UWAGA: Zawiera spoiler Jeśli wierzyć doniesieniom pojawiającym się ostatnio w sieci,
Joss Whedon stanął przed zadaniem niemożliwym. Ma bowiem uratować
"Ligę Sprawiedliwości", która jest podobno tak zła, że szefowie Warner Bros. z trudem wysiedzieli na pokazie surowej wersji widowiska.
Ponoć łatwiej jest powiedzieć, co w filmie się udało zrobić dobrze, od tego, co wyszło źle, ponieważ lista byłaby zbyt długa. Szefowie Warner Bros. nie są zadowoleni z tonu widowiska. Jest mroczny w sposób, który jest nie do zniesienia. Nie do przyjęcia były całe partie fabularne. Szczególnie przygnębiające było oglądanie Cyborga. Przedstawicielom wytwórni nie spodobało się również zakończenie, które pozostawia widzów w zawieszeniu, zapowiadając Darkseida (który pojawia się w pełnej chwale w ostatniej scenie) jako Wielkiego Złego kolejnego widowiska.
W związku z tym dokrętki, które wciąż trwają, pod kierunkiem
Whedona, nie są w żaden sposób standardowe, lecz przypominają to, co zostało zrobione w przypadku
"World War Z" parę lat temu. Reżyser ma rozluźnić atmosferę, dodać więcej humoru, poprawić bohaterów (w szczególności Cyborga) i zmienić zakończenie.
W przypadku "World War Z" ceną za metamorfozę widowiska było drastyczne opóźnienie premiery. Na razie nie widać, by Warner Bros. było skłonne zrezygnować z listopadowego wejścia
"Ligi Sprawiedliwości" do kin.