Film ,,Ziemia drży’’ zaliczany jest do grona obrazów włoskiego neorealizmu, ale od razu należy dodać, że jest to neorealizm po liftingu. W przeciwieństwie do pierwszych filmów tego nurtu takich, jak ,,Rzym, miasto otwarte’’ czy jeszcze bardziej ,,Paisa’’, jest to obraz zrobiony profesjonalnie i pod względem formalnym bez zarzutu. Nie ma tutaj sztukowanej taśmy, która w dodatku byłaby kiepskiej jakości, jak we wspomnianych przed chwilą tytułach. Są za to prawie wyłącznie aktorzy amatorzy, sycylijscy rybacy z małego miasteczka w pobliżu Katanii, w którym dzieje się akcja ,,Ziemi…’’. Zapewne Visconti chciał uzyskać efekt maksymalnego autentyzmu i to mu się bez wątpienia udało. Przez dwie i pół godziny widz przygląda się trudnemu i wręcz beznadziejnemu życiu rybaków, którzy stale są wyzyskiwani i karani za jakiekolwiek podnoszenie głowy czy jawny bunt. Wiele w tym filmie lewicowego zaangażowania (Visconti był członkiem partii komunistycznej) i wrażliwości, powiedziałbym, że znacznie więcej niż w nafaszerowanych ideologią marksistowską ówczesnych odpowiednikach filmu Viscontiego produkowanych w krajach komunistycznych. Myślę, że główną różnicą między lewicowymi w wydźwięku filmami włoskiego realizmu, a produkcyjniakami krajów komunistycznych, jest głęboki humanizm tych pierwszych, który sprawia, że znacznie wolniej się one starzeją. Innymi słowy, ten brak politycznego zaangażowania w postaci komunistycznych sloganów płynących wprost z ekranu sprawia, że po sześćdziesięciu kilku latach wciąż ,,Ziemia drży’’ da się oglądać, a nawet można się zachwycać świetnie skonstruowaną i zaprezentowaną opowieścią zawartą w obrazie Viscontiego. Rzecz jasna, jest to film dla wytrwałych, bo nominalne dwie i pół godziny seansu odczuwa się niczym dwa razy tyle.