"...Już nigdy nikomu nie powiem, kiedy dokonuję zabójstw ? będą wyglądać jak zwyczajne napady, morderstwa ze złości i parę pozorowanych wypadków itd...". List z 7 listopada 1969 r. Tej sprawy nigdy nie udało się rozwikłać. Ponury dorobek szaleńca, którego nigdy nie schwytano; posługujący się szyfrem nieuchwytny zabójca, który sparaliżował strachem cały naród ? amerykański Kuba Rozpruwacz. Publicznie przyznał się do zabicia 13 ofiar, a potem podał jeszcze... dwadzieścia cztery. Policja przypisała mu siedem ofiar, z czego pięć nie żyje. Prawdziwej liczby być może nigdy nie uda się poznać. Jedno jest pewne ? ta liczba uwzględnia tych, którym udało się przeżyć. David Fincher, reżyser filmów Siedem i Podziemny krąg, nakręcił thriller Zodiak na podstawie autentycznej historii seryjnego mordercy, który przez dziesięciolecia zastraszał rejon Zatoki San Francisco i drwił sobie z władz w czterech okręgach swoimi szyframi i listami. Polowanie na myśliwego stało się obsesją czterech ludzi, przez którą stali się widmami samych siebie sprzed sprawy, a koleje życia wytaczał im i niszczył nieskończony trop wskazówek mordercy. Spośród tej czwórki asem w rękawie okazał się Robert Graysmith (Jake Gyllenhaal). Nieśmiały rysownik Graysmith nie miał ani prestiżu, ani wiedzy swojego doświadczonego i cynicznego kolegi Paula Avery?ego (Robert Downey Jr.), znanego dziennikarza z rubryki kryminalnej San Francisco Chronicle. W przeciwieństwie do Avery'ego nie miał kontaktów ze słynnym ambitnym inspektorem wydziału zabójstw policji San Francisco Davidem Toschim (Mark Ruffalo) oraz jego powściągliwym i skrupulatnym partnerem Williamem Armstrongiem (Anthony Edwards). Jedynym, czym dysponował, była wiedza, której nikt się nie spodziewał. Po raz pierwszy można się było o tym przekonać 1 sierpnia 1969 r. W codziennej porcji poczty nadszedł niestarannie napisany list do redakcji. Treść jednego z trzech listów, napisanego do Chronicle, San Francisco Examiner i Vallejo Times-Herald, zelektryzowała redakcje informacyjne. "Szanowny Panie Redaktorze! To ja, morderca..." Davida Faradaya i Betty Lou Jensen zastrzelonych 20 grudnia 1968 r. przy Lake Herman Road w hrabstwie Solano oraz postrzelonej ze skutkiem śmiertelnym Darlene Ferrin, a także sprawca usiłowania zabójstwa Mike?a Mageau na parkingu klubu golfowego Blue Rock Springs w Vallejo. Nie podał ich imion i nazwisk, ale wykaz szczegółów, o których wiedzieć mogła tylko policja. Na każdej kartce znajdowała się część szyfru, który po odczytaniu miał rzekomo ujawnić jego tożsamość. Towarzyszyła mu groźba ? jeśli szyfr nie zostanie opublikowany, zginie jeszcze więcej osób. Żaden morderca od czasów Kuby Rozpruwacza nie pisał do prasy i nie drażnił policji wskazówkami co do swojej tożsamości. Zodiak podniósł poprzeczkę dla morderców-psychopatów w Stanach Zjednoczonych. Pewne małżeństwo z Salinas odczytało zaszyfrowaną wiadomość. Jednak to Graysmith, wielbiciel szyfrów, odczytał ukryty zamiar ? nawiązanie do filmu z 1932 r. zatytułowanego The Most Dangerous Game. Potem zaczęły nadchodzić kolejne listy i pogróżki. 27 września 1969 r. Zodiak uderzył ponownie, zakapturzony i uzbrojony w pistolet oraz nóż, którym zadźgał na śmierć Cecilię Ann Shepard i zostawił na pewną śmierć Bryana Hartnella, gdy młodzi urządzili sobie piknik nad jeziorem Berryessa w hrabstwie Napa. Miesiąc później, 11 października, zabójca pojawił się w San Francisco. Taksówkarz Paul Lee Stine został zabity strzałem w tył głowy w eleganckiej dzielnicy Presidio Heights. Trzy dni później nadszedł piąty list, najbardziej złowieszczy ze wszystkich: Zodiak powiedział policji, że tamtej nocy mogli go złapać. Co gorsza, w zasięgu jego celownika były dzieci wracające ze szkoły. Mierzył do nich, gdy wysiadały ze szkolnego autobusu. San Francisco ogarnęła panika. W jednej chwili Zodiak mimowolnie zamienił detektywów Toschiego i Armstronga oraz reportera Avery?ego w gwiazdy. Postacie filmowe, których pierwowzorem był Toschi, okazały się przełomowymi rolami dla ich odtwórców. Graysmith pozostał na swym stanowisku, badając sprawę z boku i dokładając swoje trzy grosze, gdy pozwalał na to Avery. Zodiak był zawsze o krok przed nimi, zacierał ślady, przyprawiając swoje drwiące listy kolejnymi groźbami. Aż w końcu przybrały one charakter osobisty. Niesława przyćmiła blask chwały, gdy Toschi wypadł z łask, sfrustrowany Armstrong kontynuował swoją pracę, a Avery odszedł z gazety zrujnowany z powodu własnych uzależnień. Zodiak miał już nigdy nie ujawnić swoich ofiar. Naśladowcy pojawili się w całym kraju. A najważniejszy podejrzany nadal pozostawał na wolności. W końcu Graysmith dostał swoje pięć minut. Chwila ta miała zmienić ich życie na zawsze. Warner Bros. Pictures i Paramount Pictures przedstawiają wyprodukowany przez Phoenix Pictures film Davida Finchera zatytułowany Zodiak. W rolach głównych występują: Jake Gyllenhaal, Mark Ruffalo, Robert Downey Jr., Anthony Edwards, Brian Cox, Elias Koteas, Donal Logue, John Carroll Lynch i Dermot Mulroney. Film wyreżyserował David Fincher na podstawie scenariusza Jamesa Vanderbilta opartego na książce Roberta Graysmitha. Producentami filmu są: Mike Medavoy, Arnold W. Messer, Bradley J. Fischer, James Vanderbilt i Ceán Chaffin. Producentem wykonawczym jest Louis Phillips.
GAZETOWE POLOWANIE
Był wcieleniem zła, postrachem wszystkich. "Gdybyście wychowywali się tam w tamtym czasie, waszym koszmarem z dziedziństwa byłby udział w tej historii. Co by było, gdyby to był nasz autobus? Co by było, gdyby on pojawił się w naszej okolicy? Jako dzieci rozdmuchiwalibyście tę historię do jeszcze bardziej dramatycznych rozmiarów, bo tak właśnie dzieci robią. Wychowałem się w Marin i teraz wiem, gdzie dokonywano tych zbrodni, ale kiedy chodzisz do szkoły podstawowej, to myślisz inaczej. Myślisz: "On przyjdzie do mojej szkoły"". Witamy w koszmarze, który David Fincher przeżywał w drugiej klasie podstawówki. Podobnie jak wiele dzieci, które wychowywały się w rejonie Zatoki San Francisco na początku lat 70., reżyser David Fincher ? wówczas siedmioletni chłopiec ? był urzeczony tym niewidzialnym potworem, znanym tylko pod pseudonimem Zodiak. "Pamiętam, jak dzieci rozmawiały o wizycie mordercy na Dunbar Show. W 1974 roku przeprowadziliśmy się i pamiętam, że zdałem sobie sprawę, iż w innych miejscach inni ludzie też znali Zodiaka" ? wspomina Fincher. Jednak nawet w najśmielszych oczekiwaniach nie wyobrażał sobie, że dziesiątki lat później zostanie poproszony o wyreżyserowanie filmu, w związku z którym będzie musiał: odtworzyć kroki mordercy oraz kilku policjantów, którzy starali się namierzyć najsłynniejszego mordercę czasów jego młodości; przekopać się przez 10 000 stron dokumentów i dowodów; porozmawiać z ofiarami, które przeżyły, najbliższymi tych, którzy zginęli i z krewnymi głównego podejrzanego. W tym czasie głównym podejrzanym był były nauczyciel, który został zwolniony z pracy po wyjściu na jaw jego pedofilskich skłonności, po czym został osadzony w więzieniu za kontakty seksualne z uczniami szkoły podstawowj. Również Fincher poddał się żądzy wiedzy ? żądzy odkrycia tajemnicy mordercy, która rozpalała też obsesję młodego rysownika politycznego z San Francisco Chronicle. Robert Graysmith oddał się swej obsesji w dwóch książkach, bestsellerowym "Zodiacu" i kolejnej jego części zatytułowanej "Zodiac Unmasked", opowiadającej w najdrobniejszych szczegółach o wszystkich faktach i dręczących niuansach tego, co nie znalazło potwierdzenia w dowodach, i o tych, którzy byli najbardziej zaangażowani w śledztwa prowadzone w czterech okręgach, o swym szyderczym i jednocześnie czarującym koledze Averym oraz o sobie. "Robert Graysmith wiedział, że znajdował się z boku tej historii. Chciał być jej częścią i sam się nią stał" ? mówi Fincher. ? "Robił to na własną rękę, ponieważ nie był reporterem. To Robert kontynuował dociekania, nawet gdy inni w zasadzie już zrezygnowali. Wszystko, co znalazło się w filmie, pochodzi z materiałów przekazanych nam przez Roberta. Dysponowaliśmy jednak sprawozdaniami policyjnymi, a wszystko poparliśmy dokumentami, własnymi wywiadami i dowodami. Nawet, kiedy prowadziliśmy rozmowy z ludźmi, zawsze rozmawialiśmy z dwiema osobami. Jednak potwierdzała niektóre aspekty sprawy, a druga z kolei im zaprzeczała. Ponadto upłynęło już tyle czasu ? wspomnienia się zacierają, a różne opowieści na ten temat zmieniają sposób jej postrzegania. Kiedy więc pojawiały się jakiekolwiek wątpliwości, zawsze odwoływaliśmy się do sprawozdań policyjnych. Co ciekawe w historii Zodiaka, to fakt, że tak wielu ludzi jest przekonanych o tym, że Robert myli się w wielu sprawach i że to ich własna wersja jest właściwa. Kręcąc historię Zodiaka, trzeba też pamiętać o wszystkich mitach, które powstały na jego temat. Właśnie dlatego zdecydowaliśmy się opowiedzieć ją w ten sposób ? oczami Roberta. Dążyłem do tego, by uchwycić prawdę zawartą w tych książkach". Krótko mówiąc, Zodiak okazał się ogromnym przedsięwzięciem. "Kiedy zaczynasz pracę nad adaptacją, jedyne, czego możesz być pewien, to fakt, że w końcu wyrzucisz 5/6 materiału źródłowego tylko dlatego, że nie zmieści się w filmie" ? wyjaśnia scenarzysta i producent James (Jamie) Vanderbilt. ? "Trzeba jeszcze dodać to, że film oparty jest na dwóch książkach oraz na mnóstwie wywiadów. Jedyne, co działało na naszą korzyść, to tematyka filmu, który pokazuje bohaterów wciąganych w króliczą norkę sprawy Zodiaka, szczególnie Graysmitha, ale także detektywów i reportera. Niedostatek informacji pomagał nam, ponieważ zawsze kroiła się kolejna rozmowa, teoria do przedyskutowania, podejrzany do zbadania. Myślę, że sam film jest jednym z najbardziej "naładowanych informacyjnie", jakie kiedykolwiek widziałem, choć nie udaje mu się nawet powierzchownie opisać tej całej masy materiału na ten temat". Elementem, który najbardziej odróżnia film od książek, jest sam Graysmith, przyznaje Vanderbilt. "Robert nie stawia siebie w centrum fabuły książek o Zodiaku, ale właśnie jego zaangażowanie mnie zafascynowało ? rysownik jako człowiek, który powstrzymuje przestępcę" ? mówi Vanderbilt. ? "Co by było, gdyby Garry Trudeau obudził się pewnego ranka i postanowił rozwiązać sprawę Syna Sama" ? tak to sobie wyobrażałem" ? tak wyglądał jego pomysł na filmową adaptację "Zodiaka" ulubionej książki z czasów licealnych. "Poznanie Roberta podczas tego procesu okazało się bezcenne, ponieważ scenariusz ulegał zmianie, w miarę jak się zaprzyjaźnialiśmy, i rzadko jego postać była w nim upiększana. Robert naprawdę pokazał nam wszystkie swoje życiowe wady i chyba tak właśnie ukazaliśmy go na ekranie. W Robercie-artyście wspaniałe jest to, że docenia oraz rozumie proces tworzenia i elementy, które stanowią o dobrej opowieści. ? Jake Gyllenhaal ? jak sam przyznaje ? zainteresował się projektem dzięki sile dramatu tkwiącej we wciągającym scenariuszu, który otrzymał od Davida Finchera. A potem całkowicie pochłonęła go wiarygodność fabuły. "Kiedy po raz pierwszy przeczytałem scenariusz, szczególnie morderstwa wydały mi się przerażające" ? mówi. ? "Pamiętam, jak przekładałem kratki i myślałem: "To prawda, tak właśnie było". Od razu chciałem wziąć udział w filmie". "Na początku historii Robert Graysmith znajdował się na uboczu sprawy. Był rysownikiem, stażystą w San Francisco Chronicle. Przez przypadek był obecny, kiedy do gazety przyszedł szyfr i list Zodiaka z żądaniem wydrukowania szyfru. Właśnie oddawał egzemplarze różnych rysunków. Jednak nikt nie miał pojęcia, że Robert ma bzika na punkcie krzyżówek i szyfrów. Sprawa go naprawdę wciągnęła, a wiele lat później, gdy nadal pozostawała ona nierozwiązana, wziął się za nią sam i pod pretekstem pisania książki o niej chciał ją samodzielnie rozwikłać. "Najciekawsze w tej historii jest to, że gdy dzieje się coś takiego, pojawia się powszechna histeria. Potem sprawa przekazywana jest w ręce ekspertów. Z kolei eksperci czasem nie mają takiej motywacji do działania jak zwykły człowiek ? taki jak Robert Graysmith. Ciążą na nich też obowiązki biurokratyczne, ten cały podział na jurysdykcje. Robert, zwykły człowiek z ulicy, nie musi mieć nakazu sądowego na to czy zgody przełożonych na tamto. Jego zainteresowanie płynie prosto z serca, a także ? z czystej obsesji. Myślę, że to fascynujące, ponieważ coraz mniej ufamy samym sobie. Opieramy się na opiniach ekspertów, a przecież tak często są oni obciążeni tyloma poglądami politycznymi, sprawami związanymi ze swoją pracą i przekonaniem o tym, w którą stronę chcą podążyć. Zwykły człowiek, taki jak Robert, sam wykonuje tę pracę i znacznie wyraźniej dostrzega twarde fakty. Wiarą napawa mnie fakt, że ten zwykły człowiek po prostu umiał rozwikłać sprawę niemożliwą do rozwiązania dla innych". Jak aktor przygotowywał się do roli odważnego rysownika? Gyllenhaal zastosował przemyślaną i naukową metodę. "Robert Graysmith to ciekawy facet. Gdy po raz pierwszy go spotkałem, powiedziałem mu, że będę go nagrywał, ponieważ chcę przeanalizować jego zwyczaje i zobaczyć, jak się zachowuję. Naprawdę się denerwowałem. Myślałem sobie: "Jaką osobowość musi mieć ten facet, żeby angażować się w coś takiego? Spotkam się z nim i będzie to dziwna, mroczna wymiana informacji. Przez co będę musiał przejść, żeby wydobyć z niego trochę prawdy?". Po czym Robert wchodzi do pokoju i okazuje się być czarującym, skromnym, prawiącym komplementy, niewinnym człowiekiem". "W szkole aktorskiej ciągle powtarzano mi: "zawsze powinieneś grać odwrotnie". On dokładnie taki jest. Jest przeciwieństwem wszystkiego, co można by pomyśleć o człowieku, który ma obsesję na punkcie takiej sprawy. Jednak kiedy się spędzi z nim więcej czasu, ma się wrażenie, że jeśli chce wydobyć od ciebie jakąś informację, a ty za pierwszym razem nie odpowiedziałeś, bo pytanie było zbyt drobiazgowe lub zbyt osobiste, to i tak później ujmie to w dziwnie skrótowy sposób, tak żebyś odpowiedział, nawet nie wiedząc, że to robisz. Jest bardzo inteligentny, a jednocześnie w pewnym sensie przebiegły, gdy chce uzyskać informacje. Jednak jako człowiek jest miły. To naprawdę ciekawe". "Kilkakrotnie widziałem, jak Jake interpretował moją postać" ? zauważa Graysmith. "Nie udawał mojej osoby, tylko mnie interpretował. Myślę, że doskonale uchwycił mój entuzjazm i pobudliwość, moje południowe pochodzenie, uprzejmą uległość i dziwactwa. Kolor włosów już wcześniej mieliśmy ten sam". Jeśli chodzi o oddanie rozmachu tamtych lat, czegoś więcej niż tylko odtworzenie klimatu opowieści, mówi, że on i Vanderbilt byli "jednomyślni. Ryzykowaliśmy nawet przedobrzenie" ? dodaje Vanderbilt. ? "Bardzo podobała mi się przedstawiona w filmie moc słów ? pisarz piszący o pisarzu, który pisał o zabójcy, który zyskał sławę, ponieważ wspaniale pisał listy. Przecież właśnie dlatego pamiętamy o Zodiaku ? pisał diabelnie przerażające listy adresowane nie do policji, ale do innych pisarzy. Do redaktorów gazet, którzy mówili: "Rany, to jest niezłe. Powinniśmy to wydrukować". I drukowali, a ludzie czytali te listy i dlatego nadal mówimy o zabójcy dziesiątki lat później. Taka jest właśnie moc słowa pisanego". Graysmith napisał swoje "pamiętniki w pierwszej osobie" ("Zodiac" i "Zodiac Unmasked"), ponieważ chciał zaangażować opinię publiczna w tropienie mordercy. Kiedy rozpoczął prace, do uważnego zbadania było, jak wspomina, 2500 podejrzanych i "ściana milczenia do przebicia". "W tamtych czasach policja nie dzieliła się informacjami. Zodiak był wielką, ogromną sprawą i ten, któremu udałoby się ją rozwikłać, zostałby asem, więc policja zaostrzyła kontrolę nad danymi. Normalne było przetrzymywanie akt przez policję, żebym nie mógł ich zobaczyć, a gdy zbliżałem się do prawdy, weryfikowali jeden czy dwa fakty. Nie wolno mi też było mieć przy tych rozmowach przyborów do pisania ani kartek, więc musiałem zapamiętywać wszystkie numery seryjne i daty. Potem spędzałem długie i nużące godziny na spisywaniu wszystkiego, co udało mi się przypomnieć". Po 10 latach, 13 brudnopisach i skróceniu masy materiałów z własnego dochodzenia do 351-stronicowej książki muszę powiedzieć, że "moim chyba największym osiągnięciem, gdy odkrywałem nowe wątki, przeprowadzałem rozmowy i namierzałem brakujących świadków i podejrzanych, było odwiedzenie każdego posterunku policji, zebranie wszystkich faktów i podzielenie się nimi, tak by Zodiaka można było w końcu złapać". Dziś mówi, że to było jego największym marzeniem. Wspominając te burzliwe wydarzenia powiedział: "to cud, że sprawa Zodiaka zupełnie nas nie zniszczyła. Długie poszukiwania, nieodparty powab tej sprawy, jej tajemnica, tragedia i strata, zniszczone małżeństwa, zaprzepaszczone kariery, zrujnowane zdrowie błyskotliwego reportera ? to było prawdziwe studium frustracji, gdy policja otrzymywała cios za ciosem". Gyllenhaal chwali Roberta Downeya Jr. za epatowanie na planie szczególną energią, która zainspirowała aktorów do ożywienia historii. "Robert Downey Jr. jest niesamowity. Tym, co zrobił i co zawsze robi, jest uzewnętrznianie swojej magnetycznej osobowości. Grany przez niego Paul Avery jest swoistym trefnisiem na dworze królewskim, który tańczy wokół różnych rzeczy i ma specyficzne poczucie humoru, prawie oderwane od sytuacji, ale naprawdę śmieszne. Coś jak Dzwoneczek z "Piotrusia Pana". Rzuca światło na wszystkich, gdy tylko przelatuje obok nich" ? mówi Gyllenhaal. Fincher czuje, że miał "dużo szczęścia", mogąc pracować z taką obsadą. "Znalazłem ludzi, w którymi chciałem pracować. Miałem dużo szczęścia, że udało mi się spotkać z wieloma prawdziwymi ludźmi z tamtych czasów. Myślę, że chcieliśmy oddać im należny szacunek. Nigdy jednak nie mieliśmy zamiaru ich wiernie odtwarzać, ich fryzur itp.". Przykład: "Robert Downey Jr., który gra Paula Avery?ego, jest jedynym, który gra nieżyjącą już postać. Myślę jednak, że ma w sobie entuzjazm i jest osobą, która naprawdę umie uchwycić tajniki duszy Paula, dzięki czemu był idealny do tej roli". Spośród czterech głównych bohaterów Toschi znał Avery?ego najdłużej. "Poznałem Paula w 1960 r., gdy miałem 28 lat. Pracowałem w Biurze Inspektorów (w wydziale policji w San Francisco) i chciałem być detektywem" ? mówi Toschi. ? "Przeżyliśmy ze sobą bardzo wiele. W końcu Paul zaczął brać kokainę i wylądował w szpitalu. Był naprawdę w złym stanie. Zadzwonił do mnie, zanim zmarł. Chciał napisać krótką książkę przed śmiercią, by zostawić ją swoim wnukom. Powiedział: "Dave, możemy ot tak zarobić 25 000 dolarów na głowę". Było mi go żal, bardzo żal. Ale powiedziałem mu: "Paul, zobowiązałem się wobec Roberta Graysmitha". Pamiętam, kiedy Robert po raz pierwszy przyszedł do mnie i powiedział: "Jesteś jedynym człowiekiem, który ma wszystkie informacje, jedynym, z którym mogę porozmawiać". Roberta Graysmitha poznałem w 1977 r., gdy powiedział mi, że chce pisać. Naprawdę wierzył, że tę sprawę da się rozwiązać. Naprawdę chciał spróbować. Od tego czasu się przyjaźnimy". Toschi mówi, że Finchera zaciekawiło, dlaczego w ogóle rozmawiał z Graysmithem. Sprawa nie podlegała już czynnemu dochodzeniu, a Graysmith nie był reporterem. "To z powodu jego szczerości i uczciwości" ? mówi. ? "W kilka minut przekonałem się, że taki właśnie jest. Był rysownikiem politycznym. Uwierzyłem mu". Mark Ruffalo był z kolei pod ogromnym wrażeniem Toschiego i tego, jak Fincher ukazał go w scenariuszu. "Nie przepadam za tym gatunkiem ? zazwyczaj zawiera dużo przemocy" ? mówi. ? "Ale David napisał scenariusz w taki sposób, że gdy go czytałem, widziałem, że postać, którą mam grać, została powołana do życia w sposób niejednoznaczny i piękny. Potem wybrałem się na spotkanie z nim i na tym etapie zwyczajnie poczułem, że to szczęście móc zagrać w tym filmie. W końcu jest on wzorcem dla aktorów, którzy próbują grać role detektywów, a ja gram detektywa, na którym kilku aktorów wzorowało się, grając przełomowe role w swoich karierach". "Robert Downey Jr. jest niesamowity. Zawsze go uwielbiałem i myślę, że zbliżył się do ideału na tyle, na ile tylko można, by nie przedobrzyć. Współpraca z nim była jednocześnie fascynująca, przerażająca i zabawna. Jest jednak pewien czynnik ryzyka. Ani fizycznego, ani związanego z przemocą ? ryzykiem jest jego spontaniczność". To właśnie Vanderbilt i producent Bradley (Brad) J. Fischer z Phoenix Pictures nabyli prawa do sfilmowania książki Graysmitha, gdy w końcu było to możliwe po prawie dziesięciu latach, w czasie których znajdowały się w stanie zawieszenia w innej wytwórni. Na myśl przychodził im tylko jeden reżyser. "Uważałem, że David Fincher będzie w stanie opowiedzieć tę historię w sposób zgodny z tym, co się wydarzyło, i wejść w sferę psychologiczną bodźców, które motywowały ludzi w tamtych czasach. Oczywiście już wcześniej miał na swoim koncie film o seryjnym mordercy, ale ten wykraczał poza ramy gatunku" ? mówi Fischer. ? "W tych postaciach było coś, co istnieje w każdym z nas ? zdolność poświęcenia się czemuś tak całkowicie, dzień po dniu, noc po nocy, rok po roku, że po prostu nie można tego odłożyć. Fincher umie pokazać w filmie takie aspekty ludzkiego zachowania i uczuć, które bardzo urzeczywistniają postacie i świat, który one zamieszkują. Umie dać widzom poczucie, że równie dobrze oni sam mogliby dać się wciągnąć w otchłań, nie zdając sobie z tego sprawy. Geneza tej opowieści bardzo pasowała do tego, choćby ze względu na stopnie wrogiego, odbiegającego od normy zachowania ? niezależnie od tego, czy mamy na myśli seryjnego zabójcę, czy ludzi, których życie sprowadza się do podążania za czymś, co prawdopodobnie do końca życia pozostanie poza ich zasięgiem. Jest w tym coś pięknego i coś smutnego, a nawet coś więcej ? przecież poznanie nieznanego jest najbardziej ludzką z rzeczy. To przymus, który istnieje w każdym z nas i może okazać się wyjątkowo destrukcyjną siłą. Wiedziałem, że Fincher pomoże nam to ukazać tak, jak nie zrobi tego żaden inny filmowiec". "Fincher wiedział, że fabułę trzeba było uprościć, rozjaśnić" ? kontynuuje ze swadą producent. ? "Wiedział też, że materiał, z którym mieliśmy do czynienia, prawie wszystko, co można było znaleźć o dochodzeniu w sprawie Zodiaka, było zniekształcone jak w grze w głuchy telefon ? przefiltrowane przez najgorsze sito, jakie przychodzi do głowy, czyli przez gazety". "Sprawa nabrała przez lata własnego, mitologicznego wymiaru, a naszym zadaniem było wyczyszczenie tych wszystkich naleciałości, nakreślenie granicy pomiędzy faktami a fikcją i demistyfikacja tego, co narosło dotychczas na rzeczywistych podstawach. Należy pamiętać, że to media zamieniły Zodiaka w tę wszechmocną enigmę ? chodzi mi o to, że gdy do redakcji przychodził list rozpoczynający się słowami "Tu Zodiak", to gazety zaczęły go nazywać "Szyfrowym zabójcą!". To tak jakby zobaczyć ogromny i przerażający cień, który na ścianie zmienia się w potwora, a potem zrozumieć, że źródłem jest po prostu jeden człowiek, który niezdarnie zastrzelił pięć osób i zadźgał nożem dwie kolejne, do wszystkich się wcześniej podkradłszy. On nie jest jak genialny kojot z kreskówki, jak zaczęliśmy go nazywać ? to smutny, żałosny i niewiarygodnie chory człowiek, który o mały włos nie został schwytany. Reszta powstała w umysłach ludzi, gotowych zamienić każde spragnione wyobrażenie w największego demona". Dlatego, jak mówi Fischer, "proces był długi i żmudny, ale istotny, jeżeli mieliśmy opowiedzieć prawdę. Zakazane było więc opieranie się na źródłach z drugiej lub trzeciej ręki. Głównym materiałem stały się raporty policyjne. One i ludzie, którzy tam byli. Zasada była dość prosta: znajdźmy wszystkich, którzy faktycznie byli zaangażowani w dochodzenie, siądźmy naprzeciwko nich, spójrzmy im głęboko w oczy, zadajmy bezpośrednie i czasem trudne pytania, a potem posłuchajmy, co mają do powiedzenia. Porozmawialiśmy więc z Bryanem Hartnellem, z Mike?iem Mageau, który teraz jest bezdomny i tak naprawdę nigdy nie doszedł do siebie po postrzale w 1969 r., z Dave?em Toschim, z Billem Armstrongiem, z Kenem Narlowem, z George?em Bawartem. Posadziliśmy w jednym pokoju Dona Cheneya i Sandy Panzarellę po raz pierwszy od czasu, gdy byli przesłuchiwani przez policję w latach 70., i poprosiliśmy ich, by opowiedzieli nam każdy szczegół swojej historii. Zrobiliśmy, co w naszej mocy, by wydobyć prawdę". Producent Mike Medavoy, współzałożyciel i członek zarządu spółki Phoenix Pictures, mówi, że w materiale ciekawe było "raczej nie to, co dotyczyło seryjnego mordercy, bo to zupełnie osobna historia, ale co dotyczyło ludzi, którzy go ścigali. Tak właśnie się dzieje, gdy coś staje się naszą obsesją i zaczynamy tracić właściwy cel z oczu. Na pewno się zagubimy, na pewno zniszczymy wszystko po drodze... i tak właśnie się stało z każdym z nich. Graysmith wrócił, ale już nie jest żonaty. Spójrzcie, co stało się z głównymi bohaterami. Dla mnie właśnie to jest w filmie fascynujące". "Tak naprawdę zatracili się w trakcie pogoni za tą sprawą" ? dodaje Medavoy. ? "David, Brad i Jamie" ? trio wykonujące własną brudną robotę ? "z uporem maniaka starali się wszystko wykonać dokładnie. Myśleliśmy, że Brad zostanie policjantem i porzuci show business (no, niezupełnie)!" Producent Arnold W. Messer, wspólnik Medavoya i prezes Phoenix Pictures, mówi: "to prawdopodobnie najlepiej przygotowany scenariusz, stanowiący najdokładniejsze odzwierciedlenie rzeczywistych wydarzeń, zgodne z zasadami kręcenia filmów dramatycznych. Jestem producentem od 30 lat i nigdy nie pracowałem przy filmie, który byłby aż tak bliski prawdy i któremu poświęcono by tyle badań i energii. Rozmawialiśmy z każdym żyjącym człowiekiem, którego postać pojawiła się w filmie. Z każdym, kto miał jakiś wkład w sprawę w ten czy w inny sposób... chłopcy przekopywali się przez książki, akta, przez 10 000 stron dokumentów. Wykonali imponującą pracę, by zagwarantować zgodność z faktami".
ROZMOWY
Filmowcy współpracowali blisko z Bryanem Hartnellem i z policjantami, którzy zajmowali się sprawą, by zrozumieć, co wydarzyło się nad jeziorem Berryessa 27 września 1969 r. Szeryf okręgu Napa, detektyw Ken Narlow nie był jednym z oficerów dyżurnych obecnych na miejscu zbrodni tego dnia ? byli nimi policjanci John Robertson i David Collins. Ale Narlow, wówczas sierżant śledczy, nadzorował wtedy śledztwo w sprawie zabójstwa. Obecnie jest już na emeryturze i wciąż pełni rolę konsultanta wydziału szeryfa okręgu Napa w sprawie Zodiaka, do dziś otrzymując wskazówki. "Myślę, że on mnie nigdy nie opuści" ? mówi. "Byłem wtedy nad jeziorem Berryessa, gdy kręcili scenę zadźgania i kiedy pracowali nad sceną pisania (przez Zodiaka) ręką na samochodzie" ? mówi. ? "Pamiętam, że była godzina 18.00 w sobotę" ? czas napadu. ? "Bolało, gdy to oglądałem. Zamiast pistoletu, do zabicia tych dzieciaków użył noża. Moim skromnym zdaniem, Cecylia otrzymała dwa razy więcej ciosów niż Bryan Hartnell, a życie uratował mu krzyk Cecilii, który spłoszył zabójcę. Ugodził ją nożem 10 razy ? 5 ciosów z przodu i 5 ciosów w plecy. Oczy napełniły mi się łzami, gdy widziałem, jak odgrywali tę scenę. Jestem raczej twardym facetem i nigdy, nawet w najśmielszych przypuszczeniach, nie spodziewałem się, że to tak na mnie wpłynie. Po tych 37 latach. Stałem tam, patrzyłem na kręconą scenę i zastanawiałem się, przez co przeszły te dzieciaki. Zareagowałem na to chyba dość osobiście. Powinniśmy byli złapać tego gościa". To Collins, obecnie emeryt, jako ostatni rozmawiał z Cecilią, zanim zmarła. "Mojej roli nie ma filmie, ale przeprowadzono ze mną wywiad do wydania na DVD, więc widziałem film. To było przerażające, znieruchomiałem przed ekranem. Poczułem niepokój podczas oglądania, ponieważ film bardzo przypominał rzeczywistość. Trudno mi było go oglądać. Wtedy, gdy byłem z Cecilią tego dnia, cały czas powtarzała "Zimno mi". Zaczynał się u niej wstrząs, więc otuliłem ją płaszczem i tak czekaliśmy na przybycie karetki. Płakała, cała potwornie poraniona. Powtarzała: "Wszystko mnie boli. Daj mi coś przeciwbólowego". Ale nic takiego nie miałem przy sobie". Zodiak dźgał Bryana, dopóki jego ciało nie zwiotczało, potem zaczął dźgać Cecilię, dopóki nie udała, że nie żyje. Wtedy przestał i odszedł ? tak Cecilia powiedziała Collinsowi. "Leżeli związani na kocu. Niedaleko nad jeziorem był rybak. Oboje zaczęli krzyczeć, wzywając pomocy. Początkowo rybak zignorował wezwanie. Potem pomyślał, że może ktoś próbuje go zwabić, żeby go zaatakować. Zaczekał więc około 10 minut, a potem zdał sobie sprawę, że ktoś rzeczywiście potrzebuje pomocy. Oni krzyczeli do niego, mówiąc, że zostali poranieni nożem, i prosząc, by przyszedł im z pomocą. Powiedział im, że pójdzie po pomoc. Nie chcieli, żeby odchodził. On jednak poszedł do właścicieli pobliskiego ośrodka wypoczynkowego zwanego Rancho Monticello Resort. Kiedy poszedł, oni zostali związani na kocu. Nie myśleli, że wróci, więc ich jedyną nadzieją było podjęcie próby wydostania się stamtąd. Cecilia powiedziała mi, że rozwiązali się wzajemnie, ale dopiero gdy ta scena była nagrywana, udało mi się porozmawiać z Bryanem i uzyskać odpowiedź na pytanie, które męczyło mnie przez tyle lat ? jak udało im się rozwiązać, skoro stopy i ręce mieli tak mocno związane z tyłu? Byli osłabieni z powodu przebywania w tej pozycji, z powodu utraty krwi i z przerażenia. Bryan powiedział mi, że położyli się plecami do siebie na kocu i dziewczynie udało się rozluźnić więzy. Spróbował poczołgać się po pomoc, ale kiedy dotarliśmy na miejsce, leżał w odległości zaledwie 9 metrów od niej, zanim zasłabł". Zanim Collins i Robertson przyjechali, na miejscu na przybycie policji i karetki czekali właściciel ośrodka, strażnik leśny, rybak i jego syn. Dojazd na miejsce zajął policjantom 30 minut z powodu natężenia ruchu na górskiej krętej drodze; karetka przyjechała po kolejnych 20 minutach. Od momentu ataku ofiary czekały na ratunek półtorej godziny. Cecilia zmarła w drodze do szpitala. "Nie udało mi się porozmawiać z Bryanem tamtego dnia. Cecilia nie pozwalała mi się zostawić ani na chwilę" ? mówi Collins. ? "Wystarczyło na nią spojrzeć, by wiedzieć, że nie mogłaby skrzywdzić nikogo. Była ładną, delikatną młodą damą. ... Sprawca niczego nie zabrał. Chciał tylko zabić". Choć Cecilia jako jedyna z dwojga widziała twarz Zodiaka tego dnia, zanim założył kaptur, powiedziała Collinsowi, że nigdy wcześniej nie widziała tego napastnika. "Osobiście nie wierzę, by podejrzany został zidentyfikowany" ? mówi. ? "Jeśli jeszcze żyje, nadal jest na wolności". Mimo tych wszystkich szczegółów i wszystkich dowodów zebranych przez lata, jedno jest, zdaniem Fischera, zaskakująco jasne. "Pamięć jest subiektywna z natury i choć upływ czasu rzadko służy wyostrzeniu traumatycznych wydarzeń, to wspomnienia tych, którzy uczestniczyli w takich wydarzeniach, są bezcenne" ? mówi. ? "W jednym przypadku raport policyjny zmylił pamięć policjanta z Vallejo, który był całkowicie pewien, że Mike Mageau opisał broń Zodiaka jako głośną, bez tłumika. Kiedy przeczytałem mu raport tego emerytowanego już oficera, według którego Mageau powiedział: że "usłyszał przytłumione dźwięki, podobne do pistoletu z tłumikiem", policjant powiedział, że zapamiętał te słowa inaczej, ale przyznał, że fakty były prawdziwe. Ze swojej strony Mageau pamiętał dość dobrze, że dźwięk był przytłumiony. W rzeczywistości zdał sobie sprawę, że ktoś strzela, dopiero gdy trafiła go druga czy trzecia kula. Powiedział mi, że kiedy poczuł nagły ból w karku w wyniku pierwszego strzału, wydawało mu się, iż napastnik uderzył go latarką". Do znalezienia Mageau Fischer zatrudnił prywatnego detektywa. Mageau siedział w więzieniu za włóczęgostwo, a Fischer rozmawiał z nim przez więzienny wideofon. "Fascynująca była możliwość porozmawiania bezpośrednio z kimś, kto tam był, kto spotkał Zodiaka twarzą w twarz" ? mówi Fischer. Mageau i Hartnell ? jedyni, którzy przeżyli ? strawili swe życie, lawirując w prawnej rzeczywistości, choć ich doświadczenia były zupełnie odwrotne. George Bawart, obecnie emeryt, został poproszony przez wydział policji w Vallejo o współpracę z filmowcami. "Wydział policji w Vallejo współpracuje z nimi w 100 procentach, ponieważ ma nadzieję, że kiedy film się ukaże, ktoś wskaże coś konkretnego, co pozwoli raz na zawsze rozwiązać tę sprawę". W dniu 4 lipca 1969 r. Bawart był w policji sierżantem. Jego przełożony, nieżyjący już Jack Mulanax, był detektywem prowadzącym tę sprawę. Kilka lat później to Bawart miał nadzorować trwające śledztwo w sprawie Zodiaka. Atak na Ferrin i Mageau Bawart komentuje tak: "Wtedy nie było to jeszcze śledztwo w sprawie seryjnego mordercy. Chodziło o zabójstwo dwojga młodych ludzi na dróżce dla zakochanych i było ono traktowane jak każde inne zabójstwo. Sprawcą mógł być zazdrosny chłopak. Wszystko jednak się zmieniło po zabójstwach nad jeziorem Berryessa. Krótko potem zaczęły nadchodzić listy. Kiedy zaczął się szum medialny, wszyscy zaczęli się obawiać, że możemy mieć do czynienia z seryjnym mordercą". Bawart nie był jednym z oficerów dyżurnych, którzy dotarli na miejsce zbrodni, a w sprawę zaangażował się dopiero w 1971 r., gdy rozpoczął dochodzenie w sprawie Arthura Leigh Allena, który był głównym podejrzanym. To właśnie Bawart rozmawiał z Mageau 25 lat później na lotnisku, gdy ukazała się książka Graysmitha. "Wszyscy przejęli się tym, że Mageau zidentyfikował Leigh Allena jako Zodiaka" ? mówi. ? "Kiedy spotkałem się z nim na lotnisku, powiedziałem: "To zestaw zdjęć" i tyle. A on go wskazał. Zapytałem, skąd u niego taka pewność, a on odpowiedział: "Wiem. Spojrzał na mnie i strzelił. Jestem pewien"". Nawet mimo zeznania Mageau jako naocznego świadka Bawart jest przekonany, że dziś obrońca poważnie podważyłby zeznanie Mageau z powodu upływu czasu. "Dla mnie najlepszym dowodem jest to, co znaleźliśmy w domu Leigh Allena" ? mówi Bawart. ? "Znaleźliśmy bomby i wiele rzeczy, o których wspominał Zodiak w swoich listach. Zanim uzyskałem nakaz przeszukania, pojechałem do Napy i porozmawiałem z Kenem Narlowem. Zbliżała się rocznica jednego z zabójstw Zodiaka. Media zwietrzyły nasze plany i wydrukowały serię artykułów. Miało to dobre i złe strony. Dobre było to, że pewna kobieta, która o tym przeczytała, zauważyła nazwisko Roberta "Hipisa" Emmetta i powiedziała: "Mój Boże, przecież ja go znam". Do 1992 roku nikt nie wiedział, kim był Robert "Hipis" Emmett Był to Robert Emmett Rodifer, homoseksualista, który kiedyś kierował drużyną pływacką. Arthur Leigh Allen był nurkiem w tej drużynie. Był nieśmiały i cichy, a Rodifer był otwarty. Dlatego poleciałem do Niemiec na rozmowę (z Rodiferem). Powiedział, że pamięta Leigh Allena. "To był ten, co mnie nienawidził" ? powiedział. To właśnie przekonało mnie, że Leigh Allen był Zodiakiem. To, jak go opisał i jak na niego reagował".
EBEORIETEMETHHPITI
"Będąc rysownikiem redakcyjnym, wyrabiasz sobie głębokie poczucie sprawiedliwości i potrzebę dokonania zmian. Jako malarz i rysownik codziennie pracowałem z symbolami... Do tamtej pory żaden morderca od czasów Kuby Rozpruwacza nie pisał do prasy i nie drażnił się z policją, podając wskazówki co do swojej tożsamości. Dziwaczność listu mnie usidliła". ? Robert Graysmith, "Zodiac" Symbole greckie. Alfabet Morse?a. Symbole pogodowe. Litery z alfabetu. Semafor marynarki wojennej. Symbole astrologiczne. Takie elementy zawierał przerażając szyfr , nagryzmolony ręcznie niebieskim długopisem, który po raz pierwszy pojawiła się w listach do redakcji San Francisco Chronicle, San Francisco Examiner i The Vallejo Times-Herald 1 sierpnia 1969 r.: "Chcę, żebyście wydrukowali ten szyfr na pierwszej stronie swojej gazety. W nim zawarta jest moja tożsamość. Jeżeli nie wydrukujecie tego szyfru do popołudnia piątku 1 sierpnia 1969 r., to w piątek wieczorem rozpocznę mordercze szaleństwo. Będę krążył przez cały weekend, zabijając samotnych ludzi pod osłoną nocy..." Listy przychodziły jeszcze przez wiele lat, pełne ponurych szczegółów morderstw, które znali jedynie stróże prawa, twardych dowodów, takich jak fragment zakrwawionej koszuli zamordowanej ofiary oraz szczegóły planowanych zamachów bombowych i snajperskich na uczniów szkół. Deszyfranci z CIA, FBI, Narodowej Agencji Bezpieczeństwa (NSA) i wywiad marynarki wojennej nie mogli sobie dać rady. Szyfrów zabójcy nie dało się złamać. Aż do momentu, gdy nauczyciel licealny Donald Gene Harden postanowił wykorzystać swoje dawne zainteresowania z dzieciństwa i rozwiązać zagadkę, z którą nie mogli sobie poradzić eksperci ? ustalić motyw zabójcy i jego ewentualną tożsamość lub coś, co pomoże w odnalezieniu jego tożsamości. "Kiedy historia ta została opublikowana, moja była żona wzięła się za szyfr, ale nie wiedziała, co robi" ? wspomina Harden, dziś mający 78 lat, powtórnie żonaty, mieszkający w Fountain Hills w Arizonie. ? "Musiałem to zrobić, żeby ją powstrzymać, bo swoimi próbami doprowadzała mnie do szaleństwa. Nie poddawała się. Zabójca wykorzystał wszystkie te znaki. Pracowałem nad szyfrem trzy dni. Wtedy nie zajmowałem się łamaniem szyfrów. Trochę to robiłem, gdy byłem skautem. Jako dziecko czytałem o tym i trochę się tym zajmowałem. Zadzwoniłem do gazety i powiedziałem im, że odczytałem szyfr, a oni na to: "Ta, świetnie, napisz do nas list"". I tak zrobił. Po opublikowaniu wyników ich pracy Hardenowie w jednej chwili stali się gwiazdami ? tego nigdy się nie spodziewali. Potem zadzwonił do nich ktoś z FBI. Mieli rację. "Nie wiem, co powiedziała im moja była żona. Nie było mnie wtedy na miejscu. Wiem tylko, że już nigdy się nie odezwali" ? dodaje. ? "Nie spodziewaliśmy się skutków medialnych, które nastąpiły. Przeprowadzono ze mną wywiad w programie America's Most Wanted trwający chyba pół sekundy. Ale moja była żona miała taką paranoję, że ilekroć przyjeżdżał do nas dziennikarz, zaczynała się martwić, że morderca nas odnajdzie. Musiałem kupić broń i trzymać ją pod łóżkiem. Nigdy wcześniej nie miałem pistoletu i nigdy go nie użyłem. Kupiłem go tylko po to, by ją uspokoić. Kilka lat później pozbyłem się go". Jego uczniowie byli pełni podziwu dla biegłości swojego nauczyciela i przerażeni, podobnie jak wszystkie dzieci w rejonie Zatoki, szyfrowym zabójcą. "Kiedy opublikowano o nas artykuł, dzieci w szkole nie dawały mi spokoju. Dlatego pewnego dnia usadziłem ich wszystkich i opowiedziałem im całą historię, jak rozwiązałem zagadkę i tyle" ? wspomina Harden. ? "Zrobiłem to, by je uspokoić, a potem nikt już o tym nie wspominał". Najpierw musiał opowiedzieć im o łamaniu szyfrów, żargonowym pojęciu opisującym deszyfrację lub odczytywanie szyfru, który z kolei służy do ukrywania informacji tak, by były one nieczytelne bez szczególnej wiedzy. Szyfry to zwykłe litery, znaki lub symbole zastępcze, które mogą występować samodzielnie lub w grupach w zaszyfrowanej wiadomości. Choć pojęcie "kod" używane jest zamiennie z "szyfrem" , kodami są zazwyczaj odwrócone słowa lub wyrażenia, które wykorzystywane są generalnie do skracania przekazów. W książce Graysmitha zatytułowanej "Zodiac" Harden opowiedział, jak złamał zaszyfrowane pismo zabójcy. Najpierw sprawdził częstotliwość występowania określonych liter. "Wiedział, że E to litera często używana w języku angielskim, a następnymi po niej są T, A, O, N, I, R i S. Powszechnie występującymi podwajanymi literami są L, E i S" ? napisał Graysmith. Literami, które najczęściej występują razem, są TH, HE i AN. Ponad połowa słów zaczyna się od T, A, O, S lub W, a najczęstszymi kombinacjami trzyliterowymi są THE, ING, CON i ENT. Harden uznał, że zabójca stosuje szyfry zastępcze, w których występują symbole lub znaki, ale nie litery. Ponieważ jednak zabójca posługiwał się wieloma symbolami, niemożliwe było proste podstawienie jeden do jednego. Harden musiał ruszyć głową, wydedukować metodę powtarzania liter przez zabójcę i ograniczyć liczbę zmiennych. I wtedy doznał olśnienia ? najczęściej podwajaną literą w języku angielskim jest L. Dlatego zaczął poszukiwać wzorców literowych w kryptogramie zabójcy, które pasowałyby do słowa "kill" (zabijać). "Wojskowi analitycy szyfrów przeglądają na przykład przechwycone szyfry pod kątem symboli, które zawierają słowo "attack" (atak)" ? zauważa Graysmith. Idąc tym właśnie tokiem myślenia, Hardenowie dwukrotnie użyli słowa "killing" (zabijanie) oraz po jednym "killed" (zabity) i "thrilling" (ekscytujący). Innymi słowami zawierającymi podwójne L były "will" użyte cztery razy i "collecting" (zbieranie) jeden raz. Potem wykryli pułapki zastawione przez mordercę ? wykorzystał symbol odwróconego Q 15 razy, by zasugerować deszyfrantom, że to E, najczęściej używana litera. Zamiast litery E zabójca używał 7 różnych symboli. Dwa różne symbole wykorzystywał zamiennie zamiast liter A i S. Ortografia zabójcy była słaba, a w niektórych przypadkach błędy były w samym szyfrze. W rezultacie: "LUBIĘ ZABIJAĆ LUDZI PONIEWAŻ SPRAWIA MI TO RADOŚĆ WIĘCEJ RADOŚCI NIŻ ZABIJANIE ZWIERZYNY W LESSIE PONIEWAŻ CZŁOWIEK JEST NAJBARDZIEJ NIEBEZPIECZNYE ZE WSZYSTKICH ZABICIE CZEGOŚ DAJE MI NAJWIĘCEJ EKSCYTUJĄCYCH PRZEŻYĆ JEST NAWET LEPSZE NIŻ ZAMOCZYĆ W DZIEWCZYNIE NAJLEPSZA CZĘŚĆ JEST TAKE ŻE KIEDY UMRĘ URODZĘ SIĘ ZNOWU W REJU A ONE ZABICI STANĄ SIĘ MOIMI NIEWOLNIKAMI NIE PODAM WAM MOJEGO IMIENIA BO BĘDZIECIE PRÓBOWALI SPOWOLNII ALBO AATRZYMAĆ MOJE GROMADZENIG NIEWOLNIKÓW NA ŻYCIE POZAGROBOWE. EBEORIETEMETHHPITI" Ponieważ zabójca powiedział w kryptogramie, że nie poda swojego imienia, Hardenowie uznali, że przez anagramowanie można uzyskać nazwisko ROBERT EMMET THE HIPPIE (Robert "Hipis" Emmet). Dopiero w sierpniu 1992 r., 23 lata po odszyfrowaniu nazwiska przez Hardenów, policja dowiedziała się, że Arthur Leigh Allen był zazdrosnym rywalem z drużyny swego kolegi z klasy, Roberta Emmetta Rodifera, który w college?u został hipisem, a później przeniósł się do Niemiec. "Nawet jeśli ludzie nie mogą się na to zgodzić" ? mówi David Fincher. ? "Nawet po 35 latach i tylu opiniach ekspertów nie istnieje prawda absolutna. Istnieją pewne spory co do odczytania szyfrów, w tym także odczytania nazwiska Roberta "Hipisa" Emmetta, z czym zgadza się Robert (Graysmith)". Fincher ma rację, mówi Graysmith. Wierzy, że Emmett był wskazówką wiążącą się z tożsamością zabójcy. "W 1969 r. para amatorów, Hardenów, złamała kryptogram złożony z 312 symboli, dzięki któremu poznaliśmy motyw Zodiaka" ? dodaje Graysmith. ? "Dokonali tego, co nie udało się NCIS, FBI i NSA". Wykorzystując tłumaczenie Hardenów, Graysmith powiązał metody oprawcy z filmu wytwórni RKO z 1932 r. zatytułowanego The Most Dangerous Game z zaszyfrowanymi intencjami mordercy: polować na najniebezpieczniejszą zwierzynę. Na człowieka. Dopiero po tym, jak Hardenowie złamali jego szyfr, zabójca zaczął nazywać siebie Zodiakiem w kolejnych listach. Niektóre symbole okazały się niezwykle kłopotliwe. Graysmith przeszukiwał książki dotyczące kodów i szyfrów i dowiedział się, że zabójca stosował niektóre znaki z XIII-wiecznego alfabetu obrazkowego zwanego "alfabetem Zodiaku". Przekonał się także, że wszystkie księgi szyfrów z okręgowych bibliotekach, włączając w to biblioteki San Francisco Presidio, Treasure Island Naval Base i Oakland Army Terminal, zostały skradzione albo zginęły. Jeśli chodzi o Hardenów, jeden złamany szyfr wystarczył. Ich deszyfranckie dni przeminęły. "Na pewno jednym z najbardziej kuszących aspektów sprawy są wciąż nieodczytane szyfry, które przysłał do nas Zodiak" ? zauważa Graysmith. ? "Nadal mam nadzieję, że ktoś, kto obejrzy film lub przeczyta książki, złamie dwa kryptogramy i mapę, która według Zodiaka ma nam podać jego nazwisko i miejsce pobytu".
ELEMENTY KAMUFLAŻU
Uznano, że odręcznie wykonany napis i niekompletny krwawy odcisk palca z miejsca śmiertelnego zastrzelenia taksówkarza z San Francisco Paula Stine?a w dniu 11 października 1969 r. były kluczem do ustalenia tożsamości Zodiaka. Takie wówczas panowało przekonanie wśród ekspertów medycyny sądowej. Jednak dopiero dziesiątki lat później inny ekspert spojrzał na odręczne pismo Zodiaka i znalazł kamuflaż, który mógł ujawnić jego tożsamość ? napisany zupełnie wyraźnie. Gerald McMenamin, znany na świecie ekspert z dziedziny lingwistyki sądowej, profesor lingwistyki na Uniwersytecie Stanowym we Fresno i autor książki "Forensic Linguistics: Advance on Forensic Stylistics", został zatrudniony przez Finchera i Fischera do przeanalizowania listów Zodiaka i zobaczenia, co da się z nich wyciągnąć. "Nie zwracałem zbyt wiele uwagi na szyfry, ponieważ to sztuczny język" ? mówi McMenamin. ? "To w naturalnym języku przejawiają się nieświadome myśli człowieka. Tam właśnie można dostrzec wzór i na to właśnie patrzyłem ? jak dzieli słowa, sylaby i morfemy". Morfem to najmniejsza jednostka posiadająca znaczenie w gramatyce języka. Niesie ze sobą interpretację semantyczną. W przeciwieństwie do badaczy dokumentów, którzy koncentrowali się na tworzeniu listów, odręcznym piśmie, papierze i tuszu z długopisu, McMenamin skupił się na języku Zodiaka i sposobie formułowania przez niego zdań, szczególnie na strukturze słów i pisowni. Różnica pomiędzy obecnymi czasami a latami 70. polega na tym, że "eksperci badający dokumenty i grafolodzy są w gorszym położeniu, ponieważ wszystko odbywa się za pomocą komputera. Nie widuje się już byt wielu próbek prawdziwego odręcznego pisma. Nadal jednak mamy język. Będąc lingwistą sądowym, patrzy się na dwie rzeczy ? na kamuflaż i sposób podziału słów przez autora tekstu" ? mówi. ? "David Fincher chciał, abym wykonał pracę, jaką zwykle wykonuję dla sądu". McMenamin dostał pochodzącą z 20 września 1972 r. próbkę praworęcznego pisma, którą Allen przekazał policji i został poproszony o porównanie jej z odręcznie pisanymi listami Zodiaka. Był to jedyny znany fragment tekstu pisanego prawą ręką przez Allena, który choć naturalnie był leworęczny, przejawiał pewne zdolności praworęczne. "Dowody, które przebadałem były związane z kwestią kamuflażu" ? mówi. ? "Czy Zodiak próbował ukryć swój styl pisania? Tak. Allen był oburęczny, ale jego prawa ręka była słabsza. Normalnie do pisania i wykonywania innych czynności używał lewej ręki. W piśmie Zodiaka zauważyłem podział słów na sylaby i morfemy. Z kolei u Allena do dyspozycji był tylko jeden przykład pisma praworęcznego. Znalazłem 5 wersów i 3 podziały w tym tekście, które były porównywalne do Zodiaka". Ale to nie wystarczyło. "Jakie jest moje osobiste zdanie? W tych 5 wersach jest taki sam sposób podziału słów czy segmentacji słów" ? mówi. "Istotnie uważam, że Allen napisał listy Zodiaka, ale czym innym jest uważać, a czym innym udowodnić to w sądzie. Odpowiedź musi być oczywista. Muszę spełnić wymagania moich kolegów po fachu i sprawić, że dowód będzie miał charakter naukowy, ale aby to zrobić, muszę ustalić wzorzec". Ustalenie wzorca oznacza więcej przykładów wspólnych cech. A to oznaczało uzyskanie większej liczby próbek od Allena. Ponownie dowody przeciwko głównemu podejrzanemu okazały się przekonujące. Ponownie jednak okazały się niewystarczające.
ULICE SAN FRANCISCO
Skrzyżowanie ulic Washington i Cherry. Co roku o godzinie 9.59 11 października Dave Toschi jeździ na znajdujące się w dzielnicy Presidio Heights skrzyżowanie w San Francisco, parkuje samochód, patrzy i czeka. To rytuał, który odprawia od 36 lat. "Postawiłem sobie z cel przejeżdżanie przez to skrzyżowanie cały czas, szczególnie w każdą rocznicę. Wielokrotnie przyjeżdżam tu i zatrzymuję się, myśląc o odciskach i krwi. Zatrzymuję się w nadziei, że może ktoś inny też zaparkuje, może pojawi się zabójca. Zawsze próbowałem dociec, gdzie popełniliśmy błąd. Nigdy nie przestałem o tym myśleć". Rozwiązanie zagadki morderstwa taksówkarza Paula Lee Stine?a miało być najważniejszą sprawą w jego karierze ? sprawą, która rozpoczęła się od rutynowego śledztwa w sprawie zabójstwa, a z powodu listu zamieniła się w część zagadki dotyczącej masowego mordercy, która miała wynieść młodego inspektora wydziału zabójstw policji San Francisco do rangi szefa policji. O tym marzył w 1969 roku. Zamiast tego sława doprowadziła go do hańby. Nie tak to miało być. Toschi, obecnie starszawy prywatny detektyw w firmie North Star Security, jest jednym z niedocenionych bohaterów sprawy Zodiaka. Wydrwiony przez zabójcę, gdy był młodym detektywem, żyje dawnymi urazami i brakiem spełnienia. "Czułem się zawstydzony, gdy zadzwonił Robert i powiedział, że David, Jamie i Brad chcą się ze mną spotkać. Pierwsze, co powiedział David to: "Nie chcę nakręcić kolejnego Brudnego Harry'ego (filmu, który był luźno oparty na sprawie Zodiaka). Nie byłem pewien, czy będę pamiętał, ale kiedy się z nimi spotkałem, przypomniałem sobie całkiem sporo. David i Brad zadawali mi wiele pytań, a ja pamiętam, że gdy skończyli myślałem: "Hej, Toschi, ty im się chyba wydajesz wiarygodny". Nie wiem, jak ten film zostanie odebrany, ale kiedy wychodziłem z hotelu Clift po spotkaniu tego pierwszego dnia, zdałem sobie sprawę, że tak wiele dowiedziałem się od nich". Wiarygodność to bolesny paradoks w życiu Toschiego. Detektyw, który wierzył, że zna autora listów Zodiaka, został oskarżony przez felietonistę San Francisco Chronicle o napisanie jednego z tych listów w kwietniu 1978 r. w celu odgrzania sprawy, którą zawieszono w 1974 r. ? sprawy, która przyniosła mu rozgłos. Przeszedł przez hańbiące dochodzenie wydziału spraw wewnętrznych. Choć został uniewinniony z zarzutu podrobienia listu, uznanego przez niektórych za kawał, postępowanie to stało się narzędziem politycznym służącym do wyrzucenia go z wydziału zabójstw. Toschi wypadł z łask, został zdegradowany, a po latach bardzo się pochorował. W 1981 r. zemdlał w domu. Myślał, że ma grypę. Rozmiary sprawy, z którą się zmagał z lepszym i gorszym skutkiem przez 19 lat, w końcu zebrały swoje żniwo. Pękł mu wrzód. Opieka szpitalna kosztowała go 70 000 dolarów. Do dziś co sześć miesięcy chodzi na kontrolę do internisty. To ten sam detektyw, który kiedyś stanowił wzorzec wykorzystywany przez Hollywood w rolach bohaterskich policjantów ? w rolach, po których odtwórcy zyskiwali status gwiazdorów. "Dave Toschi był bardzo znany" ? mówi Fischer. ? "Był pierwowzorem dla roli Steve?a McQueena w filmie Bullitt, Clinta Eastwooda w Brudnym Harrym i Michaela Douglasa w Ulicach San Francisco (długiego i popularnego serialu telewizyjnego z lat 70.)". Medavoy dodaje: "Dzięki niemu powstały legendy". "Chyba podobała im się moja kabura" ? dowcipnie kwituje Toschi. ? "Zawsze tak nosiłem pistolet. Moja kabura jest specjalnie wykonana ? pistolet wchodzi do niej odwrotnie. Kazałem ją sobie zrobić, żebym mógł szybciej wyciągać broń i żeby nigdy nie było jej widać, gdy rozchylałem sportową kurtkę. Noszę w niej także kajdanki i zapas nabojów. W ten sposób jest łatwiej". Choć darzył sympatią Douglasa, McQueena i Eastwooda, a nawet był na premierze Brudnego Harry?ego, wciąż jest zagorzałym fanem innego legendarnego detektywa ? inspektora Scotland Yardu, Sherlocka Holmesa. Do dziś nosi spinkę z napisem 221B, czyli adresem najsłynniejszego detektywa przy Baker Street w Londynie. "Graysmith i jego syn są zafascynowani Jamesem Bondem i bohaterskimi komiksowymi policjantami, takimi jak Dick Tracy. Są też pasjonatami łamania szyfrów i rozwiązywania zagadek" ? mówi w zamyśleniu Fischer. ? "Gdy Toschi przyszedł do gazety, był traktowany prawie jak gwiazdor Hollywood, który był w pewnym sensie idolem Roberta, traktowany jak ktoś, kto wyszedł z telewizora albo z komiksu do rzeczywistego świata". Jak na ironię, Graysmith poznał Toschiego na premierze Brudnego Harry?ego wiele lat po zabójstwie Paula Lee Stine?a tej feralnej nocy w 1969 r.; lata po tym, jak Avery odszedł z gazety, a drogi Toschiego i jego długoletniego partnera Billa Armstronga rozeszły się, a Armstrong na dobre opuścił wydział zabójstw. W tamtych czasach jednak morderstwo Stine?a z początku wyglądało jak rutynowe zabójstwo na tle rabunkowym. Morderca zabrał portfel i kluczyki taksówkarza. Troje nastolatków przyglądało się przebiegowi zbrodni z okien domu na rogu ulic Washington i Cherry. Na podstawie ich naocznych zeznań sporządzono portret pamięciowy białego mężczyzny w wieku 35?39 lat, ubranego w ciemną wiatrówkę, a brzuszkiem i włosami ostrzyżonymi na jeża. Jednak przez policyjne radio nadano komunikat do dwóch policjantów, którzy jako pierwsi przybyli na miejsce zdarzenia, Dona Fouke?ego i Erica Zelmsa, by poszukali w okolicy czarnoskórego podejrzanego. Dwie przecznice od miejsca zbrodni natrafili na mężczyznę idącego chodnikiem. Wciąż są wątpliwości, czy policjanci zatrzymali się i porozmawiali z nim, choć Fouke zaprzecza do dziś, by spotkanie trwało więcej niż jedną, dwie sekundy i by padły jakiekolwiek słowa. Gdy Fouke i Zelms dotarli do końca przecznicy, na rogu Jackson i Cherry, zostali zatrzymani przez Armonda Pelisettiego, oficera patrolującego, zmierzającego w stronę, którą wskazali jako kierunek ucieczki młodzi świadkowie. Powiedział im, że poszukiwany mężczyzna jest biały. Zdając sobie sprawę, że mogli właśnie go wypuścić z rąk, przyspieszyli ulicą Arguello i z powrotem w Presidio, starając się przeciąć drogę mężczyźnie. Było za późno. Zniknął. Trzy dni później do Chronicle przyszedł list z napisem "proszę pilnie przekazać redaktorowi". Adres nadawcy stanowił z grubsza nabazgrany symbol krzyża na celowniku broni, a w środku był list i skrawek zakrwawionej szaro-białej tkaniny. Był to fragment koszuli Stine?a. Potem zaczęły nadchodzić kolejne listy. 22 października ktoś zadzwonił do wydziału policji w Oakland, domagając się by szanowany prawnik Melvin Belli pojawił się w porannym programie telewizyjnym Jima Dunbara. Belli pojawił się, podobnie jak ten, który dzwonił. Ale to nie był Zodiak. Ustalono, że telefon wykonano ze szpitala stanowego z Napa ? dzwoniącym okazał się być pacjent oddziału psychiatrycznego. 8 listopada 1969 r. Zodiak wysłał kartkę do Chronicle. Na okładce narysowane było cieknące wieczne pióro wiszące na nitce. Wewnątrz znajdował się szyfr złożony z 340 symboli ułożonych w 20 wierszy podpisany jego nagryzmolonym symbolem. Nigdy nie udało się go odczytać. 9 listopada Zodiak nadesłał kolejny list. Na 7 stronach twierdził, że oficerowie Fouke i Zelms rozmawiali z nim przez trzy minuty po tym, jak zastrzelił Stine?a, że zabił 7 osób i że zmieni sposób "gromadzenia niewolników" do swojego życia pozagrobowego. "...Już nigdy nikomu nie powiem, kiedy dokonuję zabójstw ? będą wyglądać jak zwyczajne napady, morderstwa ze złości i parę pozorowanych wypadków itd...". Napisał, że nie zostawił odcisku palca, że wyglądał jak na portrecie pamięciowym tylko, gdy "robił swoje" oraz że zamówił pocztą elementy do budowy bomby. "PS 2 policjantów wygłupiło się w 3 minuty po tym, jak odszedłem od taksówki. Szedłem wzgórzem do parku gdy zatrzymał się radiowóz a jeden z nich zawołał mnie i zapytał czy nie widziałem nikogo kto zachowywałby się podejszanie lub dziwnie w ciągu ostatnich 5 do 10 minut a ja powiedziałem tak był taki facet który przebiegał obok wymachując bronią i gliniarze dali gazu i pojechali za róg jak im powiedziałem a ja zniknąłem w parku oddalonym o półtorej przecznicy i tyle mnie widzieli... Co świnie nie wkurza was że ktoś wam udarł noza przez waszą gafę?" "... Policja nigdy mnie nie złapie bo jestem dla nich za sprytny... Machina śmierci jest już gotowa". Do dziś Dave Toschi jest przekonany, że Arthur Leigh Allen jest Zodiakiem. "Jego brat skontaktował się ze mną i rozmawiał z kilkoma policjantami w Vallejo. Jego bratowa była przekonana, że to on. Bill i ja poszliśmy zobaczyć się z Jackiem Mulanaksem w rafinerii, w której pracował. Miał na ręce zegarek, który podarowała mu matka. Poprosiłem, by mi go pokazał. To był zegarek z zodiakiem, na którym znajdował symbol używany w listach. Miał mieszkanie w piwnicy domu swojej matki. Zodiak pisał o piwnicy, w której składał bomby. W tamtych czasach niewiele domów w okolicy miało piwnice. Tyle rzeczy wskazywało na niego: buty (żołnierskie), które zabójca miał na sobie nad jeziorem Berryessa, wiatrówki w jego szafie. Kiedy przeszukiwaliśmy jego przyczepę, poznał mnie z tamtej wizyty rafinerii. Ale nie byliśmy w stanie zebrać wystarczających dowodów, by uzyskać od prokuratora okręgowego nakazy przeszukania, których potrzebowaliśmy w odpowiednim czasie, aż do momentu przeszukania przyczepy. Musieliśmy prosić jego brata o zebranie dla nas dowodów, gdy Allen szedł do szkoły, a to nie jest najlepszy sposób. Mieliśmy związane ręce". "W końcu ? mówi Toschi ? po tylu tysiącach podejrzanych i tylu osobach zaangażowanych w dochodzenie, stanęło na tym, że tylko Bill i ja pracowaliśmy nad sprawą Z. Tak ją nazywaliśmy. A potem zabójca się ukrył". Patrząc z perspektywy czasu, Toschi mówi, że "Z" była pierwszym wielookręgowym dochodzeniem policji w Kalifornii. Przed tą sprawą z zasady nie podejmowano zorganizowanych wysiłków międzywydziałowych i "myślę, że Bill i ja mogliśmy nastąpić paru osobom na odcisk, bo byliśmy bardzo uparci. Jednak ten zabójca został Zodiakiem. A my tylko chcieliśmy rozwiązać sprawę i iść dalej". Fincher uznał Toschiego za "hojnego człowieka" pod względem udzielania informacji i pomagania innym. Fischer zastanawia się: "Jak czuli się Dave Toschi i Bill Armstrong, gdy po raz pierwszy spojrzeli w oczy Arthurowi Leigh Allenowi? Dlaczego nie uznali za konieczne poddania Dona Cheneya (byłego współlokatora i informatora Arthura Leigh Allena) badaniu na poligrafie? Praca policji, jak obaj nam powiedzieli, opiera się w dużej mierze na instynkcie, na przeczuciu, że jest się z kimś w pomieszczeniu. Ale w rzeczywistości chodzi o coś znacznie prostszego ? czy są dowody. Czy może być taka sprawa, która przejdzie przez wielką ławę przysięgłych, a prokurator okręgowy będzie ją mógł potem wygrać przed sądem? Tak wyglądają realia pracy policyjnej, które rzadko widujemy w filmach. Przestępca nie zawsze bywa złapany. Brudny Harry nie będzie zawsze na miejscu, by samozwańczo wymierzyć sprawiedliwość w mieście, które traktuje go z uznaniem. Istnieje granica pomiędzy faktami a instynktem, pomiędzy tym, co wiesz w duchu, a czego możesz dowieść, pomiędzy sprawiedliwością i tym, czy można zamknąć sprawę, gdy tej sprawiedliwości nie ma... na tym polega sprawa Zodiaka. Co znaczy prawda o tej sprawie dla ludzi, którym zmieniła ona życie, dla kogoś, kto był w stanie się od niej odciąć i dla innych, którym wciąż nie daje spać tajemnica, kiedy wiedzą, że może ona nigdy nie zostać rozwikłana?" W 1992 r. władze analizowały nowe dowody, które udało się zdobyć przeciwko Allenowi, w tym bomby znalezione pod jego domem przy Fresno Street, wskazanie go przez Mike?a Mageau i badanie poligrafem Dona Cheneya ? człowieka, który jako pierwszy wskazał Allena ? badnie, które wykazało, że Don mówi prawdę. Dowody te stanowiłyby podstawę do podjęcia decyzji przez prokuratora okręgu Solano o tym, czy występować przeciwko Allenowi i aresztować go za zabójstwa przypisywane Zodiakowi w mieście Vallejo i hrabstwie Solan. 28 sierpnia 1992, zanim można było podjąć tę decyzję, Arthur Leigh Allen zmarł na zawał w swoim domu przy Fresno Street. Tymczasem sprawa "Z" jest nadal otwarta, a zabójca według wszelkich ustaleń znajduje się wciąż na wolności.
OBAWA PRZED NIEZDECYDOWANIEM
Jak na film, który nigdy nie miał mieć autorskiej muzyki, to właśnie ona miała szalenie ważne znaczenie dla opowieści o Zodiaku. Miały to być utwory z epoki ? 40 wskazówek, które towarzyszyłyby historii Zodiaka obejmującej prawie czterdzieści lat. Czasami miały służyć jako przerywniki w kontinuum opowieści, gdy zabójca się ukrył. Ale to nie wystarczyło. Obsesyjna natura, która przytłacza każdy aspekt narracji w Zodiaku, przeniknęła też do wyboru utworów ? potrzeba było czegoś innego. "Dopiero gdy przeszliśmy do aktu drugiego i trzeciego, zdaliśmy sobie sprawę, że musimy ukazać emocjonalną stronę filmu w innym świetle" ? wyjaśnia dźwiękowiec Ren Klyce. ? "Najpierw było 10 minut, potem 20, a budżet mieliśmy jedynie na 40 praw autorskich, a nie na muzykę" ? na utwory od lat 60. do końca 80. Przekonał się dopiero, gdy złożył tymczasową ścieżkę, wykorzystując utwory z Rozmowy Franica Forda Coppoli i Wszystkich ludzi prezydenta Alana Pakuli. Chciał zatrudnić Davida Shire'a, kompozytora obu ścieżek filmowych. "To film o utracie życia w tajemnicy, której nie da się rozwiązać, a jednocześnie historia z gazety" ? dodaje Klyce. ? "Choć wytwórnia była informowana, że potrzeba jest nam muzyka, musiałem to robić nieco poza zasięgiem radaru". Klyce i Fincher przyjaźnią się od 18. roku życia, a ten pierwszy komponował, montował albo udźwiękawiał każdy z filmów Finchera, ale w budżecie Zodiaka po prostu nie przewidziano pieniędzy na muzykę. "Wiedziałem, że podkładam głowę pod topór". Fincher wiedział, że 70-letni Shire to utalentowany kompozytor. Zaufał przekonaniu Klyce'a. Jednak "początkowo nie byłem pewien, czy chcę muzykę i wiedziałem, że nie chcę pieśni pogrzebowej; nie miałem zamiaru naśladować niczego, co zostało już wcześniej zrobione" ? mówi Fincher. Przez cały czas pracy nad Zodiakiem Fincher konsekwentnie starał się odróżnić od nominowanego do Oscara filmu Pakuli z 1976 r. "Pamiętam, że David od początku powtarzał: "Nie chcę robić kolejnego filmu o seryjnym mordercy. Chcę nakręcić ostatni film o seryjnym mordercy". A z drugiej strony mówił: ?to nie jest prawdziwy film o seryjnym mordercy ? to tak naprawdę historia z gazety?" ? mówi Fischer. ? "Wzorował się na Wszystkich ludziach prezydenta, który także był opowieścią opartą na faktach, o prawdziwych wydarzeniach i prawdziwych ludziach". Fincher zauważa szybko: "Film Wszyscy ludzie prezydenta pokazuje znacznie bardziej wzniosły warsztat dziennikarski. A tu mamy opowieść o reporterze zdeterminowanym, by złapać historię za wszelką cenę, o kimś dla kogo dziennikarstwo śledcze było nowością. Wszystko przez jego obsesję na punkcie poznania prawdy". Shire skomponował 27 minut muzyki, która pobrzmiewa w filmie. Większość z niej opiera się na rosnącym ciśnieniu i dysonansie pomiędzy policją a prasą ? ukrytej nucie, którą ? jak mówi Fincher ? "trzeba było grać ostrożnie". "Pierwszy akord, jaki słyszycie, to nuta niezdefiniowana" ? mówi Shire. ? "Jest 12 znaków zodiaku i jest możliwość wykorzystania muzyki atonalnej i tonalnej. Zastosowaliśmy 12 tonów, nigdy ich nie powtarzając, ale manipulując nimi. Staraliśmy się znaleźć wzorce, dzięki którym moglibyśmy grać na samym klimacie historii, wzorce seryjnego mordercy". Shire starał się napisać subtelną, ale trzymającą w napięciu muzykę "która prowadziłaby film, ale nie w sposób nachalny. Chcieli, by muzyka dodawała obrazowi innego wymiaru. Zadaniem muzyki nie jest zobrazowanie sceny, ale zagłębienie się w dusze i umysły bohaterów. Myślałem o tym, by instrumenty w pewnym sensie reprezentowały postacie. Trąbka była Toschim, fortepian solowy był Graysmithem, a dysonansowe pociągnięcia strun były seryjnym mordercą Zodiakiem". Shire zaczerpnął inspirację z arcydzieła amerykańskiego kompozytora Charlesa Ivesa z 1906 r. zatytułowanego "The Unanswered Question". Wielowątkowy utwór wymaga napisania partytury dla kwartetu smyczkowego, sekcji dętej i trąbki solowej, przy czym każda warstwa ma własne tempo i tonację. Ives nazwał to "krajobrazem kosmicznym", w którym instrumenty strunowe odzwierciedlają "cisze druidów, którzy nic nie wiedzą, nie widzą i nie słyszą". Trąbka zadaje "odwieczne pytanie o istnienie" sześć razy, a za każdym razem sekcja dęta poszukuje "niewidzialnej odpowiedzi", ale w końcu sfrustrowana porzuca starania. Kompozytor Leonard Bernstein opisał wysiłki sekcji dętej jako ilustrację naszych ludzkich wysiłków, kiedy stajemy się coraz bardziej niecierpliwi i pełni desperacji w dążeniu do odpowiedzenia na to, na co nie ma odpowiedzi, aż w końcu wszystkie wysiłki tracą sens. Na koniec jedynie "cisze" znają odpowiedź. "Cały ten film to wielkie pytanie bez odpowiedzi" ? mówi Shire. ? "Nawet na koniec nie ma stuprocentowej odpowiedzi; nawet po ponad 20 latach pytanie jest otwarte. Jest w nim obawa przed niezdecydowaniem". Poczucie niepewności i napięcie zostały nasilone przez dodanie ulubionego stylu Klyce?a ? musique concr?te. To francuskie pojęcie wymyślone przez Pierre?a Schaeffera w 1939 r. opisuje muzykę elektroniczną złożoną z dźwięków instrumentalnych i naturalnych, które zostały zmienione i zdeformowane w procesie nagrywania. Później pod wpływem tego stylu komponowali tacy współcześni muzycy, jak Frank Zappa, Beatlesi w swojej piosence "Revolution 9" czy Pink Floyd w utworze "Bike" z płyty "The Dark Side of the Moon". "Bardzo podobała mi się stylistyka tych kompozytorów z lat 20., 30. i 40., którzy w pewnym sensie na nowo zdefiniowali dźwięk" ? mówi Klyce. ? "To tak jakby posiekać fragmenty nagranej muzyki, wyrzucić je w powietrze, a potem skleić je ze sobą, takie analogowe nagrywanie i sklejanie". Shire kierował się tą właśnie wskazówką od Klyce?a. "Musique concr?te naprawdę składa się z tekstur rzeczywistych dźwięków świata, które wpisuje się w swoistą podstawę teksturową biegącą w tle sceny. Starałem się więc wymyślić muzykę, która odpowiadałaby temu zamysłowi". W końcu muzykę, którą słyszymy w filmie, wykonała 54-osobowa sekcja smyczkowa Orkiestry San Francisco. Całość nagrano w studio Skywalker Sound. "Najważniejszym uczuciem w tym filmie jest obsesja. Mam nadzieję, że moja muzyką ją uchwyciła" ? powiedział Shire. Bez wątpienia uchwyciła ona jego obsesję.
NAGINANIE PARADYGMATU
"Jedną z najwspanialszych rzeczy we współpracy z tak kreatywnymi reżyserami jak David jest możliwość nauczenia się wielu rzeczy. Można zobaczyć, co planują, czego próbują. Zawsze robią coś pomysłowego, coś, na czym można się uczyć" ? mówi Messer. ? "Nikt nie zamierzał przeciwstawiać się Davidowi. Wszyscy chcieliśmy zrozumieć, jak to działa". "To", czyli kamera Thomson Viper Filmstream, kamera wideo typu high-definition, ale której Zodiak jest fabularnym debiutem. Wcześniej była używana w reklamach i pomniejszych filmach, głównie zagranicznych. Krótko mówiąc, chodzi o nieskompresowany obraz wideo, który bardziej efektywnie wykorzystuje otaczające światło. "Wybrałem Vipera, ponieważ chciałem sprawdzić, czy prawdą były informacje o jej możliwościach" ? mówi Fincher. ? "Wcześniej kręciłem za jej pomocą filmy reklamowe, ale nigdy fabularne. Czułem, że przyszedł czas ją wypróbować. Lubię proces pracy z obrazem cyfrowym i nie lubię czekać do następnego dnia, by przekonać się, co nakręciłem". Inżynier nadzorujący, Wayne R. Tidwell, który wcześniej pracował jako asystent Finchera przy filmach Gra, Podziemny krąg i Azyl, jest jedynym członkiem ekipy Zodiaka, który miał już wcześniej do czynienia z systemem Viper. Tidwell pełnił u Finchera rolę technika ds. rejestrowania danych przy pięciu filmach reklamowych, które Fincher nakręcił dla firm Nike, Hewlett Packard, Heineken i Lexus ? wszystkie były niewielkimi projektami i wszystkie pozwoliły mu zaznajomić się ze sprzętem, wyeliminować usterki i zachować to, co dobre. "David Fincher nigdy nie ma wątpliwości" ? mówi Tidwell. ? "Wie, czego chce. Zamiast przez cały dzień przeglądać materiał nakręcony poprzedniego dnia, od razu przeglądamy obraz w kamerze przy pełnej rozdzielczości. Obraz jest negatywowy, a nie uzyskany za pomocą technologii regeneracji. To ostateczny materiał filmowy ? cyfrowy obraz oświetlenia, cieni, wszystko to widać na planie. Nie ma korekcji barw. Nieobrobione dane poddaje się postprodukcji". Zadaniem Tidwella jako technika ds. rejestrowania danych było rejestrowanie danych za pomocą cyfrowej nagrywarki przenośnej wyprodukowanej przez S.Two Corp, a następnie przenoszenie ich na dysk twardy. Fincher zna popularny pogląd, że taśma zapewnia lepszą jakość obrazu. "Ale nie wydaje mi się, by był jakikolwiek problem z gorszą jakością w przypadku obrazu cyfrowego, jak twierdzi wielu ludzi. Nie wydaje mi się, by widzowie byli w stanie odróżnić obraz uwieczniony na taśmie od cyfrowego" ? mówi Fincher. ? "Co nie oznacza, że nigdy nie będę stosował taśmy. Czasami tak się robi. Nie wydaje mi się, bym z kamerą Viper miał jechać w Himalaje, na pustynię albo do dżungli ? w jakiekolwiek miejsce o skrajnych temperaturach. Ten sprzęt jest dość nowy i choć nie oznacza to, że musi być używany w sterylnych warunkach, to nie ma wątpliwości, że taśma filmowa wytrzyma pracę w znacznie gorszych warunkach". I dodaje: "Myślę, że oszczędności będą większe w przyszłości, gdy uda się udoskonalić ten proces". Tidwell mówi, że już są. "Obawialiśmy się o niezawodność sprzętu. Okazuje się, że mieliśmy znacznie mniej awarii niż na normalnym planie filmowym. W sumie mieliśmy może z godzinę do półtorej przestoju z powodu usterek" ? wspomina. ? "Przy taśmie zdarza się, że kamera się zatnie, a czasem, kiedy kręci się w negatywie, można znaleźć włosy w zastawce albo zarysowanie na taśmie negatywowej. Tutaj nie ma zastawki ani taśmy, które można by uszkodzić, ponieważ dane obrazu są przesyłane bezpośrednio na twardy dysk". Przez trzy lata, gdy Fincher i Tidwell pracowali na kamerach Viper nad reklamówkami, Fincher wymyślił kolejny sposób na oszczędności dla filmowców. To oszczędzająca czas funkcja zwana automatycznym klapsem. "Pierwsze pięć kadrów każdego ujęcia ma normalny, wizualny klaps ? patyk, którym uderza się na (początku) każdej sceny. Proces ten zajmuje czas, parę ładnych sekund, które się nakładają. Przy automatycznym klapsie kamera go zaznacza i rusza. Powiedzmy, że klaps zajmuje 10 sekund ? pomnóżcie to przez 250 do 500 ujęć dziennie, które udało nam się wyeliminować. Czas to pieniądz. Taki był zamysł Davida, jego wizja, która przyszła mu do głowy rok temu przy okazji kręcenia reklamówek. Tu też się sprawdziła". Ale jego pomysłowość nie skończyła się na tym. Fincher dokonał przełomu w procesie montażu, stosując Final Cut Pro. "Proces montażu za pomocą Final Cut Pro to pomysł wykorzystania gotowej technologii na Maca" ? mówi Fincher. Generalnie, "Naprawdę wkurzałem się na firmę AVID, ponieważ nie reagowała na potrzeby filmowców. Wydawało się, że im nie zależy. Podchodzili do tego nonszalancko. Z kolei firma Apple weszła w tę branżę i stworzyła naprawdę wspaniały system, który świetnie się sprawdza. Jest prosty, bezpośredni i zapewnia oszczędności". Z punktu widzenia montażysty Angusa Walla, "ta technologia pozwala na prawie całkowitą samodzielność montażysty, co jest wspaniałe i znacznie bardziej wydajne. Jest prostsza, ponieważ jest się codziennie zaangażowanym w produkcję. I nie ma żadnych odpadów chemicznych jak przy taśmie filmowej, a to ważne. Wielu młodych filmowców interesowało się naszym sposobem wykorzystania tego sprzętu. Jedna kobieta z amerykańskiego Samoa, która kręciła film dokumentalny, chciała dowiedzieć się wszystkiego o wykorzystanym sprzęcie i procesie pracy z nim". Dokładnie sprzęt wykorzystany do nakręcenia Zodiaka obejmował: wyjście z kamery na taśmę, 2 kamery Thomson Viper Filmstream, każda kamera nagrywa na dwie cyfrowe nagrywarki ? przenośne S Two D.Mag, 2 x Back Focuser, 2 x 6-calowe monitory pokładowe Astro HD oraz 8 x akumulatory litowe 29 V 18 A. Podstawowe akcesoria: przypinane matte boxy/follow focus/małe/standardowe statywy/wysokie/niskie płyty; 2 x głowice O?Connor Ultimate 2575 Fluid Head oraz 1 x głowica Lambda. Podstawowy pakiet filtrów: NDs/Polas/optyczne FLA/Tiff Diffusion/Dioptor. Wszystkie obiektywy cyfrowe są firmy Zeiss: 5 mm t 1,9; 7 mm t 1,6; 10 mm t 1,6; 14 mm t 1,6; 20 mm t, 1,6; 28 mm t 1,6; 40 mm t 1/6; 70 mm t 1,6 close focus oraz 2 x Zeiss 6-24 mm zoom t1,9. Operator Harris Savides, ASC, wyjaśnia szczegóły techniczne działania sprzętu: "Viper to kamera wideo typu high-definition (HD), która rejestruje nieprzetworzone dane ? czyli kamera przekazuje dane obrazu z mikroprocesorów bez zmian. Mikroprocesory HD generują ogromną ilość danych. Początkowo ? kontynuuje ? kamery HD nagrywały obraz na taśmę ? nośnik, który nie jest w stanie obsłużyć wysokiej szybkości danych HD. Producenci kamer postanowili więc wyeliminować tę wadę poprzez kompresowanie danych i zmniejszenie szybkości danych do takiej wartości, z którą poradzi sobie taśma filmowa. Kiedy dane są kompresowane, w trakcie procesu kompresji należy podjąć decyzje o balansie barw, kontraście, jasności itp. Po zadecydowaniu i skompresowaniu wyników wszelkie kolejne modyfikacje obniżają jakość obrazu. W rezultacie filmowcy musieli dawać sobie radę z tym, co zostało nagrane na taśmę. Viper to radykalne odejście od tego paradygmatu. Zamiast zmuszać do podejmowania decyzji o obróbce obrazu i kompresowaniu danych, Viper jedynie rejestruje dane i przekazuje je w niezmodyfikowanej, nieprzetworzonej formie. Nie mając wbudowanego urządzenia nagrywającego, Viper jest zależny od zewnętrznej nagrywarki. Filmowcy mogą nagrywać na taśmę, np. w systemie taśmowym Sony HDCAM. W takim przypadku podejmowane są decyzje o obrazie, a dane zostają skompresowane. Jednak dzięki dostępności cyfrowych nagrywarek przenośnych S Two i nagrywarek danych Thomson Venom, filmowcy mogą rejestrować nieprzetworzone dane. Urządzenia te to wysoko wydajne, szybkie nagrywarki, które bez problemu obsługują nieskompresowane dane HD. W rezultacie filmowcy mogą modyfikować dane dowolnie, nie pogarszając jakości obrazu. Ponadto mają dostęp do pełnego zestawu kontrolerów obrazu zawartych w narzędziach postprodukcyjnych i nie muszą czuć się ograniczeni kontrolerami obrazu wbudowanymi w kamerach". Savides wcześniej pracował z Fincherem przy filmach Siedem i Gra. Podobnie jak reżyser, mówi: "Lubię balansować na granicy". Rzeczywiście. Savides nakręcił napisy do filmu Finchera Siedem ? napisy, które do granic naciągnęły paradygmat i wpłynęły na wygląd napisów filmowych w kolejnych latach. "Gdyby tylko ludzie wiedzieli" ? żartuje Savides. ? "To była świetna zabawa. Po prostu wygłupialiśmy się z kamerą. Trwało to ze dwa dni. Po prostu obijaliśmy się z tymi potłuczonymi lustrami. Kręciłem kiedyś materiał z potłuczonymi lustrami i pomyślałem, czemu nie! Wygłupialiśmy się. Była taka sekwencja, w której zaczęliśmy robić zbliżenia sznurka bardzo mocno zawiązanego wokół palca jednego faceta, chcąc ukazać go w sposób przerażający i intensywny. Zacząłem się tak śmiać, że kamera zaczęła się chwiać i po prostu tak to zostawiliśmy! W ten sposób wymyśliliśmy ten efekt nieregularnego ruchu obrazu! To zabawne, że się potem przyjął". Kiedy wiec Fincher poruszył z Savidesem kwestie wypróbowania kamer Viper, Savides był zachwycony. "Sprawa z Viperem wygląda tak, że plan oświetlany jest bez mierników" ? wyjaśnia Savides. ? "Przy oświetleniu liczy się rozmieszczenie światła i cienia. Przy taśmie są pewne tolerancje, a ja wiem, dokąd to zmierza. Ciekawe jest to, że mimo wszystko nie wiem, jak pod pewnymi względami zareaguje taśma. W Viperze świetne jest to, że w ogóle nie ma problemu z kompresją. A jedyną wadą ? zauważa ? jest kręcenie przy intensywnym oświetleniu, gdy zdjęcia są robione pod słońce lub światło w oknach ? kamera nie radzi sobie z problemem światła odbitego tak dobrze, jak taśma. To jeden z nieodłącznych problemów kamery cyfrowej". Savides pracuje nad dwoma kolejnymi filmami, które kręci na taśmie filmowej. "Porównywanie doświadczenia związanego z kręceniem za pomocą Vipera ze zdjęciami na taśmie jest pozbawione sensu" ? mówi. ? "Dla mnie to było nowe wyzwanie. Musieliśmy pracować z surowymi obrazami". I to właśnie, zdaniem Walla, było zaletą. "Ten cały proces jest jeszcze w powijakach i myślę, że za kilka lat przyjrzymy się mu i będziemy zaskoczeni, jak daleko udało nam się dotrzeć. Myślę, że właśnie tak będą kręcone filmy w przyszłości".
ZDJĘCIA DO ZODIAKA
"Stary pokój redakcji informacyjnej miał długość przecznicy. Wszystko było prawdziwe ? mocowania lamp, stare maszyny do pisania, sztukaterie, stół redakcyjny w kształcie litery "U". Wszystko działało ? stare telefony, wodotryski z wodą pitną, windy i stanowiska pocztowe. W szufladach biurek znajdowały się nawet notatniki firmowe Chronicle i ołówki firmy Eagle. Ale kto by poznał po tylu latach, gdyby szczegóły się nie zgadzały? David Fincher na pewno". ? Robert Graysmith. Wyglądem filmu Zodiak kierował tylko jeden nakaz ? powściągliwość. Choć jest to film w epoki, a właściwie z kilku epok, to "nie chciałem robić pastiszu czy pokazywać kiczu początku lat 70. Żaden Starsky i Hutch, żadnych urządzeń w kolorze złota i awokado ani hołdu dla Petera Maksa" ? mówi Fincher. ? "Chciałem jednak zachować autentyczność, a to oznaczało otoczenie, o którym opowiadało starsze rodzeństwo, świat, który pokazywałby czasy naszych rodziców i domy, w których się wychowali. Wszyscy mamy rzeczy przekazywane z pokolenia na pokolenie. Można to zobaczyć w kawalerskim mieszkanku Roberta. Myślę, że można było pokazać więcej Volkswagenów garbusów, ale i tak to, co pokazaliśmy stanowi niezłe odzwierciedlenie epoki. Nie jest doskonałe technicznie. Istnieją pewne wady, ale niektóre z nich są zamierzone. Na pewno zauważycie je po muzyce". Fischer powiedział, że przez pięć tygodni zdjęcia były kręcone w okolicy Zatoki, a przez resztę czasu w Los Angeles. Chwali producentkę Ceán Chaffin za bezproblemowy przebieg zdjęć. "Ceán udało się pokierować niesamowicie skomplikowaną produkcją trwająca ponad 100 dni realizowaną z rejonie Zatoki i w Los Angeles, i przy tym zmieścić się w budżecie. Jest jedną z najlepszych producentek w branży" ? mówi Fischer. ? "Umie spełnić oczekiwania reżysera, mieszcząc się przy tym w ograniczeniach finansowych filmu i będąc szanowaną i podziwianą przez ekipę". W Los Angeles redakcję San Francisco Chronicle zbudowano w starym urzędzie pocztowym w Terminal Annex Building znajdującym się w śródmieściu. Budynek przy Spring Street zagrał sąd i posterunek policji San Francisco. Ponieważ klub golfowy Blue Rock Springs dziś wygląda zupełnie inaczej niż w 1969 roku, posłużono się innymi lokalizacjami poza Los Angeles. Również Vallejo przeszło poważne zmiany, więc niektóre sceny zostały nakręcone w Downey. W rejonie Zatoki ekipa kręciła zdjęcia przez pięć tygodni. Kierownik produkcji Donald Graham Burt powiedział, że jedną z najbardziej kosztownych lokalizacji było jezioro Berryessa, gdzie zaatakowani zostali Shepherd i Hartnell. "Gdy tam dojechaliśmy, okazało się, że jest tam niewielki cypel, przypominający mały półwysep, który sterczy z wody. Nie było już dębów, za którymi zniknął zabójca. Musieliśmy przenieść helikopterem dwa wielkie dęby. Wydrążyliśmy dziury w ziemi i zwieźliśmy wodę, żeby drzewa nie powysychały. Ustawiliśmy je na 3, 4 dni przed zdjęciami, wiedząc, że mamy na wszystko ledwie kilka dni" ? mówi Burt. ? "Naprawdę zrekonstruowaliśmy je na podstawie zdjęć miejsca zbrodni zrobionych za dnia". Fischer mówi, że drzewa miały ogromne znaczenie dla opowieści, "ponieważ Zodiak skrył się za dębami, a Cecilia go tam widziała. To był jakiś chroniony gatunek dębów kalifornijskich! Sporo nas kosztował ten rekwizyt". Jeśli chodzi o garderobę, Graysmith przekazał projektantowi kostiumów Caseyowi Stormowi zdjęcia z lat 60. i 70. "prawdopodobnie zrobione przez fotografa prasowego. Ponieważ wiele osób pokazanych w filmie nadal żyje, bardzo ważne było uspokojenie ich co do sposobu przedstawienia ich postaci w filmie. Tak naprawdę nigdy nie pracowałem przy filmie, w którym występowałoby tyle autentycznych postaci. Generalnie chcieliśmy zachować rzeczywisty wygląd ludzi, ponieważ film opowiada głównie o reporterach i policjantach, którzy na ogół nie należą do największych modnisiów". Storm mówi, że skorzystał ze zdjęć policyjnych, na których sfotografowano odzież zamordowanych ofiar. "Dokładnie skopiowaliśmy strój Darlene Ferrin ? błękitny kombinezon bez rękawów. Zeskanowaliśmy obraz i od zera stworzyliśmy tkaninę" ? mówi Storm. ? "Jest w tym coś makabrycznego, ale mamy do czynienia z prawdziwą historią, więc dla Finchera ważne było zwracanie szczególnej uwagi na fakty i osoby zaangażowane w wydarzenia". Jedna z ofiar, które przeżyły atak, Bryan Hartnell gra w filmie niewielką rolę gościnną. "Gra detektywa w sądzie i ma na sobie szare spodnie oraz tweedowy płaszcz". Savides mówi, że paleta barw i wygląd filmu ukazuje "intensywny realizm, ale nie w ostry sposób. Nie lubię mówić za dużo o wyglądzie, ponieważ kiedy pracuję nad filmem, lubię pozwalać ludziom interpretować obraz na swój sposób. Jednak ta opowieść narzuca pewien styl. Jak to jednak bywa, nieco zatarł się on, gdy rozpoczęliśmy pracę. Dla mnie był to naturalizm (fotografów) Williama Egglestona, Todda Hido i Stevena Shore?a". "Cokolwiek by nie mówić, David nakręcił film, jaki sobie wymarzył. To jego wizja" ? mówi Medavoy. Mimo że film trwa 2 godziny i 34 minuty, "dla mnie opowieść ta jest tak absorbująca, że nie zauważam upływu czasu, ponieważ oglądam te nieustanne zmagania bohaterów i identyfikuję się z nimi. Długość filmu była dla mnie zawsze funkcją proporcjonalną do zainteresowania. Jeżeli film cię interesuje, to nie zauważasz jego długości". Produkcja rozpoczęła się 12 września 2005 r. i zakończyła w lutym 2006. "David jest mistrzem narracji i technologii oraz ma wielkie zdolności przywódcze, więc cała produkcja funkcjonowała jak dobrze naoliwiona maszyna" ? mówi producent wykonawczy Louis Phillips. Robert Graysmith pisze właśnie książkę o tej dobrze naoliwionej maszynie: "Nagrałem ich w miejscach zbrodni, które odwiedzali z prawdziwymi detektywami, robiłem zdjęcia jednorazowymi aparatami i korzystałem z możliwości rozmowy ze wspaniałym reżyserem, który nie jest znany z udzielania wywiadów. Obserwowałem ich, jak odkrywali nowe, zaskakujące fakty. Byli nieugięci. Moja książka jest jeszcze w przygotowaniu. Kończy się tam, gdzie zwykle zaczynają się książki o filmach, czyli w miejscu, gdy Zodiak dostał zielone światło. Jej tytuł brzmi Shooting Zodiac".
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.