PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=12049}
7,5 1 114
ocen
7,5 10 1 1114
Zygfryd
powrót do forum filmu Zygfryd

Czy „Zygfryd” to polski odpowiednik „Śmierci w Wenecji” Viscontiego? Na pewno filmy mają wiele wspólnego ze sobą, bo odnoszą się do poszukiwania formuły doskonałości. W obu utworach główni bohaterowie, arystokraci, znawcy sztuki, zadają fundamentalne pytanie: czym jest istota piękna, jaka jest definicja ideału. I mimo, że bohaterów obu filmów różni rodzaj ich profesji (w „Zygfrydzie” jest to malarz Stefan Drawicz, zaś w „Śmierci w Wenecji” kompozytor Gustav von Aschenbach) to odpowiedź jest ta sama – ciało młodego mężczyzny. Zarówno w filmie Viscontiego jak i Domalika, jest pewien podtekst homoseksualny, co może budzić kontrowersje. Jednak Drawicz i Aschenbach odczuwając fascynację męskim ciałem, doznają jedynie przeżyć estetycznych, a nie emocjonalnych. To podstawowa różnica. Są zachwyceni harmonią jak płynie z dzieła natury - nagiego ciała młodego mężczyzny. Drawicz, widząc Zygfryda stojącego w słońcu postanowił uchwycić na kartce papieru niecodzienny obraz. Młodzieniec jednak nie rozumiał, że fascynacja konesera sztuki skierowana była nie na niego, lecz na jego idealne ciało. To samo poczucie piękna mieli przecież antyczni rzeźbiarze. W tym zachwycie jest też pewna refleksja o przemijaniu, bo Drawicz i Aschenbach to ludzie starsi, spełnieni, ale i trochę znudzeni otaczającą ich rzeczywistością. Widząc młodość, bardziej odczuwają swoją starość.

W porównaniu do „Śmierci w Wenecji”, „Zygfryd” wydaje mi się filmem przystępniejszym o stokroć. Po pierwsze nie ma przeciągłych scen, w których film wzoruje się na żywe malowidło. Jest w „Zygfrydzie” natomiast przepiękny kadr na rozlewisko rzeczne oświetlone zachodzącym słońcem. Po drugie podobała mi się konstrukcja binarnych opozycji: zestawienia starości z młodością, tego co wyrafinowane z pospolitym, zderzenia kultury wysokiej z kulturą niską, którą obrazuje środowisko cyrkowców. W „Śmierci w Wenecji” brakowało mi tego drugiego punktu odniesienia - spojrzenia na sztukę niższą, która odwołuje się do zaspokajania najprostszych emocji: strachu, śmiechu itp. W przeciwieństwie do kultury wysokiej w której przeżywanie sztuki zamyka się bardziej w kontemplacji. Chociaż u Viscontiego grupa prostych komików/grajków, która zakłóciła hotelowy spokój, mogła być pewnym kontrapunktem do uniesień Aschenbacha. Epizod ten był dla mnie jednak zbyt pobieżny, aby go brać pod uwagę. Po trzecie, któż jak nie Gustaw Holoubek mógł wcielić się w rolę konesera sztuki, arystokratę, który w cyrkowej trupie znalazł obiekt swojej fascynacji? W jego słowach, barwie głosu, sposobie mówienia jest dostojność arystokraty. Kwestie wypowiadane w filmie przez Drawicza, sportretowały jego osobowość. Jego rozważania o pisarzach, o śmierci Goethego (a także jego pokój, który wyglądał jak muzeum), poświadczyły, że życiem tego człowieka jest rozmyślanie o sztuce. W „Śmierci w Wenecji” Aschenbach zazwyczaj milczał, dlatego trudno było zajrzeć w jego duszę.

Podsumowując mimo, że to nie mój ulubiony rodzaj filmów, „Zygfryd” w porównaniu do przereklamowanej „Śmierci w Wenecji” wypadł całkiem dobrze. Film się obronił, ale też mnie nie zachwycił.

ocenił(a) film na 6
filipmosz

kapitalna interpretacja obu filmów - podpisuje się obiema rękoma , zgadzam się również z oceną filmu która u mnie jest identyczna - film jest dobry ale nic ponadto, przede wszystkim otwiera pole do bardzo ciekawej interpretacji poczucia piękna i estetyki, dodałbym jedną mega ważną rzecz - Drawicz posądzony o to, że jest złym człowiekiem odpowiada - BYĆ Może!!!! Jest to bowiem bohater pozbawiony więzi z innymi ludźmi - żyje zupełnie w świecie idei, abstraktów oraz filozoficznych rozważań, nie potrafi prowadzić dialogu w normalny sposób, nawet Zygfryd w jego świecie to koleje dzieło sztuki które można podziwiać i kształtować - nie ma tu spotkania z drugim człowiekiem a jedynie z jego fizycznością i estetyką, która z nią stoi. Stąd jest to bohater - może nie tyle negatywny - żeby nie popadać w banały ale człowiek gdzieś tam głęboko nieszczęśliwy, żyjący substytutami rzeczywistości. Oczywiście nawiązanie do Śmierci w Wenecji jest tutaj niemalże oczywiste - towarzyszyło mi przez cały seans- bo w dziełach Viscontiego niemalże namacalnie czuć to napięcie pomiędzy sztuką a życiem, tym do jakich granic piękno może nas zniewolić jeśli sami nie trzymamy się pewnych granic. Co do Śmierci we Wenecji - nie jest to również mój ulubiony film Viscontiego - choć inne jego filmy takie jak Ludwig, Portret Rodzinny ..., Zmysły, Niewinne, Lampart czy Błędne gwiazdy .. uważam za arcydzieła nie mające sobie równych.

filipmosz

A który chłopiec przystojniejszy - Tomasz Chudziec czy Björn Andrésen?
Czyżby Szewed grał Tadzia, a Polak Niemca (?).

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones