Możesz rozwinąć swą myśl i powiedzieć jaką to propagandę masz na myśli?
Dla mnie takie "filmy" robione przez podstarzałych panów wychowanych na Marksie, Leninie i innych lewicowych gwiazdach są czystusieńką propagandą.
Ten film nie powstał "robiony na Marksie". , tylko na książce Orwella pt " Hołd dla Kataloni" , która opisuje losy autora walczącego w hiszpanii z faszystami w milicji POUM , tak samo zreszt jak główny bohater filmu.
Zapewne Orwell wiedział o czym piszę bo był świadkiem tych wydarzeń , ty zaś nie masz o tym jak widze zielonego pojęcia i cośtam sobie bełkoczesz ze swojego wcale-nie-skażonego-propagandą punktu widzenia.
cośtam sobie bełkoczesz
_____________
Po stylu poznaję lewaka :-)
Film NIE JEST oparty na książce Orwella, a najwyżej BARDZO LUŹNO nią zainspirowany. Orwell NIE BYŁ ideologicznie zaślepionym idiotą.
Jeśli czytałeś książkę Orwella, to dobrze o tym wiesz.
Ale albo nie czytałeś Orwella i tylko powtarzasz czyjeś cudze opinie (typowe dla lewaków). Albo też czytałeś i świadomie mijasz się z prawdą.
Oczywiście, faszyści czytają Orwella, który jak wiadomo też był faszystą, a lewacy jak zwykle - nic nie czytają :-)
Jak jesteś taki oczytany to musisz być idiotą, bo Orwell w książce "W hołdzie katalonii" opisywał swoje wspomnienia z tego jak WALCZYŁ Z FASZYSTAMI!
Więc twoje insynuacje jedynie świadczą, jak prymitywnych i bezczelnych sztuczek i argumentów może się chwytać człowiek o skrajnie prawicowych poglądach.
Czy jesteś tak tępy, czy tak zaślepiony, że nawet nie dostrzegasz najprostszej ironii?
Może przestań się już kompromitować...
Orwell nie walczył z żadnymi faszystami, tylko co najwyżej przeciw faszystom.
Ale przeciw faszystom też nie walczył z prostego powodu - w Hiszpanii nie było żadnych faszystów.
Zgadzam się, że zaślepiony nie był- natomiast jest rzeczą pewną, że miał zdecydowanie lewicowe poglądy. Byc może twoja pani od polskiego powiedziała ci, że Folwark zwierzęcy czy Rok 1984 zostały napisane z pozycji humanisty głęboko zatroskanego o uniwersalne wartości takoż pochylającego się z chrześcijańskim miłosierdziem nad szarym człowiekiem. Ale nie warto zawsze wierzyc we wszystko, co ci mówią w szkolę :P
Wybacz uszczypliwośc, ale z Twoich postów wynika, że może faszyści i lewacy coś tam czasem przeczytają o '36, natomiast Twoja wiedza w tym akurat konkretnym temacie jest raczej obiegowa (inaczej nie powoływałbyś się na Orwella, który o POUM pisał na kolanach).
Twoje fantazje na temat mojej "pani od polskiego" mają merytorycznie wartość zerową. Również Twoja znajomość Orwella jest kiepska - nie pisał o POUM na kolanach. Orwell w ogóle nie przyjmował przy pisaniu tej pozycji. Dlatego do dziś warto go czytać :-)
Być może umknęło Twojej nieobiegowej wiedzy to, że Orwell znalazł się w oddziałach POUM przez przypadek (chciał walczyć w brygadach międzynarodowych), a także to, że nigdy do POUM nie wstąpił.
Gdybyś jednak chciała tę swoją nieobiegową wiedzę uzupełnić, znajdziesz podstawowe informacje o przygodzie Orwella z POUM choćby w "The social and political thought of George Orwell: a reassessment" Stephena Ingle, zwłaszcza rozdział 4.
Cóż, dałeś nabrać się na propagandę skrajnych prawicowców, którzy dominują w internecie. Jak łatwo jest manipulować ludźmi i z faszystowskiego zbrodniarza zrobić bohatera.
