PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=12049}
7,5 1 114
ocen
7,5 10 1 1114
Zygfryd
powrót do forum filmu Zygfryd

Kiedy profesor, sędziwy już historyk sztuki (?) dostrzegł młodego cyrkowca - Zygfryda, postanowił go po swojemu na nowo "stworzyć", wydobywając go z trywialnej rzeczywistości cyrkowej. Chciał delektować się kształtowanym przez siebie pięknem, niczym posągiem powoli wyłaniającym się z surowego marmuru. Bardzo istotny dla filmu jest moment, kiedy podczas prac konserwatorskich nagle spod tynku odnawianego kościoła wyłania się anioł, w którym Zygfryd rozpoznaje swoje oblicze, dostrzegając jednak to podobieństwo przez "złe oczy" niebiańskiej postaci.

Dlaczego złowieszcze spojrzenie było dla Zygfryda tym znakiem samo-rozpoznawczym? Bo zakochany w żonie dyrektora cyrku, wciąż zmagał się z poczuciem winy - życząc w duchu śmierci swemu pracodawcy. Kiedy w trakcie prac przy dalszym odsłanianiu fresku nagle ukazuje się pełny kontekst sceny z aniołem - wtrącenie potępionych w czeluści piekieł, profesor nie kryje rozczarowania - jakoby to odsłonięcie pozbawić miało anioła jakiejś istotnej tajemnicy. Ale i w młodym chłopcu ta pociągająca tajemnica zdaje się nagle prysnąć jak bańka mydlana, kiedy z winy profesora, rozkojarzony ulega wypadkowi prowadzącemu do całkowitego paraliżu. Końcowa scena pokazuje to samo rozczarowanie profesora, który co prawda wziął chłopca na wózku do siebie (prawdopodobnie w poczuciu winy), ale nie może już na niego patrzeć, zamykając go w sąsiednim pokoju...

Upadek Zygfryda był w istocie jakimś SAMOSTRĄCENIEM się w czeluści piekieł. Anioł i Zygfryd zlali się w jedno - nie tylko przez złowieszcze spojrzenie, ale także przez bezwzględny wyrok (w przypadku Zygfryda wykonany na samym sobie). Wyrok wygnania (paraliż), ale też wyrok ognia (osąd samego siebie i pogrążenie się w głębokim poczuciu winy). W obydwu przypadkach również (anioła i Zygfryda) mamy do czynienia z odarciem jakiejś tajemnicy, która z początku pociągała profesora, z czasem jednak przynosząc rozczarowanie. Film był nieco dołujący, jednak wnosi głęboką refleksję: gdzie w istocie jest granica trywialności i tajemnicy? Na czym polega właściwa istota dramatu strącenia do piekieł?...

ocenił(a) film na 7
sz_adam

Ja to widzę dużo prościej, bez tajemnicy i piekła. Starego człowieka trapią typowe lęki egzystencjonalne. Uważa się za znawcę piękna. Widzie je głównie w młodym, ludzkim ciele. Daje mu ono pocieszenie i nieokreśloną nadzieję. Kiedy poznaje młodego, przystojnego akrobatę, próbuje go udoskonalić. Zyskuje cel i otuchę. Odsłonięcie reszty fresku zapowiada nieuchronną katastrofę. Zawsze w końcu przyjdzie rozczarowanie. I przychodzi, kiedy tak naocznie objawia mu się kruchość umiłowanego ciała. Zostaje świadomość porażki i rozgoryczenie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones