnych filmów oglądałaś/łeś. Ja swoje zdanie uzasadniłam; kontrargumenty w stylu "jak można pisać takie głupoty" nie reprezentują poziomu, na którym zazwyczaj decyduję się polemizować.

A "dramat człowieka o niezwykłej osobowości, który cierpi z powodu swojego kalectwa" lepiej pokazuje choćby "Moja lewa stopa" i dziesiątki innych filmów.

ocenił(a) film na 9
Diana

W końcu dyskusja do której warto sie przyłączyć. Mam parę pytań do założycielki tematu. Nie odbieraj tego jako atak - co większość osób robi jak zaczynam pisać. Chce tylko poczytać Twoją argumentacje.
Oto one:

Piszesz: "Pułkownik wyrusza w swoją wycieczkę marzeń, korzysta z życia, staje się mentorem dla Charliego" skąd wnioskujesz, że półkownik stał się mentorem dla Charliego? Charli od początku uważał go za człowieka nie mogącego się pogodzić ze swoją ślepotą. Udającego wielkiego żołnierza. Jedyne co trzymało go przy nim to sumienie. Nie mógł go tak zostawić zwłaszcza po tym jak dowiedział się o planach Półkownika na ostatni wieczór w hotelu. Co najwyżej mógł podziwiać zgrabność intrygi w jaką wciągnął go półkownik by mieć psa przewodnika jak go nazwał w kilku scenach. Zero szacunku, tylko współczucie a tak naprawdę strach przed świadomością że pozwolił mu sie zabić. Na potwierdzenie scenka pod koniec filmu:
Płk prosi Charliego by podał chociaż jeden powód dlaczego miałby sie nie zabijać. Charli podaje że jest najlepszym tancerzem Tango i kierowcą ferrari. Czyli żadne powody zwłaszcza, że nieprawdziwe. Jak nic mentor. Nawet celu życiowego dla niego wymyślić nie może.

Dalej;
"odkrywa przed nami swoją obfitującą w pseudo-tragiczne wydarzenia przeszłość"
On odkrywa? Jedyne które pamiętam to te wyciągnięte przez bratanka na obiedzie u brata.
Pokazują, że on nawet nie jest bohaterem. A Al (bo półkownik za długie) nawet nie potrafi znaleźć riposty, choć gęba mu sie nie zamyka normalnie. O swojej przeszłości nie opowiada, chyba że chce pokazać jaki był wspaniały, okłamując siebie samego i próbując okłamać Charliego. A tak naprawdę staje się dla niego coraz bardziej żałosny; co zresztą Charli mu wygarnia w jednej scenie.

Next:
"prowadzenia ferrari przez pułkownika. Miało być pewnie romantycznie"
Jak ty widzisz romantyczność (albo chociaż jej zamiar) w przejażdżce dwóch facetów ferrari to ja chyba nie w tym kraju jestem (pisze z polski nie z Holandii). To było tylko odwrócenie uwagi od gnata w hotelu i kupienie sobie czasu. Wiem nierealnie wyszło, ale nie o to chodziło w tej scenie. Dewiza na ten moment brzmiała: "spełniaj wszystkie jego zachcianki bo inaczej wracamy do hotelu". Nie wiem czy jakbym miał wybrać: być przy samobójstwie czy wyruszyć w samobójczą jazdę ferrari ze ślepcem wybrałbym hotel. W tej drugiej opcji miał chociaż jakieś szanse na przeżycie. W pierwszej też by może przeżył ale jak to mówią: "co to za życie".

Next:
"wykładający mądrości życiowe na tacę"
Jedyna mądrość jaką Al wygłosił była na końcu i nie pochodziła od niego tylko od Charliego. A dewizy rzucane co rusz przez Ala były sztuczne i lepiej sie do nich nie stosować bo nawet on sam w nie wierzył.

I ostatnie:
"Jeśli jest pan w rozterce, to niech pan zatańczy tango"
Jeśli nie pasuje kontekst to wiń tłumaczenie a nie scenarzystę czy reżysera. Sens brzmi: "Jeśli sie potknąłeś, wstań i idź dalej"

Sorry za Spojlery ale w końcu to dyskusja O filmie PO filmie. Rada dla nieoglądających: Nie czytaj jak nie oglądałeś. Najpierw wyrób sobie własne zdanie bo ono jest najważniejsze.

ocenił(a) film na 4
Kalvis

Dyskusja nie jest atakiem. Atakiem są "ad persony"; jeśli ich nie używasz, nie widzę powodu, by odbierać Twoją polemikę jako atak.

Pułkownik bez dwóch zdań staje się dla Charliego mentorem. Od początku oczywiście nim nie jest, jednak w miarę, gdy ta wycieczka nabiera tempa, widać to w sposobie, w jaki Charlie zaczyna go traktować: patrzeć na niego, słuchać go itd. Nie jestem w stanie przywołać scena po scenie dowodów na moją tezę, bo film oglądałam dawno, ale przecież o to w gruncie rzeczy chodzi w tym obrazie: że chłopak uczy się życia od kogoś, kogo na początku traktował jak irytującego szaleńca.

"Charli podaje że jest najlepszym tancerzem Tango i kierowcą ferrari. Czyli żadne powody zwłaszcza, że nieprawdziwe."

Przecież to przenośnia! Charlie podaje powody z jednej strony prozaiczne, a z drugiej - istotne i ważne z perspektywy pułkownika właśnie, którego mentorstwo realizuje się m.in. w tym, że uczy Charliego pełni życia, kipiącego także (albo przede wszystkim) w małych przyjemnościach.

Owszem, odkrywanie przeszłości miało miejsce przy obiedzie. I to miałam na myśli.

Romantyzm nie miał się przejawiać w "przejażdże dwóch facetów ferrari", tylko w realizacji marzenia pułkownika o prowadzeniu ferrari, marzenia, które wydawało się nie do zrealizowania, zważywszy na jego ułomność.

"Jedyna mądrość jaką Al wygłosił była na końcu i nie pochodziła od niego tylko od Charliego. A dewizy rzucane co rusz przez Ala były sztuczne i lepiej sie do nich nie stosować bo nawet on sam w nie wierzył."

Ale Ty bronisz tego filmu czy nie? A jeśli bronisz to jaka to linia obrony, bo się zgubiłam. :)

"Jeśli nie pasuje kontekst to wiń tłumaczenie a nie scenarzystę czy reżysera. Sens brzmi: "Jeśli sie potknąłeś, wstań i idź dalej"

A w oryginale jak to brzmiało? Ktoś pamięta?

ocenił(a) film na 10
Diana

"Jak sądzę, mało genialnych filmów oglądałaś/łeś."

To źle sądzisz, choć świetnych filmów nigdy dość.

Kolega Kalvis już dobrze skontrował twą wypowiedź a ja od siebie jeszcze coś dołożę.

"Cały czas miałam wrażenie jakiejś wydumanej, na kolanie wymyślonej, pretensjonalnej historyjki."

Jak ty takie scenariusze na kolanie wymyślasz to gratuluje.

"To film staroświecki w negatywnym sensie - nie oferujący żadnych zaskoczeń, wzruszenia serwujący w najbardziej uproszczonej i łopatologicznej formule,"

To ciekawe jakie to są dla ciebie "wzruszenia w niełopatologicznej formule" i przykłady by się przydały.

"bez żenady wykładający mądrości życiowe na tacę i wpychający je widzom bez pardonu do głowy."

"Pułkownik bez dwóch zdań staje się dla Charliego mentorem. Od początku oczywiście nim nie jest, jednak w miarę, gdy ta wycieczka nabiera tempa, widać to w sposobie, w jaki Charlie zaczyna go traktować: patrzeć na niego, słuchać go itd. Nie jestem w stanie przywołać scena po scenie dowodów na moją tezę, bo film oglądałam dawno, ale przecież o to w gruncie rzeczy chodzi w tym obrazie: że chłopak uczy się życia od kogoś, kogo na początku traktował jak irytującego szaleńca. "

Pułkownik z racji swojego wieku przedstawia Charliemu swój punkt widzenia, a po to masz mózg żeby to ocenić a nie przyjmować "bez pardonu". Poza tym Charlie jest osobą nieśmiałą i trochę zamkniętą w sobie więc nie chce/boi się/nie potrafi temu specjalnie zaprzeczyć.

ocenił(a) film na 4
kabal92

Nie fatyguj się. Nauczysz się dyskutować w nieco odmiennym tonie, to się zgłoś.

ocenił(a) film na 10
Diana

Oczywiście "jaśnie Pani jedyne i słuszne zdanie". Następnym razem najpierw poproszę o pozwolenie na zabranie głosu, przecież nie każdy może polemizować z taką królową i VIPem co ty (o krytyce nie wspominając).

ocenił(a) film na 4
kabal92

Moje zdanie jest zdaniem subiektywnym i nie pretenduje w żaden sposób do bycia "jedynym i słusznym", a że można z nim z powodzeniem polemizować - patrz moja odpowiedź na ciekawe spostrzeżenia Kalvisa. Jeśli tylko ktoś pisze spokojnie, rzeczowo i nie zaczyna polemiki od "jak można pisać takie głupoty", może liczyć na mój odzew. Ty musisz się jeszcze sporo nauczyć. EOT.

ocenił(a) film na 9
Diana

Charli owszem słucha półkownika bo ciekawi go jego historia jako człowieka. Chce poznać go i zrozumieć dlaczego sie załamał. Po pewnym czasie nabiera do niego szacunku i zaczyna podziwiać jego charyzmę, sposób w jaki potrafi rozmawiać z ludźmi, załatwiać sprawy. Mentorem nie był gdyż Charli nigdy nie chciał brać udziału w sytuacjach, które prowokował półkownik. Mentora się słucha i idzie w jego ślady. Półkownik radzi Charliemu by wydał kolesi ze studiów. Mówi: "Pieprzy się kumpli, zdradza żony, dzwoni do matki na dzień matki". Nie jest to dobry przykład i Charli także tak uważa. To wręcz odwrotnie. Półkownik zmienia sie pod wpływem Charliego wygłaszając na końcu filmu mowę moralizującą zupełnie sprzeczną z jego wcześniejszymi przekonaniami (cytat powyżej).

"mentorstwo realizuje się m.in. w tym, że uczy Charliego pełni życia, kipiącego także (albo przede wszystkim) w małych przyjemnościach"
W takim razie w jakiej scenie pokazane jest że Charli bierze przykład z płk. Nawet gdyby odebrać ten cały podziw, szacunek jako mentorstwo to film nie idzie tym tropem. Charli nie jest bohaterem, w którym dokonuje sie przemiana jakakolwiek pod wpływem płk. Widać to doskonale po zachowaniu podczas przesłuchania w szkole. Ten sam cichy nieśmiały i trwający w swoim przekonaniu, że kolegów sie nie zdradza człowiek.

Z kolei przejażdżka Ferrari nie była w planach płk. Miał on już wcześniej do czynienia z Ferrari o czym wspomina gdy przyjeżdżają do hotelu poraz pierwszy. Jednak oboje na niej korzystali. Charli kupił sobie trochę czasu na to by odciągnąć płk. od myśli samobójczej a płk. odwrócił uwage chłopaka od siebie chcąc go oszukać po powrocie, udając że wszystko już jest w porządku i zabić sie gdy go nie będzie w pobliżu.

"Ale Ty bronisz tego filmu czy nie? A jeśli bronisz to jaka to linia obrony, bo się zgubiłam."
Jasne, że bronie. To, że główny bohater nie jest bohaterem pozytywnym (bynajmniej przez sporą część filmu) nie oznacza , że film jest do bani. W końcu chodzi o przemianę bohatera ze zjadliwego kaleki chcącego umrzeć w człowieka, który ponownie odnalazł sens życia mimo kalectwa.

"A w oryginale jak to brzmiało? Ktoś pamięta?"
Brzmiało coś na podobę tego co napisał Elmtree: "If you are tangled up, just tango through it" bezpośrednio nie da sie tego przetłumaczyć gdyż jest tam w słowa zaplątany wyraz Tango ale sens jest taki jak pisałem wcześniej.

ocenił(a) film na 4
Kalvis

Niestety nie jestem w stanie dyskutować z Tobą szczegółowo, powołując się na pojedyńcze sceny i cytaty, ponieważ film oglądałam raz, kilka miesięcy temu. Ale spróbujmy. :)

Tak jak napisałam, mentorem dla Charliego Frank *się staje*. Nie jest nim od początku, więc oczywistym jest, że chłopak w wielu sytuacjach, insceniozowanych przez pułkownika nie chce brać udziału. Stosunek Charliego do Franka ewoluuje - od niechęci i irytacji, przez uwagę i zaciekawienie, aż po szacunek i podziw. Charlie dostrzega w pułkowniku to, czego na pierwszy rzut oka nie widać, w tym arogancie i nihiliście dostrzega człowieka wrażliwego i wartościowego. Słowa pułkownika, które cytujesz: "Pieprzy się kumpli, zdradza żony, dzwoni do matki na dzień matki" to oczywista prowokacja, wodzenie Charliego za nos, próba wciągnięcia go do dyskusji i wyrażenia własnego zdania. Przecież właśnie o tym - o zmianie wzajemnych relacji między mężczyznami, o tym, że "nie należy sądzić po pozorach" - jest ten film. Definicja mentora to np.
http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=mentor i pasuje jak ulał.
Zauważ, że nie użyłam tu mocniejszego terminu, czyli "autorytet". Mentorem Frank dla Charliego staje się z czasem i to bardzo dobrze widać. A słuchanie mentora nie oznacza automatycznie jakiejś spektakularnej zmiany osobowości, takie cuda zresztą bardzo rzadko się zdarzają w rzeczywistości, o ile w ogóle. :)

Oczywiście, że Frank nie jest bohaterem pozytywnym, wcale nie twierdziłam inaczej. Tyle, że absolutnie nie mogę się zgodzić z Tobą, iż ta podróż zmienia go diametralnie dzięki towarzystwu Charliego. Zmienia go o tyle, że przestaje być zgorzkniałym, przepełnionym frustracją człowiekiem, ale nie zmienia jego życiowych postaw i wartości, to byłoby wręcz kuriozalne, by kilkudniowa przejażdżka i obecność młodzika zmieniła osobowość dorosłego mężczyzny! Jeśli go zmieniła to tylko o tyle, że zrzucił maskę złośliwości i nihilizmu, powrócił do siebie sprzed lat. To z pewnością. Ale jego końcowa mowa nie jest jakimś nowym obliczem pułkownika, lecz głęboko skrywanym, zapomnianym przez lata obliczem idealisty, którym był niegdyś, ale nauczył się to ukrywać.

Natomiast co do kluczowego cytatu "If you are tangled up..." to nie jest kwestia tłumaczenia. Owszem, gra słów jest trudna do przełożenia, ale od początku chodziło mi o banalny sens tego wyrażenia. Nie zważaj na przeciwności, idź do przodu itd. Komunały.

ocenił(a) film na 6
Diana

Widocznie musisz oglądnąć film raz jeszcze bo Al nie był w tym filmie mentorem ani na chwilę. Film oczywiście toczył się w typowym tempie andante, że taką metaforą się posłużę. Owszem należy dodać fakt, że końcowa przemowa po 1 bez względu na tłumacza jest moralizatorska, po 2 ze względu na tłumacza słaba. Jeśli widziałaś w jakimś filmie by ktoś tak dobrze zagrał jak stary Al tutaj, to zapewne znajdzie się jedynie garstka takich filmów.

Przepraszam za wcięcię się w waszą polemikę, ale myślę, że powinnaś jeszcze raz obejrzeć film i wtedy można zacząć rozmowę, bo narazie to wygląda jakbyś poprawiała sprawdzian do którego kiedyś się przygotowałaś ale na niego nie poszłaś i musisz go teraz poprawić bez odświeżania wiadomości.

ocenił(a) film na 4
Aenama

Ja jednak poproszę o ustosunkowanie się do moich argumentów, bo stwierdzenie "Al nie był w tym filmie mentorem ani na chwilę" nie jest zbyt przekonujące. :) Jeszcze raz zresztą powtarzam: Frank *staje się* mentorem, nie *jest nim*.