Ciekawe, co sądzicie na temat zakończenia, dla mnie jest trochę symboliczne i jakby zachęcało do walki
Zakończenie sugeruje, że przesłanie dziadków przechodzi na wnuki i walka będzie kontynuowane, więc znów można spodziewać się jakiegoś mordowania, czyli będzie postępowo i fajnie.
Zakończenie to najlepsza scena w całym filmie. I to abstrahując od ideowych ocen. Kieruję się wyłącznie estetycznym kryterium.
Nie wiem, jak was, ale mnie w filmach poświęconych rewolucji w Hiszpanii zawsze urzeka surowy patos i prostota pogrzebów. Jak oni ładnie umieją żegnac towarzyszy. Bez księdza, bez histerii, bez zbędnego gadania. Grudka ziemi na trumnę i zaciśnięte pięści. Proste, ale jakże wymowne.
Druga rzecz, która mnie wzruszyła (tym razem bardziej ideowo), to ciągłośc między kolejnymi pokoleniami socjalistów i anarchistów, która w Polsce została brutalnie zerwana przez komunę. W Hiszpanii to rzeczywiście chyba tak się buja, skoro młodzi ludzie układają punkowe covery rewolucyjnych pieśni z tamtych lat (polecam płytę A las barricadas zespołu Los Muertos de Cristo)- nie sądzę, że są gotowi wszczynac rewolucję (ogarnij się Vigilate), podobnie jak dzieciaki słuchające Sabaton z tego co wiem nie planują jeszcze zbrojnej napaści na NIemców. Chodzi raczej o żywą tradycję, która jest inspiracją dla współczesnych ruchów społecznych mierzących się z tym co tu i teraz. Ja bym tak odczytywała tę scenę
Jeśli nie są gotowi wszczynać rewolucji, to co znaczy ta podniesiona pięść? Pusty symbol? Jak widzę naziola wymachującego łapą, to zakładam, że ma chęć zrobić krzywdę jakiemuś "Żydowi", "obcemu" itp. Jak widzę lewicowca wymachującego pięścią, to zakładam, że ma chęć zrobić krzywdę jakiemuś "wyzyskiwaczowi".
Czy chcesz mnie uspokoić, że to wszystko tylko taka zabawa dzieciaków, jak na koncercie Sabatonu? Dobrze by było...
Tak to już wyglądają dyskusje "ideologiczne". Jedni nie obejrzeli filmu, inni nie przeczytali Orwella, a część pewnie ani nie obejrzała, ani nie przeczytała. Film nie zasługuje na to, żeby aż tak nim powiewać jak chorągiewką. Choć lepiej czytać Orwella. Był uczciwszy...
No dobrze, ogólnie rzecz biorąc, chociaż zdecydowanie nie zgadzam się z wyznawanymi przez Ciebie poglądami i ideałami, jesteś konkretny i rzeczowy i wymagasz tego samego od osób, z którymi dyskutujesz, więc co dokładnie było w tym filmie nieuczciwe? Podaj przykłady.
Ten film nie jest oparty na faktach, nawet inspiracja Orwellem jest luźna, więc oczywiście nie zarzucam mu przeinaczania faktów. Film zresztą ma prawo być bajką. Niemniej opowiada tę bajkę na tle prawdziwych wydarzeń historycznych - tak jak np. "Czterej pancerni i pies". I podobne w obu wypadkach jest uproszczenie ideologiczne. W "Pancernych" nie zobaczysz radzieckiego żołnierza, który kradnie i gwałci, nie dowiesz się o pakcie Ribbentrop-Mołotow. W "Ziemi" nie zobaczysz fanatycznych masakr urządzanych przez stronę republikańską, także anarchistów. W tym drugim wypadku jest to cięższy zarzut, no bo "Pancerni" to jednak w sumie rozrywkowy film dla młodzieży, a Loach ma ambicje ujęcia jakby "esencji" hiszpańskiej wojny domowej.
Własnie oglądam ten film.
Dziwie się , że wcześniej na niego nie wpadłem.
Faktycznie z 'W hołdzie Katalonii' to jest bardzo luźno związane , przynajmniej z tego co tę książkę pamiętam.
Swoją drogą chętnie przeczytam ponownie , pewnie po jakiś dwudziestu latach .
A film , jak do tej pory dobry.
> A film , jak do tej pory dobry.
Tego to chyba nikt nie neguje. "Czterej pancerni" też są w swoim gatunku (przygodowy serial dla młodzieży) kawałkiem dobrej roboty.
No to jestem już po.
Film jest dobry .
Ja dałem 7/10 choć zastanawiam się nad 8.
Na bank nie nazwał bym go jakąś komunistyczną propagandą.
Wręcz przeciwnie , pokazane są w nim wszelkie wynaturzenia ruchów rewolucyjnych.
Zanim jeszcze wygrali to już się między sobą pożarli,
To następuje prędzej czy później, w każdej rewolcie , pokojowej czy z bronią w ręku.
W którymś momencie największym wrogiem staje się wczorajszy sprzymierzeniec.
Bo ma trochę inne poglądy , albo staje się potencjalnym zagrożeniem.
Jeśli się nie mylę to wszystkie rewolucje w którymś momencie zaczęły 'zjadać własne dzieci'.
Co do filmu w sensie stricte merytorycznym , to się nie będę wypowiadał z prostej przyczyny : za słabo znam historię tej wojny.
Ot taka dziura w wykształceniu. ;-)
Ale ponieważ tematyka mnie zainteresowała to postaram się dziurę załatać poprzez zakup kilku książek i kilka wizyt w bibliotece.
Wtedy może napiszę coś więcej.
> Na bank nie nazwał bym go jakąś komunistyczną propagandą.
Masz rację. To nie jest komunistyczna propaganda. To mitologia takiej anarchistyczno-romantycznej lewicy. Która tak naprawdę nigdy nie istniała jako znacząca siła, ale artyści bardzo ją lubią.
> Jeśli się nie mylę to wszystkie rewolucje w którymś momencie zaczęły 'zjadać własne dzieci'.
Autor chyba jednak wierzy, że tak być nie musi. Inaczej te pięści na koniec nie miałyby sensu (albo miałyby sens wybitnie ironiczny - a tak chyba nie jest). Dla mnie był to znak typu "walka trwa". Innymi słowy: tamtą bitwę wprawdzie przegraliśmy, ale zasadniczo metody są słuszne (czyli rewolucyjna przemoc), a "błędy i wypaczenia" (czyli walka bratobójcza) są do uniknięcia.
> To mitologia takiej anarchistyczno-romantycznej lewicy. Która tak naprawdę nigdy nie istniała jako znacząca siła, ale artyści bardzo ją lubią.
Świetnie określenie. Ja też ją lubię. Znasz może jeszcze jakieś inne filmy o podobnym wydżwięku?
> ale zasadniczo metody są słuszne (czyli rewolucyjna przemoc)
No wiesz, zło już takie jest, że bez walki się nie poddaje, więc jedynym w tym wypadku sposobem na jego zniszczenie jest użycie siły. A rewolucje jeśli już wybuchały to raczej miały powody by wybuchnąć, a skoro wybuchły to znaczy, że na pokojowe rozstrzygnięcie problemu nie było szans. Więc choć przemoc jest zła, to często jest niestety jedynym sposobem na obalenie tyrani (szeroko pojętej, wyłączając oczywiście tą starogrecką).
Anarchistyczno-romantyczną lewicę też lubię. Zwłaszcza jako pewien styl życia (ale prowadzonego na własny rachunek!). Także dlatego, że do rewolucji ta lewica A-R nie bardzo się nadaje. Jeśli nie wrogowie, to "swoi" ją wystrzelają albo do więzień wsadzą.
> a skoro wybuchły to znaczy, że na pokojowe rozstrzygnięcie problemu nie było szans.
To chyba nie całkiem tak. To, czy ludzie ze sobą gadają, czy do siebie strzelają, zależy także w dużym stopniu od tego, co mają w głowach. Jeśli ktoś np. wierzy, że historia to "walka klas", dużo łatwiej mu będzie pociągnąć za spust.
<Zwłaszcza jako pewien styl życia (ale prowadzonego na własny rachunek!)
Co przez to rozumiesz?
< To, czy ludzie ze sobą gadają, czy do siebie strzelają, zależy także w dużym stopniu od tego, co mają w głowach
No niby tak, ale często samo gadanie kompletnie nic nie da (a najwyżej zaszkodzi). Weżmy na przykład takich niewolników - czy negocjacje ze swoimi "panami" sprawią, że ci ich puszczą wolno? Jeśli sobie siłą nie wywalczą wolności, to będą w niewoli do końca życia (chyba, że ktoś ich uratuje allbo "dobry pan" będzie miał kaprys i jednego czy dwóch wypuści, ale to, zgodzisz się, byly (są?) sytuacje marginalne).
> Co przez to rozumiesz?
Podobają mi się ludzie nie nastawieni konsumpcyjnie i wrażliwi na krzywdę bliźnich, którym gotowi są pomóc.
> Weżmy na przykład takich niewolników
Dziś w Europie jest to problem społecznie nieistniejący.
<Dziś w Europie jest to problem społecznie nieistniejący.
Owszem, ale nasza ziemia nie tylko z Europy się składa. Na świecie zostało jeszcze sporo do zrobienia.
Kiedyś skacząc po kanałach zobaczyłem na Tvp info jak ktoś się wypowiadał że teraz jest więcej niewolników niż kiedykolwiek było na świecie. I na pewno nie chodziło o pracowników Wal Mart.
> jak ktoś się wypowiadał
Nie takie bzdury w telewizji opowiadają. Podaj źródło na tyle poważne, że można w nim znaleźć metodologię zbierania danych, albo nie ma o czym dyskutować.
To był jakiś francuski film dokumentalny na tvp info. A samo zjawisko nie jest żadną tajemnicą. Mówią o tym między innymi raporty ONZ :
http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/swiat/wspolczesne-niewolnictwo,1,3332031,wiadomo sc.html
Może i lepiej jest żyć w nieświadomości ale prawda jest taka że w dzisiejszym globalnym świecie jestnajwięcej bogactwa jak i najwięcej biedy w historii, najwięcej wolności (lub też jej iluzji ) i najwięcej całkiem realnej niewoli.
To, co przytaczasz, to jest dziennikarska paplanina. Tam nawet nie ma porządnej definicji tego, co autor przyjął za "niewolnictwo". Miesza ze sobą, co popadnie. Ludzi zastraszonych przez mafię, ludzi najmujących się do najgorszej pracy, ludzi mieszkających w barakach itp. itd. Bez ładu i składu.
> najwięcej biedy w historii,
Totalna bzdura. Świat jeszcze nigdy nie był tak bogaty i biedni jeszcze nigdy nie byli tak (relatywnie) bogaci. Tyle że biednymi dawniej raczej mało się interesowano. Dziś wszystko jest obfotografowane i sfilmowane. Klęski głodu są rzadkością i z reguły powodują nadumieralność dzieci (która jeszcze nie tak wiele pokoleń wstecz była regułą WSZĘDZIE). Kiedy 300 lat temu była klęska głodu w Finlandii, umarła 1/3 ludzi. Co trzeci człowiek! To tak jakby teraz w Polsce umarło 10 milionów. Znasz jakiś przykład współczesny, że umiera z głodu 1/3 narodu?
Współczesny to nie znam .
Największe klęski głodu w Europie , to chyba Powołże , a parę lat później Ukraina.
Czym to było spowodowane...ja ne znaju.
Burdelem komunistycznym to na bank , czym jeszcze...no tu się nie wypowiem bo na rolnictwie się nie wyznaje.
> Największe klęski głodu w Europie , to chyba Powołże , a parę lat później Ukraina
W Rosji Sowieckiej wprawdzie się wtedy nie przelewało, ale w tym wypadku przyczyny głodu były głównie ideologiczne: chodziło o ostateczne spacyfikowanie wsi jako w miarę niezależnego producenta ("rozkułaczanie"). Do tego doszedł rzecz jasna rewolucyjny bałagan, niska wydajność, a na koniec również ideologicznie motywowana odmowa przyjęcia pomocy z zagranicy.
Tak więc trudno tu mówić o zwyczajnej klęsce głodu. Podobnie jak w przypadku Oświęcimia czy innych obozów nazistowskich (oraz sowieckich) było to zaplanowane i wywołane.
Mam sporo przyjaciół na Ukrainie.
Minęło osiemdziesiąt lat a oni nadal na hasło Stalin repetują broń.
W sumie w trzydziestym drugim i trzecim roku zmarło tam koło dziesięciu milionów ludzi.
Zawsze mnie zastanawia jakim paranoikiem był Stalin.
Choć głód na Powołżu był chyba jeszcze za życia Lenina.
Wart jeden drugiego jednym słowem.
Inny fakt , że Ukraińcy nawet nie za bardzo chcą rozmawiać po rosyjsku co dla mnie było pewnym kłopotem. :-)
Doszło do swoistej paranoi , że Słowianie musieli rozmawiać po angielsku lub niemiecku. ;-)
"Minęło osiemdziesiąt lat a oni nadal na hasło Stalin repetują broń."
Jeśli to prawda to jest to bardzo szkodliwe. Stara sprawa, gniew który nie może mieć żadnego ujścia. Nie widzę żadnego sensu roztrząsania takich spraw, po tak długim czasie, ty pewnie też rozmawiając z Ukraińcami nie myślałeś o UPA.
Oczywiście jestem zdania że należy się uczyć historii, ale uważam że niektórzy potrzebują do tego dobrych nauczycieli , bo mogą wyciągnąć bezwartościowe wnioski, a przecież nie po to się uczymy.
Piszesz że zmarło 10 milionów. W czasie Wielkiej Czystki zmarło co najmniej dwa razy tyle Rosjan. Stwierdzenie że sami Rosjanie wycierpieli najwięcej ze strony Stalina jest prawdziwe, a fakt że on sam był Gruzinem ukręca łeb wszelkim narodowym resentymentom
Mam głupie uczucie , że Stalin nienawidził wszystkich po równo.
Nawet swoich nie bardzo oszczędzał.
Choć z drugiej strony w Abchazji była prowadzona polityka 'gruzinizacji' (jak głupio by to nie brzmiało) a nie rusyfikacji jak w innych rejonach .
Gdzieś kiedyś wyczytałem opinię , że Stalin był największym nacjonalistą rosyjskim w historii .
I chyba się nawet z tym zgadzam.
Nieźle jak na Gruzina ;-)
> Stalin nienawidził wszystkich po równo.
Z tym to różnie bywało. W Gruzji długo mu z wdzięcznością pamiętano, że tamtejsze pola i poletka ominęła w dużej mierze kolektywizacja. Potem Rosjanie mawiali, że jak Gruzin zawiezie do Moskwy samochód kwiatów albo owoców to wraca już dwoma samochodami...
No niby masz rację , ale w Rosji po dziś dzień można usłyszeć wypowiedzi , że Stalin to była najlepsza rzecz jak ten kraj spotkała.
Słyszałem to akurat na własne uszy , bo chyba bym nie uwierzył jak by mi ktoś to opowiadał.
A co do miłości Ukraińców i Rosjan to kiedyś widziałem jak się takie dwie grupy spotkały we Francji w hotelu.
No mało się nie pozabijali od pierwszego spotkania.
A generalnie to normalni spokojni ludzie , nie jakieś tam bandziorstwo .
Najgłupsze było to , że znałem jednych i drugich i dopiero mi było łyso.
Z której strony by nie patrzył d..... zbita.