Jeśli ktoś lubi tego typu kino to będzie zadowolony, ja obejrzałem ten film ze względu na Vincenta Price'a.

Odporne na żywioły makijaże i suknie (jak w westernach z tamtych czasów), podwodne kusze z łęczyskami i świst strzałów. Blullbblub, blubblbul, bulbul... Piękne. Trochę, jak sentymentalna podróż do flipperowych krain malowanych klasyków, "Fathom" i "Creature From The Black Lagoon".

choć lubię takie klimaty, to to jest niewypał

jak i kazdy inny film z Pricem, wiecej informacji na moim blogu

Dzieło ukazuje historię sekretu długowieczności, mało przemyślane ujęcia kamery, efekty specjalne które są mało widowiskowe oraz że ludzie którzy się nie starzeją w końcu stają się głupcami. Kino klasy b serwowało już nam historie o podwodnych miastach, gdzie wiele ujęć miało miejsce pod wodą, lecz jak na rok 1965...