Ma w sobie to co lubię: neonoir z charakterystyczną atmosferą mroku i jazzem oraz zen (i tu więcej pisać nie trzeba). Te dwa elementy w jednym filmie... miałam wrażenie, że film został nakręcony osobiście dla mnie. Bardzo lubię też filmy bazujące na nastroju. Fantastyczna ścieżka dźwiękowa, nie wiem, czy obecnie do zdobycia w Polsce, ja parę lat temu sprowadzałam z USA po znajomości i nie żałuję. Bardzo intryguje mnie, jak może odebrać film ktoś, kto zupełnie nie zetknął się z zen. Wydaje mi się, że wtedy ścieżki są dwie - albo uzna go za dzieło surrealistyczne (mówiąc delikatnie), albo w jego mózgu dokona się twist, którego mogę jedynie pozazdrościć, gdyż znając założenia zen na taki twist już niestety liczyć nie mogłam.