Widziałam dziesiątki filmów, w których aktorzy wspinali się na wyżyny swoich możliwości, ale nie o tym jest ta polemika.

O tłumaczeniu nie pisałam nic w kontekście końcowej przemowy, lecz rady Charliego, gdy powstrzymuje Franka przed samobójstwem.

Fakt, że film oglądałam dawno powoduje tylko, iż nie jestem w stanie rzucać cytatami czy omawiać szczegółów pojedynczych scen, w żadnym razie nie wpływa na odczytanie zamysłu twórców.

Nazwałam film łopatologicznym i płaskim, ale widzę, że jednak nie dość łopatologicznym, bo część osób odczytuje postawę i rady Franka podczas wycieczki jako zupełnie serio, tymczasem oczywistym jest, że on Charliego podpuszcza i sonduje. Świadczy o tym zresztą fakt, iż pod koniec Frank decyduje się na przemowę przed sądem dopiero PO decyzji Charliego, jakby czekał i sprawdzał czy warto za tym chłopakiem stanąć. Gdyby Charlie zdradził kolegów, pułkownik pewnie by już na niego nie spojrzał. Jego nihilizm i cynizm są na pokaz, są maską, pod którą skrywa się silna osobowość o jasno skrystalizowanych poglądach. Gdyby film miał ukazywać przemianę osobowością pułkownika pod wpływem Charliego, dałabym mu nie 3/6, tylko 1/6. :) Za kompletny brak psychologicznej wiarygodności.

W tym wątku Mr. Naboo (ostatnia wypowiedź) pisze zresztą dokładnie to, co ja:
http://www.filmweb.pl/topic/440673/Cha%C5%82a.+Tak+s%C5%82abego+i+%C5%BCenuj%C4% 85cego+filmu+damno+niewidzia%C5%82em..html

Trochę pogrzebałam też w necie i znalazłam całkiem wnikliwą analizę filmu: http://www.truby.com/scent.php3

Kluczowe dla niniejszej polemiki są te dwa akapity, a szczególnie drugi z nich:

"The fundamental opposition then is between the "good" but naive boy who knows nothing about money, power, or women and the "bad," cynical man who has forgotten the power of decency. Throughout this almost mythical journey to the sensual "underworld," the opposition flips back and forth between arguing about Frank's pleasures and arguing about Charlie's situation back at school.

Always Frank is the teacher, which is why he is not an opponent in the normal sense but rather what I call an ally-opponent. That is, he is someone who appears to be in opposition to the hero but is really the best thing for him (other examples are Yoda and Hannibal "The Cannibal" Lecter)."

I jeszcze to:
"Charlie's need is two-fold: to learn the ways of power, money and sensuality and to gain confidence in his own innate sense of integrity. Both of these require a mentor, or father, and Frank, the traveling devil, is just the man for the job."

ocenił(a) film na 6
Diana

Fragment z sojusznikiem-przeciwnikiem w jednej osobie jest jak najbardziej odpowiedni, jednakże można ten fakt nazłać złem koniecznym tak jak dobrze zostało to przyrównane do Lectera. Nie pisałem nic więcej ponadto gdyż sądziłem, że domyślisz się, że polecam oglądnięcie filmu i przyjżenie się raz jeszcze relacji dwóch bohaterów. Tutaj żaden z nich się nie zmienia. Każdy miał swoje przekonania, Charlie nie chciał zostawić Franka tylko dlatego, że miał wyrzuty sumienia.

ocenił(a) film na 4
Aenama

W dyskusji warto przyjrzeć się zawsze całości, łącznie z kontekstem. :) Że Frank był dla Charliego "złem koniecznym" przez długi czas - to przecież jasne. Właśnie na subtelnych zmianach wzajemnej relacji opiera się cała fabuła. W takim razie o czym według Ciebie jest ten film, skoro "żaden z nich się nie zmienia"? O przejażdżce do NY? No cóż, gdyby to był film o krajoznawczej wycieczce, dostałby -1/6. :)

Naprawdę nie muszę oglądać filmu po raz drugi, ponieważ clou jest nader oczywiste. Artykuł, który znalazłam, w zgrabny sposób tłumaczy, na czym zmiana bohaterów polega i nie różni się to wiele od tego, o czym od początku pisałam: Frank staje się dla Charliego mentorem, Charlie dla Franka przyszywanym synem, powiewem młodości i przypomnieniem idealizmu, jest osobą, która go docenia i podziwia i m.in. dlatego Frank odnajduje zagubiony sens życia - bo żyć warto dla innych, a nie dla siebie. Słowo "mentor" pada zresztą w cytowanym przeze mnie fragmencie.

ocenił(a) film na 9
Diana

Powoli zaczynamy się ze sobą zgadzać choć nie we wszystkim dochodząc do tych samych wniosków trochę z innej strony.

Jak najbardziej Charli zaczyna szanować i podziwiać półkownika co zresztą pisałem. Jak najbardziej Charli nie podziwia tej osoby, którą ?gra? przed nim półkownik a tę którą skrywa i da się ją zauważyć po dłuższym poznaniu osoby. Tylko dlaczego gra napisałem w cudzysłowiu? Dlatego, że dla półkownika to nie była zabawa. Każdy człowiek w zależności od sytuacji zakłada różne maski. W większości świadomie (zmieniasz swoje zachowanie, język w zależności czy jesteś u babci na imieninach czy na imprezie ze znajomymi). Nadal jesteś sobą bo to są twoje maski, niczego nie udajesz. Czasami jednak mamy do czynienia z tkz. terapią szokową. Człowiek zmienia się (zakłada maskę) pod wpływem zazwyczaj tragicznego zdarzenia losowego. Frank w tym przypadku traci wzrok na skutek wybuchu granatu. Nie potrafi zaakceptować sam siebie. Pogodzić się ze swoim kalectwem. Kiedyś ?dusza człowiek? jak go curka określiła, teraz boi się wyjść ze swojej szopy i żyć dalej, jego plany legły w gruzach. Jasne jest że się załamał wewnętrznie (myśl samobójcza) ale by tego nie pokazywać zakłada maskę cynizmu. Tak wygodniej. Odsunąć się w cień. To nie jest gra. On rzeczywiście jest zły na cały świat. Nie zważając na swoje błędy wini go za całe zło swego życia zadając sobie pytanie: ?czemu ja??. Z romantyka stał się realistą. I to są słowa realisty. Bo w gruncie rzeczy miał racje. Charli tym staniem za kolegami zmarnował by sobie życie. I żeby to jeszcze byli jego kumple. Ale to byli osoby, które spuściły by go przy każdej okazji bez zastanowienia. I Charli o tym wiedział. Półkownik czekał do końca mając (małą choć zawsze) nadzieje że Charli go posłucha. Ale zdając sobie sprawę z tego że nikłe są na to szanse przyszedł mu pomóc. Bo dopiero wtedy jego pomoc była potrzebna. By ratować człowieka, który na własne życzenie niszczy sobie życie. I po co? By ratować bandę zdegenerowanych bogaczy? Półkownik naprawdę zamierzał popełnić samobójstwo ( w jednej scenie dzieliły go od tego ułamki sekund). Charli pomógł mu odnaleźć sens życia, zdjąć maskę. I to jest ta przemiana. Zawsze tylko o to chodzi. Osobowość człowieka kształtuje się do 20ego któregoś roku życia bodajże według psychologów. Później możemy tylko grać swoją rolę i dopasowywać się do sytuacji zakładając maski. Bez Charliego półkownik byłby martwy. Dzięki niemu odważył się zdjąć maskę i wrócić do społeczeństwa. Jak dla mnie dość diametralna zmiana :).
Co do kuriozalności takich sytuacji to co powiesz na sytuacje , w której człowiek załamuje się po stracie bliskiej osoby. To są ułamki sekund, kiedy życie nagle traci sens. Tu sytuacja jest odwrotna. Życie nabiera sensu w te kilka dni. I tak jak pisałem to nie osobowość się zmienia, ale to w jaki sposób dana osoba przedstawia siebie innym. Choć przyjęło się nazywać osobowością to co widać tu i teraz co jest błędem. Osobowość to cecha wewnętrzna, decydująca o naszych myślach i wewnętrznych reakcjach na bodźce, na zewnątrz jest tylko image, czyli to co chcemy pokazać innym w danej sytuacji.

