PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=775635}
5,1 2 604
oceny
5,1 10 1 2604
3,0 3
oceny krytyków
Zerwany kłos
powrót do forum filmu Zerwany kłos

Ten film jest nie tylko tragicznie i niewiarygodnie zagrany, prymitywnie i płasko napisany, wyreżyserowany ciężką ręką (te dziesiątki zwolnionych ujęć, te dłużyzny) i przeciętnie sfotografowany. Ten film utrwala także szkodliwe, niemoralne przekonania. Oddam głos innym:

Cytat 1: (Piotr Czerniawski, https://web.facebook.com/szwedzki/posts/10212353459181210)

Czytając pierwsze, przewidywalne recenzje ze "Zerwanego kłosa", czyli toruńskiej superprodukcji o losach Karoliny Kózki, zastanawiam się, czy doczekamy się w końcu jakiejś rozmowy o upiornym micie, związanym z jej historią, a nie tylko mniej lub bardziej zawoalowanych kpin z amatorszczyzny tego "christian movie". Micie szkodliwym na każdym możliwym poziomie, mamy tu historię szesnastolatki, która zostaje napadnięta, udaje jej się wyrwać, ucieka, zostaje dogoniona i zmasakrowana; historię która ucieleśnia męską przemoc wobec kobiet, w której morderstwo i gwałt idą w odwiecznej parze. Jak ta historia jest opowiadana? "Karolina walczyła o czystość, o dziewictwo, ale tak naprawdę walczyła o całą swoją kobiecość, o godność, która tak mocno łączy się z naszym ciałem. Nietrudno mężczyźnie kobietę uprzedmiotowić, wykorzystać, zapanować nad nią dzięki fizycznej sile. To nie tylko upokorzenie i odebranie niewinności, ale też okrutne wtargnięcie w delikatne piękno kobiecości, które nie może obronić się z taką samą siłą. Może jedynie bronić się swoją czystością, swoim pięknem.". Kózka "poświęciła własne życie dla ratowania cnoty czystości, obroniła dziewictwo, jej ciało pozostało nienaruszone”.

To subtelne przerzucenie odpowiedzialności na kobietę, sugerowanie możliwości "wyboru" w sytuacji krańcowego zagrożenia, to usprawiedliwianie mężczyzny poprzez redukowanie przemocy do niepohamowanego seksualnego popędu przy jednoczesnym zredukowaniu kobiecości do "czystości", to uczynienie z rozpaczliwej walki o życie walki o "czystość", to wszystko jest czymś głęboko nieetycznym i obrzydliwym.

Cytat 2: (Jacek Dehnel, https://web.facebook.com/jacek.dehnel/posts/10155094287534914)

Piotr Czerniawski celnie komentuje "Zerwany kłos", pierwszą produkcję filmową ks. Rydzyka, hagiograficzną opowieść o Karolinie Kózkównie, wiejskiej dziewczynie spod Tarnowa, która na początku I wojny światowej została zamordowana przez carskiego żołnierza. Jan Paweł II beatyfikował ją, dołączając do grupy męczennic, które straciły życie "in defensum castitatis", w obronie czystości.
Nie sposób nie współczuć - na tyle, na ile to możliwe - Karolinie Kózkównie, podobnie jak dziesiątkom, a pewnie setkom tysięcy kobiet, które w XX-wiecznej Europie przeszły (i przeżyły lub nie) doświadczenie wojennego (i niewojennego) gwałtu. Jednak warto się przyjrzeć katolickiemu kultowi męczennic dziewictwa. To stosunkowo nowy koncept, w dawnych hagiografiach jeśli święta miała być pohańbiona czy wtrącona do lupanaru, zawsze następował cud: porastała włosem, nie dało się jej ruszyć parą wołów albo gwałciciel ślepł. Sto lat temu to się zmieniło. Oczywiście można się cieszyć, że kościół jakoś zauważył problem przemocy seksualnej wobec kobiet, ale chyba nie o to tutaj chodzi - liczy się ochrona dziewictwa jako skarbu czystości. Pierwszą z nich była bodaj Maria Goretti (+1902), jedenastolatka, zadźgana przez dwudziestolatka - tu sprawa jest jasna, zginęła broniąc dziewictwa. Z Kózkówną jest mniej jednoznacznie, bo w ogóle nie ma świadków; Kozak uprowadził dziewczynę, znaleziono jej zwłoki po paru tygodniach, cała reszta wydaje się dośpiewana - nie wiem, czy nawet robił ktokolwiek autopsję, czy faktycznie nie została zgwałcona. Nie żeby dla mnie to miało znaczenie, problem w tym, że dla kultu ma. A dlaczego? Ano dlatego, że - i to jest najstraszniejsze - zgwałcona kobieta tak naprawdę jest również winna. Bo nie broniła się wystarczająco, aż po grób.
Warto wczytać się w tekst cytowany przez Piotra (jaką trzeba mieć wrażliwość, żeby pisać o "nienaruszonym ciele" dziewczyny, która zmarła od rozrąbania arterii szyjnej szablą; co w głowie, żeby sadzić takie kawałki jak "to wtargnięcie w piękno, które nie może obronić się [...] może jedynie bronić się [...] swoim pięknem"), ale warto też sięgnąć do cytatu, który Jan Paweł II wygłosił nad grobem Marii Goretti w 1979 roku: "Maria Goretti, dziewczę zaledwie dwunastoletnie, zachowała się czysta od tego świata, jak pisze św. Jakub, za cenę samego życia; wolała umrzeć niż obrazić Boga." Ergo, jeśli dorosły facet zgwałci dwunastoletnie dziecko, to ONO "obraża Boga"? I tu robi się naprawdę paskudnie. Stąd już niedaleczko do postawy abp. Michalika, niestrudzonego obrońcy pedofila z Tylawy, który mówił o "dziecku, które lgnie, zagubi się samo i jeszcze drugiego człowieka wciąga".

ocenił(a) film na 8
doorshlaq

Co do cytatu z 1979 r., to ja to rozumiem tak, że obrazić Boga można także poprzez dopuszczenie do popełnienia przez kogoś grzechu (grzech cudzy - „zezwalać na grzech"), stąd też nie tylko chodzi o zachowanie dziewictwa, ale żeby nie doszło do grzechu gwałtu. Podkreślam, że to moja opinia, nie jestem teologiem, ani księdzem.

doorshlaq

Zabawne gdy osoba, która nie potrafi napisać akapitu tekstu tak, aby był on zrozumiały, zarzuca komuś "utrwalanie niemoralnych przekonań" oraz "szkodliwść". Głupota jest szkodliwa.

fryferyk

Nie wątpię, że ci zaszkodziła. Inaczej zdałbyś sobie sprawę, że fakt, że nie umiesz zrozumieć napisanego jasną i w olbrzymiej większości poprawną polszczyzną akapitu, świadczy o tobie jako czytelniku, a nie o autorze tekstu. Tak samo jak to, że nie mając do napisania nic merytorycznego, uciekasz się do inwektyw i na nich kończy się treść twojego komentarza.

Jeszcze zabawniejsze jest jednak, że nie zauważasz, że to, co komentujesz, to nie są moje słowa, tylko cytaty z dwóch innych osób.

doorshlaq

Dehnel został już popisowo zaorany (co więcej ani on ani RAZEMiak filmu nie widzieli bo w nim nie ma ani slowa o gwałcie na kózkównie):

Krokodyle łzy Dehnela czyli co wie dandys o dziewicach?
Z ideologią jest jak z narkotykiem. W małych dawkach potrafi pobudzać, ale często używana uzależnia i z człowieka inteligentnego robi mentalną amebę. Ot chociażby Eligiusz Niewiadomski - świetny malarz, krytyk sztuki, którego nacjonalizm pchnął na drogę zbrodni. Podobnie jest z Jackiem Dehnelem, bo chociaż talent mniejszy, to jednak jego grzebanie w starych gazetach miało sporo uroku. Niestety antyklerykalizm przeżarł się już przez poszetkę i wszedł w serce Dehnela tak głęboko, że nasz literat miast wyszukiwać ciekawostki ku uciesze gawiedzi, zapuszcza się w rejony wiedzy, o których pojęcia nie ma i które, najwyraźniej, sporo go przerastają.
Wybaczcie ten nieco przydługi wstęp, ale zasmucił mnie strasznie facebookowy wpis autora “Lali”. Na vlogu był kiedyś cykl “Pręgierz” (gdzie lałem pisarzy za kretyńskie wypowiedzi) do którego wypowiedź Dehnela pasuje jak ulał, ale że chwilowo czasu na kręcenie filmów nie mam, to poprzestanę na wpisie.
Poszło o błogosławioną Karolinę Kózkę nad losem której nasz bohater postanowił się wspaniałomyślnie pochylić. Rzecz jasna, twierdzi że bardzo mu szkoda zgwałconej dziewczyny. Oczywiście tych krokodylich łez wystarcza jedynie na pierwsze zdania, bo otarłszy oczy wraca Dehnel do swojego krwiożerczego antyklerykalizmu.
I tutaj ktoś mógłby się przyczepić do użycia przeze mnie frazeologizmu “krokodyle łzy” bowiem krokodyl miał płakać już po pożarciu swojej ofiary, a nasz dandys płacze przed swoim atakiem na Kościół, ale mniejsza o większość.
Wracając do meritum - Dehnel wpisuje się w popularny ostatnio trend oskarżania Kościoła o sprzyjanie gwałcicielom i pogardę wobec zgwałconych. Oczywiście dla podratowania swojej dość ubogiej tyrady musi sięgnąć po cytat z abp. Michalika bo z merytorycznymi argumentami jest u niego dość kiepsko. Nie wierzycie? To popatrzcie.
Dostaje się Janowi Pawłowi II “ale warto też sięgnąć do cytatu, który Jan Paweł II wygłosił nad grobem Marii Goretti w 1979 roku: "Maria Goretti, dziewczę zaledwie dwunastoletnie, zachowała się czysta od tego świata, jak pisze św. Jakub, za cenę samego życia; wolała umrzeć niż obrazić Boga." Ergo, jeśli dorosły facet zgwałci dwunastoletnie dziecko, to ONO "obraża Boga"?” Nie mam zamiaru czepiać się szczegółów (że morderca Marii nie był dorosły) zwrócę jednak uwagę, że wypadałoby sięgnąć do literatury zanim zabierze się głos na jej temat. Dehnelowi umknęło najwyraźniej, że sprawa Marii Goretti jest nieco inna niż bł. Karoliny. Jej niedoszły gwałciciel zaczął od prób namówienia dziewczyny do współżycia po dobroci. I tego właśnie, a nie samego gwałtu tyczy się wypowiedź papieża.
Wystarczyłoby chociażby zerknąć do Encyklopedii Katolickiej, która jasno i wprost stwierdza “(...) jeżeli jednak próba samoobrony [przed gwałtem] zwiększyłaby zagrożenie jej [kobiety] życia lub zdrowia, może zachować się biernie (...)”. Najwyraźniej jednak sięgnięcie do tak powszechnie dostępnego źródła leży poza możliwościami kogoś kto znany jest ze szperania w gazetach dawno już przez świat zapomnianych.
Problem ma też Dehnel z “naszą” Kózkówną, o której pisze: “Z Kózkówną jest mniej jednoznacznie, bo w ogóle nie ma świadków; Kozak uprowadził dziewczynę, znaleziono jej zwłoki po paru tygodniach, cała reszta wydaje się dośpiewana - nie wiem, czy nawet robił ktokolwiek autopsję, czy faktycznie nie została zgwałcona.”. Ignorancja godna podziwu, bo przecież o sprawie Kózki napisano już tyle, że wydawać by się mogło, temat jest już powszechnie znany. Najwyraźniej nie dla kogoś, kto robi za eksperta od wystroju burdeli w serialach TVNu. Zacznijmy od faktu, że w próba zgwałcenia bł. Karolina swoich świadków miała. Byli nimi dwaj chłopcy, którzy ukryci w lesie obserwowali uciekającą przed Kozakiem dziewczynę. Jakby tego było mało pierwszych oględzin zwłok dokonano tuż po znalezieniu zwłok (które swoją drogą znaleziono po dwóch, a nie kilku tygodniach) - brała w nich udział miejscowa akuszerka. Autopsja, a jakże była,w 1917 roku, przeprowadzona przez krakowskich medyków, którzy zwrócili uwagę na wyjątkowo dobrze zachowane ciało. Pojawia się więc zasadnicze pytanie czy Dehnel zmyśla czy nie ma pojęcia o czym pisze? Trudno na nie jednoznacznie odpowiedzieć, chociaż wiele wskazuje na to, że cały wpis jest ułożony pod tezę.
Chwilę wcześniej bowiem autor stwierdza: “Jednak warto się przyjrzeć katolickiemu kultowi męczennic dziewictwa. To stosunkowo nowy koncept, w dawnych hagiografiach jeśli święta miała być pohańbiona czy wtrącona do lupanaru, zawsze następował cud: porastała włosem, nie dało się jej ruszyć parą wołów albo gwałciciel ślepł. (...) Nie żeby dla mnie to miało znaczenie, problem w tym, że dla kultu ma. A dlaczego? Ano dlatego, że - i to jest najstraszniejsze - zgwałcona kobieta tak naprawdę jest również winna. Bo nie broniła się wystarczająco, aż po grób”. Całość wobec wcześniejszego cytatu z Encyklopedii Katolickiej jest rzecz jasna kłamstwem, żeby jednak doprowadzić wywód do końca przypomnę o pewnej średniowiecznej świętej.
Święta Wilfirida (lub Wulfryda) z Wilton żyła w X wieku w Anglii. Została siłą porwana z klasztoru i zmuszona przez króla Edgara do konkubinatu. Urodziłą córkę (świętą Edytę) z którą po pewnym czasie uciekła do swojego opactwa gdzie dopełniła żywot. Jej żywot przeczy tezie postawionej przez Dehnela (nie wspominając o tym, że zgwałcona Wilfrida żyła nieco wcześniej niż Maria Goretti) podobnie zresztą jak hagiografie dziesiątek nawróconych nierządnic (jeśli bowiem na świętość nie zasługuje zgwałcona, to co dopiero ta która łamała VI przykazanie po dobroci?). Trudno też nie przypomnieć, że za samą śmierć w obronie czystości jeszcze nikt świętym czy błogosławionym nie został, a każda z wyniesionych na ołtarze ma dość dobrze udokumentowany bogobojny żywot. Najwyraźniej jednak Jacek Dehnel sprzyja starej zasadzie “jeśli fakty przeczą teorii to wywalmy fakty. Teoria obroni się sama”.
Wracając do tezy z początku trzeba podkreślić, że ani poszetka, ani oczytanie, ani nawet znajomość zasad dobrego wychowania nie wypleni z człowieka chamstwa, jeśli jak to mówią w Internetach ideologia “wejdzie za mocno”. Bo co jak co, ale wykorzystać tragedię Kózkówny do własnych rozgrywek z Kościołem, to żeżuncja najgorszego sortu. I nic, nawet premiera filmu o błogosławionej dziewicy, tego nie usprawiedliwia.
Do poczytania w temacie poza Encyklopedią Katolicką polecam bardzo dobrą pod względem faktografii książkę Elżbiety Wiater “Karolina Kózkówna. Wolę być taka, jaka jestem”. Nie polecam za to “The Oxford Dictionary of Saints”, który imię św. Wilfridy podaje raz tak, a raz zupełnie inaczej :)

cytat Grafzero vlog literacki: https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=885032991599437&id=11522273524 7137&substory_index=0

kerim55

Ciekawe, co powiedziałby Dehnel o tym "popisowym zaoraniu", w którym ktoś bredzi o jego "krwiożerczym antyklerykalizmie" i nazywa go "ekspertem od wystroju burdeli w serialach TVN-u" i które merytorycznie sprowadza się do ogólników, chwytów erystycznych, czepiania się słówek, przekręcania wypowiedzi i udawania, że nie rozumie się, o co autorowi chodzi. Chyba warto byłoby mu przekazać ten pełen oburzenia elaborat.

Ja jednak nie nazywałbym zaoraniem czegoś, co nie jest poparte żadnymi źródłami odnośnie do faktów i jednym, dość dyskusyjnym, odnośnie do idei. Czemu mam wierzyć autorowi na słowo? I czy ewentualne, nieudowodnione przez oponenta, drobne nieścisłości w wypowiedziach JD i PC zmieniają w jakiś sposób wymowę filmu i jego interpretację?

"w nim nie ma ani slowa o gwałcie na kózkównie"

Czerniawski i Dehnel wyraźnie wypowiadają się nie o filmie, a o "upiornym micie, związanym z jej [Kózkówny] historią", więc pudło. O treści filmu jako takiego nie wspominają.

doorshlaq

Potrafisz napisać cokolwiek o tym filmie, zamiast cytować dwóch gości, którzy filmu również nie widziei ale piszą ot tak ogólnie o całej historii Kózkówny?

fryferyk

Gdybyś przeczytał moje komentarze, nie zadawałbyś tego pytania.

ocenił(a) film na 8
doorshlaq

To jakieś nieporozumienie, wynieść z tego filmu tylko historię o gwałcie i cale przesłanie filmu strywializować dyskusjami czy aby kościół nie gloryfikuje określonych rozwiązań. Nawet skupiając się na tym aspekcie, nie rozumiem skąd takie wnioski, jak ten o stygmatyzowaniu kobiet, które "przeżyły" - przesłanie jest jasne, z czynu Karoliny płynie siła dla innych, nie ocena, Film obejrzałam z czystej ciekawości, zupełnie nie spodziewałam się, że tak prosta historia, opowiedziana prostymi środkami wywrze jednak na mnie wrażenie. To nie jest film , jak sądzą niektórzy,(nie potrafiący się nawet w kinie wyzwolić z pogardy do pewnych środowisk,w tym wypadku Rydzyka,, "prymitywny, płaski. itp". Myślę, ze to "bielmo" nie pozwala im zauważyć, że film, jak na te środki jest naprawdę dobrze zrobiony. Na uwagę zasługuje również bardzo dobra muzyka i świetne zdjęcia. Spodziewałam się dominującej szarości itp. a tu piękne kolorowe zdjęcia polskiej wsi, które tak łatwo przez niektórych zakwalifikować to kiczu. Tylko , ze właśnie ten prosty obraz, prosta fabuła i proste środki sprawiły, że wyszłam z kina nie tylko wzruszona ale i zadziwiona, jak to się stało? Dodam jeszcze, ze towarzyszących mi facetów nigdy nie podejrzewałabym o to samo, ale i oni poddali się, chyba magii tego gatunku chrismas moovies, gdzie jednoznaczna katecheza głoszona jest prostym językiem działającym głównie na sferę emocji widza. Nie wiem, czego jeszcze więcej trzeba, żeby ten film polecić? Ja wyniosłam z tego filmu bardzo pozytywne emocje, a o to przecież twórcom takich gatunków chodzi.

elenap

To, że ktoś pisze tylko o jednym aspekcie filmu, nie oznacza, że tylko ten jeden element z niego wyniósł, prawda? Poza tym wiem, że wygodnie napisać, że jeśli komuś się nie podobał "Zerwany kłos", to ten ktoś musi kierować się uprzedzeniami i pogardą, ale niestety chyba musisz się pogodzić z faktem, że ludziom mogą podobac się inne rzeczy niż tobie. Film jest prymitywny i płaski nie z powodu tematyki czy twórców, a z powodu poziomu. Aktorskiego, realizacyjnego, scenariuszowego.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones