Mam taką refleksję, że tylko Rosie zostawiła świat za sobą i jako jedyna poradziła sobie z nową rzeczywistością. Gdy schodziła do schronu mijała obraz z napisem "hope begins in the dark" czyli "nadzieja zaczyna się w ciemności. W sytuacji dramatycznej, bez wyjścia, trzeba zachować na ile to możliwe spokój i zdrowy umysł, inaczej człowiek pomaga siebie zniszczyć. Rose dostrzegła szansę, poszła za tym i ostatecznie wygrała, obejrzała ostatni odcinek ukochanego serialu, dzięki czemu pojawił się uśmiech na jej twarzy a oczy rozbłysły. Pozostali bohaterowie albo nakręcali się i wpadali w paranoję, szamotali się, albo w drugą stronę - podchodzili totalnie bezrefleksyjnie (Archie), dopiero wypadające zęby paradoksalnie tchnęły w niego życie. Dla mnie ten film to alegoria człowieka w kryzysie i tego, w jaki sposób do tego kryzysu podchodzi.