ocenił(a) film na 4
Kalvis

No to o co żeśmy się spierali in the first place? ;) Trochę mnie zmyliły Twoje słowa, sugerujące (przynajmniej ja je tak odebrałam, ale to niestety wada komunikacji via internet), że chodziło o jakąś spektakularną zmianę osobowości Franka. Zgadzam się - Frank odnajduje dzięki Charliemu sens życia, budzi się z wewnętrznego duchowego letargu. I ja przecież tego nie negowałam. Natomiast jest to z pewnością relacja obustronna, obaj mężczyźni coś dają i coś biorą, czegoś się uczą. Dla Charliego to właśnie całe doświadczenie i system wartości Franka, dla Franka - to młodość, idealizm i witalność Charliego. To swoista relacja ojciec-syn. A to, co robi Frank podczas wycieczki (te wszystkie "złote rady" nihilisty i cynika) to w dużej mierze właśnie hartowanie Charliego, który jest niepewny, chybotliwy w swoich sądach i opiniach. To coś na kształt relacji ojciec-synowie z "Powrotu" Zwiagincewa (świetny film BTW).

"Osobowość człowieka kształtuje się do 20ego któregoś roku życia bodajże według psychologów."

Nie prowokuj, bo zacznę wykład. ;) Właśnie wsiadłeś na mojego ulubionego konia. ;)

ocenił(a) film na 9
Diana

No to już nie prowokuje :). Na tym można by zakończyć tę dyskusje. Widać że podobnie odebraliśmy ten film tyle, że mi się podobał a tobie nie bardzo. Ale jak to się mówi: "o gustach się nie dyskutuje".

Kalvis

ile ty masz lat szesnaście? siedemnaście? nieważne może nie oglądałaś wcześniej bo po prostu tak wyszło nie wnikam. Jednakże byłam właśnie na stronie "edwarda nożycorękiego" i widzę że nadrabiasz zaległości. szkoda że źle do tego podchodzisz spodziewasz się nie wiadomo czego pewnie dlatego że przyzwyczaiłaś iż film powinien zaskoczyć inaczej jest błahy i przewidywalny tak kręci sie dziś filmy i nie winię Cię za to że tego oczekujesz..............może przy nadrabianiu następnych zaległości podejdź do nich tak po prostu i zwróć większa uwagę na uczucia jakie przekazuje film nie tylko treść pozdrawiam pa:)

ocenił(a) film na 8
Diana

Nie zgadzam sie, po prostu nie zgodzę się. Film uważam, za na prawde bardzo dobry. Fantastyczna gra aktorska (Ah Pacino!) scenariusz bardzo ciekawy, jest kupiony od Europejskich twórców. Powstały dwa filmy - wersja europejska, oraz nasza ukochana zamerykanizowana. To oczywiście czuć (tę, że tak powiem amerykańskość), ale.. Tak jak już ktoś pisał, film jest wspaniały w swej prostocie. Historia niewidomego człowieka, zgorzkniałego -> obserwujemy przemianę, w genialny, ciekawy (momentami niezwykle zabawny!)sposób. Scena tańczenia tanga z piękna, młodą kobietą w restauracji, była idealna, bardzo mnie wzruszyła. Nie będę psuć sobie oglądania tego filmu, doszukiwaniem na siłę błędów. Odebrałem go w bardzo pozytywny sposób. Swiat to jedno wielkie skupisko żyć. I jestem pewien, że i takie historie los pisze. Ten film daje nadzieję, "każe" doceniać nasze życie, i zdrowie, przyjaźń, oddanie. Widziałem film "Moja lewa stopa". To coś niby podobnego, ale odmiennego. "MLS" to na pewno film lepszy, ale uważam, że Zapach Kobiety zasługuje na coś więcej, na pewno nie na taką krytykę. Ja powiem jedno: dziękuję.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones