Właśnie po 13 latach i 4 miesiącach leciał ponownie, zapewne któryś tam już raz z rzędu ;)


Całkiem miłe romansidło i nawet lubię serię "Danielle Steel's" na podstawie jej książek, choć są oczywiście przesłodzone i naszpikowane wprost cierpieniem w miłości, w większości przypadków wręcz nierealnym.
Sam film bardzo fajny, choć przesłodzony i strasznie sztuczny, taki mocno nieżyciowy, no ale to nowojorskie wyższe sfery są na pierwszym jego planie, więc może dlatego. Nie mogę zrozumieć tej zawiści i złości matki, dlaczego nie chciała takiej synowej? Jakby to była jakaś narkomanka czy prostytutka, to może wtedy byłoby łatwiej, ale tak? Jakaś bogata rodzina, matka aspiruje huk wie do jakich elit i co? Nie chce za synową włoskiej księżniczki? Nonsens!
Do tego potem jeszcze taka batalia, żeby wnuczkę na siłę umieścić w rodzinie innego syna, niż ten który chciał się nią faktycznie opiekować/zająć? Kolejny nonsens i babę ktoś powinien jak najbardziej dla niej boleśnie sprowadzić na ziemię, bo buja w obłokach od nadmiaru wody sodowej! :P

Reszta filmu całkiem znośna, chyba nawet kiedyś mogłem go widzieć, bo coś jakby mi świtało, ale nawet jak nie, to i tak się dobrze go ogląda do ciasta i kawy/herbaty. Polecam na miłe wspólne rodzinne popołudnie i wieczór, nie obiecując sobie zbyt wiele po takim babskim dramacie nawet facet może się ubawić, a ubawi się na bank jak popatrzy jakie dylematy mają kobiety 'wyższych' sfer ;)